Analiza: Heat 108 – 95 Pelicans

http://i.cdn.turner.com/dr/nba/teamsites-nbateams/release/pelicans/sites/pelicans/files/imagecache/slider_image/content/images-topstory/2013/10/102313_nopmia_tsmain2.jpg
New Orleans Pelicans przegrali pierwsze spotkanie na własnym parkiecie z Mistrzami NBA 108 – 95. Pelikany odniosły tym samym po raz pierwszy porażkę w tegorocznych rozgrywkach przedsezonowych.
Miami Heat pokonali swoją wyższość dopiero w czwartej kwarcie, gdzie do zwycięstwa poprowadził ich m.in. Ray Allen oraz Dwyane Wade, którzy swoimi „trójkami” przesądzili o losach tego meczu.

NO Pelicans wyglądali przed pierwsze trzy kwarty jak godny przeciwnik najlepszego zespołu na świecie. Ba, w pierwszej części tego spotkania wyglądali momentami o klasę wyżej. Wszystko świetnie funkcjonowało kiedy na parkiecie przebywał Jrue Holiday czy Eric Gordon, którzy potrafią znakomicie prowadzić grę i wraz z nimi pewność w ofensywie wzrasta o jeden poziom. Schody zaczynały się niestety kiedy trzeba było sobie radzić bez nich – wówczas zaczynały się niepotrzebne straty i wymuszone rzuty.

O ile ofensywa w dzisiejszym meczu wyglądała jeszcze całkiem nieźle (dopiero w czwartej kwarcie zaczęły się większe problemy) o tyle obrona wciąż wymaga wzmocnień. Miami Heat użyli najłatwiejszych, a jak się okazało najskuteczniejszych środków aby przebić się przez system Monty’ego Williamsa. Większość punktów kończyła się bowiem przez – jak mogłoby się wydawać – jedno łatwe i proste podanie. Idealnie taką przewagę można zauważyć m.in. w pierwszej kwarcie, kiedy na parkiecie przebywała cała Wielka Trójka.

Bardzo mało dała dzisiaj niestety ławka (jedynie Morrow i momentami Anderson włożyli coś w grę), przez którą Pels mieli głównie najwięcej problemów po obu stronach boiska. Dużą różnicę robił przykładowo Wade ze swoimi rezerwami, którzy byli o klasę lepsi kiedy Pelicans wyszli piątką Roberts-Rivers-Morrow-Anderson-Smith.

| BOXSCORE |

OCENY:

Jrue Holiday – bardzo dobry występ. Bez niego ofensywa Pelicans momentami stawała w miejscu. To on napędza akcje i jest mózgiem drużyny. Zdobył 12 punktów i miał 6 asyst. Popełnił co prawda aż 5 strat, ale bodajże tylko jedna po złej decyzji Jrue. Fajnie wyglądał również strzelecko (4-8| 2-4) i kiedy atakował obręcz i kręcił obrońcami. Widać, że z każdym meczem się rozpędza i wchodzi w rytm meczowy. Ocena: 4

Eric Gordon – widać, że to jeden z zawodników o największym potencjale ofensywnym w tej lidze, serio. Potrafi ściąć pod kosz i połamać przy tym kostki obrońcom, odejść i rzucić zza łuku czy grać przy Holiday’u rolę spot-up shootera. Po raz pierwszy w ostatnich dwóch latach czuje się zdrowy i miejmy nadzieję, że z każdym spotkaniem będzie wyglądał coraz lepiej. Podobnie jak w przypadku Jrue – bez niego ofensywa wygląda zdecydowanie gorzej i czekam wciąż na to jak będzie układała się jego współpraca z Tyreke’m. Ocena: 4+

Al-Farouq Aminu – zaskakuje mnie z meczu na mecz, oczywiście pozytywnie. Aktywny w obronie i podczas kontrataków jak mało kto, jest dosłownie wszędzie. Tradycyjnie nie boi się wchodzić pod kosz i kończyć tam akcji. To z czego jestem jednak najbardziej zadowolony to fakt, że wreszcie nauczył się rzucać. Trafił dwa dalekie rzuty z półdystansu i nie wyglądały już jak zeszłoroczne „tęcze”. Ocena: 4

Anthony Davis – 18 punktów, 8 zbiórek i 3 bloki. Zaimponował mi niezmiernie akcją w drugiej kwarcie spotkania, gdzie podczas kilku sekund ośmieszył Chrisa Bosha pod koszem dwoma „czapami” z rzędu. Wyglądało to trzeba przyznać imponująco. Za szybki dla wysokich i dużych, za duży dla niskich i szybkich i widać to gołym okiem na parkiecie. Będzie jednym z największych koszmarów trenerów przeciwnych drużyn. Ocena: 4+

Greg Stiemsma – niewidoczny i po prostu słaby. Kolejny mecz, w którym rozegrał tylko 12 minut i nie pokazał nic szczególnego. Zebrał 4 piłki z tablic, ale popełnił aż 3 straty. 0 punktów po cegle z półdystansu. Ocena: 1+

Ryan Anderson – potrzebuje czasu aby nastawić swój celownik po przerwie letniej i ciężkich przeżyciach. To najlepszy stretch-four w lidze i momentalnie kiedy jest na parkiecie stwarza ogromne problemy obronie przeciwników. Dzisiaj trafił tylko 3 z 10 rzutów i zdobył 10 punktów, ale jego lepsze mecze z pewnością nadejdą. Ocena: 3+

Anthony Morrow – zdecydowanie jeden z większych przechwytów w te lato. Przeciętny obrońca, ale jeden z najlepszych shooterów w lidze – dzisiaj znów zrobił swoje. 4-7 z gry, z czego 3-5 zza łuku. Zdobył aż 16 punktów w zaledwie 18 minut. Ocena: 4

Brian Roberts – po raz pierwszy wyglądał w preseasonie po prostu słabo. Niewidoczny i jedyne co pamiętam to to, że trafił jedną trójkę. Ocena: 2

Jason Smith – bardzo słabe spotkanie. W 10 minut popełnił 4 faule i 3 straty. Po dzisiejszym starciu powinien spędzić na hali kilka godzin na ćwiczeniu stawiania poprawnie zasłon. Ocena: 2

Austin Rivers – 13 minut na parkiecie – 2 punkty, 2 straty i 1 blok. Spudłował też kolejny raz 2 na 4 rzuty wolne. Ocena: 2

Lance Thomas, Arinze Onuaku, Jeff Withey – zagrali zbyt mało aby można było napisać o nich coś więcej.

Dla Miami Heat standardowo najlepiej zagrali LeBron James, Dwyane Wade, Chris Bosh wspierani przez Ray Allena i Chrisa Andersena. Warto odnotować, że do gry po prawie 4 latach przerwy wrócił Greg Oden, który w 3 minuty zdobył 2 punkty i zebrał parę zbiórek.