Powracający po kontuzji Eric Gordon poprowadził New Orleans Hornets do 7 zwycięstwa w sezonie. Zespół z Luizjany z kwitkiem odprawił drużynę Charlotte Bobcats wygrywając 95-98. Powracający lider „Szerszeni” swoim występem udowodnił, że pomimo licznych kontuzji wciąż jest świetnym graczem, który swoją obecnością na parkiecie sprawia różnice. Spotkanie obfitowało w masę niespodziewanych rozwojów wydarzeń, które trzymały w napięciu aż do samej syreny końcowej.
Ostatnie spotkania New Orleans Hornets przyzwyczaiły do niezwykle wyrównanego przebiegu meczów, nie inaczej było i tym razem. Obie drużyny na początku pierwszej kwarty szły łeb w łeb nie pozwalając przeciwnikowi na znaczące odskoczenie punktowe. Głównym motorem napędowym w tej części spotkania był Anthony Davis, którego świetna gra w obronie ( m.in genialny blok na MKG) oraz skuteczna gra w ataku pozwoliła na utrzymywanie kontaktu z Bobcats.
Jednym z najważniejszych wydarzeń spotkania był powrót Erica Gordona, który zaraz po pojawieniu się na parkiecie zaliczył dwie udane akcje. Bobcats nie pozostali jednak dłużni szybko odpowiadając 5 punktową serią dzięki której udało im się odskoczyć na 6 „oczek”. Skuteczne akcje gospodarzy nie podłamały jednak chłopaków prowadzonych przez Monty Williamsa, dwie skuteczne akcje Jasona Smitha oraz celny rzut Ryana Andersona doprowadziły do remisu. Ostatnia minuta kwarty należała do drużyny gospodarzy, Ben Gordon zdobywając punkty na 16 sekund przed końcem ustalił wynik kwarty- 25-22.
Drugie 12 minut spotkania rozpoczęły się fatalnie dla drużyny Hornets, najpierw żenującym rzutem popisał się Austin Rivers, a następne dwie kolejne akcje „Szerszenie” kończyli stratami, co skrzętnie wykorzystali Bobcats. Początek drugiej kwarty był pokazem fatalnej gry New Orleans Hornets, bezradność w ataku oraz proste błędy w obronie spowodowały 13 punktową serie drużyny, której właścicielem jest Michael Jordan.
Niepowodzenia przyjezdnych przerwał Xavier Henry popisując się efektownym wsadem. Nie była to jednak zapowiedź lepszej gry New Orleans Hornets, którzy w dalszym ciągu prezentowali się bardzo ospale w ataku nie potrafiąc zaskoczyć obrony Bobcats. Zupełnie inaczej wyglądało to u gospodarzy, Michael Kidd Gilchrist raz po raz wbijał się w strefę podkoszową Hornets zdobywając łatwe punkty. Kemba Walker nie zamierzał zbyt długo przypatrywać się poczynaniom swojego młodszego kolegi, w efektowny sposób zdobył 4 punkty z rzędu powiększając przewagę Bobcats do 14 oczek.
W utemperowaniu Kidda Gilchrista nie pomógł nawet czas wzięty przez Monty Williamsa, debiutant w barwach Cats w dalszym ciągu trafiał rzuty z bardzo ciężkich pozycji sprawiając, że jego były partner z boisk uniwersyteckich Anthony Davis pozostawał w jego cieniu. „Szerszenie” będąc zupełnie bezradni musieli obserwować jak ich rywale ustanawiają ośmieszająca 21 punktową przewagę. Dopiero na minute przed przerwą drużyna prowadzona przez Williamsa się ocknęła, celna „trójka” Ryana Andersona zniwelowała straty do 17 punktów, Charlotte Bobcats mieli jeszcze dość dużo czasu aby rozegrać udaną akcje, ale kolejnym skutecznym blokiem popisał się Anthony Davis. Wynik do przerwy- 57-40
Po pierwszych 24 minutach spotkania na największe wyróżnienia zasłużyli Ryan Anderson (10 punktów, 4 zbiórki) oraz Anthony Davis (6 punktów, 5 zbiórek) po stronie Cats świetnie spisywał się Michael Kidd Gilchrist(18 punktów, 7 zbiórek) oraz Kemba Walker(12 punktów, 5 asyst)
Wynik w trzeciej kwarcie otworzyli gracze Hornets, którzy popisali się udaną „trójką”, szybkiej odpowiedzi udzielił Kemba Walker, jednak nie był to zwiastun kolejnej serii punktowej Bobcats. Aktywny pod koszem przeciwnika Robin Lopez oraz Roger Mason skutecznymi akcjami zdobyli 5 punktów zmniejszając stratę do rywali, która w tym momencie wynosiła 11 punktów. Dalsza część kwarty obfitowała w strasznie chaotyczną koszykówkę, w której lepiej odnaleźli się gospodarze ponownie zwiększając swoje prowadzenie.
Gdy wdawało się, że Cats ponownie przejmą inicjatywę w meczu, do głosu doszedł Eric Gordon, który zdobył 5 oczek oraz asystował przy celnej „trójce” Rogera Masona, co zdecydowanie podcięło skrzydła drużynie gospodarzy. 3 kwarta powinna być materiałem szkoleniowym dla Monty Williamsa, genialna gra „Szerszeni” pozwoliła na zniwelowanie strat do Bobcats do 1 punktu. Biorąc pod uwagę wynik przed przerwą osiągnięcie to zasługuje na gromkie brawa. Wynik przed ostatnimi 12 minutami- 74-73.
Wynik w ostatniej odsłonie spotkania otworzył Kemba Walker, wykorzystując gapiostwo w obronie „Szerszeni”. Następne akcje były pokazem bezsilności ofensywnej z obydwu stron czego apogeum był nieskuteczny wsad Bena Gordona, który znajdował się sam na sam z koszem. Widocznie zirytowany zaistniałą sytuacją skutecznie wykorzystał następną akcję swojej drużyny oraz wykorzystał dwa rzuty wolne po tym jak został sfaulowany podczas wejścia pod kosz.
Długo musieliśmy oczekiwać na odpowiedź New Orleans Hornets, po serii nieskutecznych akcji ofensywnych dwa punkty z rzutów wolnych zdobył Ryan Anderson po tym jak zostało na nim popełnione przewinienie podczas wykonywania „trójki”. W ślady Andersona poszli Eric Gordon oraz Robin Lopez, zdobywając 4 punkty doprowadzili do wyrównania.
Na pierwsze od dawien dawna prowadzenie w tym spotkaniu Hornets wyprowadził Ryan Anderson celnie rzucając „za trzy”, taką samą akcją popisał się również Eric Gordon zwiększając prowadzenie „Szerszeni” do 4 punktów. Na cztery minuty przed końcem dwóch rzutów wolnych nie wykorzystał Michael Kidd Gilchrist, jednak piłkę zebrali gracze Bobcats, którzy ponownie stanęli na linii rzutów wolnych- tym razem wykorzystali jeden z nich. Znacznie bardziej skuteczny w tym elemencie gry był Eric Gordon, który zachowując spokój nie miał takich problemów jak jego rywale.
Ostatnie 3 minuty kwarty były pokazem świetnej gry Hornets, którzy w dalszym ciągu zachowywali 3 punktową przewagę. Na 1.30 przed końcem mogliśmy zaobserwować brak doświadczenia ze strony debiutantów obydwu drużyn, Anthony Davis popisał się nieskuteczną akcją w ofensywie, a Michael Kidd Gilchrist w ważnym momencie popełnił błąd kroków. Ostatnia minuta spotkania była pokazem strzeleckim graczy reprezentująchcy oba zespoły- celnymi rzutami za trzy popisali się kolejno: Anderson, Mason oraz Henderson. Gdy przy 6 punktowej przewadze wydawało się, że graczom Hornets już nic nie grozi Gordon stracił piłkę na rzecz MKG, który zachowując spokój wykorzystał akcję zmniejszając przewagę do 4 punktów.
Ostatnie 10 sekund spotkania obfitowało w niezwykłą dramaturgie, złe wznowienie gry do Gordona zakończyło się stratą, która mogła być tragiczna w skutkach. Na szczęście gospodarze nie potrafili wykorzystać dwóch celnych pozycji rzutowych sprawiając, że zwycięscy z parkietu schodzili gracze Hornets.
Najlepszym zawodnikiem „Szerszeni” był powracający po kontuzji Eric Gordon (autor 24 punktów oraz 7 asyst), Ryan Anderson(19 punktów, 8 zbiórek) oraz Grevis Vasquez (16 punktów, 8 asyst), po stronie Bobcats na największe wyróżnienie zasłużył Michael Kidd Gilchrist (22 punkty, 9 zbiórek)