New Orleans Hornets doznali 4 porażki z rzędu, tym razem na własnym parkiecie ulegli Philadelphi 76ers: 93-101. Nasz obecny bilans to 2 zwycięstwa i 4 porażki. Eric Gordon powrócił do składu i zanotował dobry występ.
Odpalając mecz i widząc Erica Gordona w S5 pomyślałem sobie: „Jak nie teraz to kiedy?” (chodzi o wygraną). Z drugiej strony w Starter-five wyszedł również drugoroczniak: Al Farouq Aminu, który zastąpił kontuzjowanego Trevora Arize. Jeden z najlepszych obrońców Hornets, nabawił się kontuzji w ostatnim meczu przeciwko Utah Jazz, zawodnik skarży się na problemy z pachwiną.
W taki też sposób „Szerszenie” od początku sezonu nie zagrali jeszcze w najbardziej optymalnym składzie, ani razu! Począwszy od zawieszenia Jacka, po kontuzje Gordona i Arizy. Pomyślicie, a co tam… jeden zawodnik przecież meczu nie wygra, a no właśnie … Może i jeden zawodnik sam meczu nie wygra, ale na pewno brak takiego (key-playera) jak Gordon, Jack czy Ariza wpływa na słabszą postawę NOH.
Po 3 kwartach „Szerszenie” dość pewnie prowadzili, a nic nie zwiastowało kolejnej porażki, do czasu rozpoczęcia 4 kwarty. Słaba skuteczność, zanik dobrej gry Gordona, (znowu) kiepska obrona, doprowadziły do zaciętej końcówki. Wynik „trzymał” tylko Jarrett Jack, który swoimi teardropami i wjazdami pod kosz „wlewał” w serce kibiców nadzieję na zwycięstwo. Skończyło się jednak jak w ostatnich 4 meczach, czyli porażką. W ostatnich minutach meczu, trzy „big three” trafił Jrue Holiday, zapewniając tym samym zwycięstwo swojej drużynie. Hornets przegrali 4 odsłonę, aż 34 do 20, a w całym meczu 93-101.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
3-2 | 16 | 24 | 27 | 34 | 101 | |
2-4 | 27 | 20 | 26 | 20 | 93 |
Najlepszym zawodnikiem w białej koszulce tej nocy, okazał się Jarrett Jack. Gracz, któremu w tamtym sezonie musiała wystarczyć mała ilość minut i rola zmiennika Chrisa Paula, w tym sezonie pokazuje, że jest kimś więcej niż przeciętnym rezerwowym. Jack zaliczył kolejny dobry występ, zdobywając tym razem bardzo solidne DD: 19 punktów, 11 asyst i 5 zbiórek, przy skuteczności 7-15 z gry. Oprócz naszego Point-Guarda, dobrze spisali się: Wracający po kontuzji Gordon: 22 punkty, 6 zbiórek i Carl Landry: 21 punktów, 8 zbiórek.
Problem tkwi w tym, że oprócz wyżej wspomnianej trójki, reszta zespołu zagrała bardzo przeciętnie. Okafor w 27 minut zdobył zaledwie 5 punktów i 7 zbiórek. Drugoroczniak na parkietach NBA, Al Farouq Aminu, kompletnie nie poradził sobie w roli Startera, oddał 4 rzuty, przy czym niestety wszystkie spudłował.
W szeregach Philadelphi 76ers świetne zawody rozegrał: Jrue Holiday, zdobywca 23 punktów i 8 asyst. Trafiając 4-8 zza łuku (w tym kluczowe 3 w 4 kwarcie). Kroku dotrzymywali mu: Elton Brand (DD: 12 punktów 12 zbiórek), Spencer Hawes (17 punktów, 7 zbiórek) i bardzo utalentowany, atletyczny, skoczny, młody: Evan Turner: (21 punktów, 6 zbiórek).
Walka na deskach w dzisiejszym meczu była bardzo wyrównana. Gospodarze zebrali w sumie 42 piłki, przy 38 gości. Na tablicy atakowanej wygraliśmy w stosunku 12-11, a najlepiej w tym elemencie radził sobie Carl Landry, który zanotował 4 zebrane piłki w ataku.
Oglądając kolejny mecz New Orleans Hornets, wnioski które same się nasuwają: to bardzo nierówna gra w ataku. Mamy lepsze i słabsze momenty, niestety z przewagą na „słabsze”. W kolejnym spotkaniu powinien wystąpić już nasz nowy nabytek: Xavier Henry, jego obecność może okazać się bardzo ważnym elementem. Cieszy dobra gra Gordona, Lendrego i Jacka, martwi niestety słabsza postawa Okafora, Aminu czy Belinelliego. Monty WIlliams musi usiąść z zawodnikami i jeszcze raz wszystko dokładnie przemyśleć i przeanalizować. Miejmy jednak nadzieję, że po słabszym początku sezonu, gracze z Luizjany „wjadą na właściwie tory” i znów zaczną liczyć się w walce o awans do PlayOff. Następny mecz rozegramy już jutro, na własnym parkiecie podejmiemy Denver Nuggets.
Skrót wideo: