Tym razem bez fajerwerków

Passa New Orleans Hornets nie trwała długo. Po ostatnim okazałym zwycięstwie nad Orlando Magic, podopieczni Monte’go Williamsa podchodzili do tego spotkania ze sporymi nadziejami, na których, niestety (dla fanów Horents), się skończyło. „Jastrzębie” ‚pogryzły’ „Szerszenie” i bez najmniejszych problemów pokonali  94:72.

Dla gospodarzy jest to już 16. porażka w sezonie. Najwyższe numery w przyszłorocznym drafcie z każdym meczem, dla Hornets wydają się być coraz bardziej realne.

Gorzej nie można zacząć spotkania. Mowa tu oczywiście o dzisiejszym meczu i pierwszej kwarcie, którą Hornets przegrali aż 27-11. W drugiej odsłonie widać było lekką poprawę w grze klubu z Luizjany, „Jastrzębie” trafili w niej zaledwie,( mówię zaledwie, patrząc na 1. kwartę)- 19 punktów, przy 24 rywali. Po zmianie koszy Hornets dosłownie przestali istnieć na parkiecie. Goście pierwszą piątką roznieśli ich 30-17, a w 4. kwarcie, ( gdzie na parkiecie mogliśmy zobaczyć graczy rezerwowych) przegrali, choć tylko 20-18. Podsumowując, mecz od pierwszy minut układał się pod dyktando gości z Atlanty. „Szerszenie”, rzucając na poziomie 37.5% z gry nie mieli prawa wygrać tego spotkania.

Najlepszym zawodnikiem na parkiecie okazał się (niespodziewanie?) Jeff Teague, autor 24 punktów i 4 asyst. Trafił przy tym świetne 4-4 zza łuku i 9-11 z gry. 16 „oczek” zaaplikował przeciwko swojej zeszłorocznej drużynie Wiele Green. Willie , który wyraźnie chciał dać do zrozumienia wszystkim, a przede wszystkim trenerowi Hornets, że wypuszczanie go z rąk było sporym błędem. Na tablicach najlepiej spisywał się Joe Johnson? Zdobywca 9 punktów; 9 zbiórek i 3 asyst. U gospodarzy najwięcej zbiórek zanotował popularny Meka – 8.

W szeregach zespołu z Nowego Orleanu znowu nie było wyraźnego lidera… Może jest nim lub chciałby być Emeka Okafor? W to jednak wątpię, „Szerszeń” poniedziałkowej nocy zapisał na swoim koncie 13 punktów i 8 zbiórek. Ciekawostką jest fakt, że obecny podkoszowy Hornets wybrany został z drugim numerem draftu w 2004 roku, po czym został mianowany „Rookie of the year”.

Jarrett Jack, zdecydowany lider drużyny , (jeśli chodzi o zdobycze punktowe ) również nie zachwycił. Dorzucił zaledwie 10 punktów, przy słabej skuteczności z gry : 3-9 i 2-4 za 3. Nie wspomnę już o tym, że Marco Belinelli zagrał najgorszy mecz w sezonie, a Carl Landry nie zdobył nawet jednego punktu. Przykre, ale prawdziwe. Hornets znów są „wrakiem”, który parę dni temu zatankował sporą ilość paliwa (wysoka wygrana z Magic !), a dziś ponownie powoli opada na dno.

Wstęp do „Ulu” na dzisiejsze, poniedziałkowe spotkanie tylko dla prawdziwych fanów Hornets, którzy są na dobre i złe z drużyną. Inni z pewnością znudziliby się ich grą i żałowali, że poświęcili tyle czasu. Przecież mogli zobaczyć zamiast nich, np. Boston vs Cavaliers i game winnera Irvinga.

 

Skrót meczu: