Hornets postanowili przekonać się na własnej skórze czy nowy Kobe Bryant to tylko zwykły przypadek czy może jednak wielkie objawienie legendy z Miasta Aniołów. Ostatecznie Szerszenie nie dali rady Jeziorowcom, przygrywając po dość brzydkim meczu, któremu nie brakowało efektownych akcji, czy nieodgwizdanych błędów. Jak tym razem zaprezentowali się Nowo Orleańczycy?
Dobre strony:
– Anthony Davis – 18 punktów w 22 minuty, a raczej w „tylko” 22 minuty. Zagrał po prostu świetne spotkanie, ale jednak pewien łysy facet w garniturze i czerwonymi jak krew koszulą, i krawatem, postanowił go usadzić na cała czwartą kwartę. Trzecią kwartę rozpoczął od odrabiania strat, które narobiła ławka pod koniec pierwszej połowy. Dzisiaj był po prostu jednym z pewniejszych punktów swojej drużyny, jednak Monty’ego Williamsa mało to obchodzi i widać, że nie zamierza jeszcze poprawić rotacji.
– Eric Gordon – Dziękuję, że w końcu się obudziłeś. Trafił 7 rzutów z gry, z czego, aż 6 z nich to były trójki. Wydaje mi się, że gdyby nie on to ani na chwile nie bylibyśmy w meczu. Zdobył 25 punktów, niestety tylko 7 w drugiej połowie, gdzie trafił 4 wolne i dorzucił jedną trójkę w końcówce spotkania, gdy Szerszenie chcieli jeszcze powalczyć o zwycięstwo, jednak udało się tylko wywieść bezwstydną porażkę.
– Greivis Vasquez – Właściwie i to byłoby na tyle dobrych stron Hornets w tym meczu. Vasquez zdobył 15 punktów i 15 asyst. Poderwał drużynę do comebacku w ostatnich minutach meczu, jednak przeholował z emocjami i chciał do samego końca być bohaterem, na wespół z Andersonem. Po kilku spudłowanych rzutach z gry ostatecznie Gordon wziął piłkę w swoje dłonie i trafił za 3. W ataku Gravy zagrał naprawdę solidne spotkanie rozdając multum asyst, bardzo dużo piłek szło do Davisa, który z tak grającym rozgrywającym, ma ogromne możliwości by być zawodnikiem z klubu 20/10.
Słabe strony:
– SĘDZIOWIE – Najgorsze sędziowanie, jakie kiedykolwiek widziałem! Zapadła mi w pamięci jedna akcja, z bodajże pierwszej kwarty, kiedy to Nash dostał podanie i rozpoczął kozioł – zrobił to nieprawidłowo a.k.a kroki – dostał się pod kosz, został zablokowany przez Davisa, jednak sędziowie dopatrzyli się faulu. Do tego Howard CAŁY mecz stał w trumnie Hornets! Ile razy mu gwizdnięto 3 sekundy? Może… RAZ? Do tego w trzeciej kwarcie Davis dostał podanie od Gordona pod kosz, postanowił wsadzić piłkę z góry, Howard wyskoczył do bloku atakując ciałem będącego już w powietrzu młodego silnego skrzydłowego Hornets. Jak to się zakończyło? Na pewno nie faulem Howarda.
Sędziowie w ostatniej kwarcie karmili Lakers naprawdę pokaźną ilością rzutów wolnych, takich darmowych. W jednej z ostatnich akcji Lakers, po której padła trójka Nasha, był przykład jak sędziowie byli łaskawi dla gospodarzy. Jeden z ich zawodników nie dość, że popełnił błąd kroków, to Howard ponad 5 sekund siedział w trumnie. Oczywiście akcja zakończyła się trzema punktami na korzyść Jeziorowców.
Oczywiście Howard miał duży impact w obronie, tylko, dlaczego większość z jego interwencji była nieprzepisowa, i dlaczego sędziowie tego nie widzieli? Już rozumiem, dlaczego niektórzy tak bardzo nie lubią Jeziorowców.
– Obrona – W trzeciej kwarcie, Lakers grali tego samego Pick and rolla przez dobre 3-4 minuty z rzędu. Za każdym razem kończyli go punktami, całe szczęście, że udawało się skutecznie odpowiadać po drugiej stronie parkietu. Do tego słaba obronie na Clarku, który omijał swojego obrońcę jak tyczkę. Słaba rotacja i help-defence, jeżeli Pelicans na poważnie myślą o przyszłości tego zespołu to muszą coś zrobić. A raczej to zadanie dla Montego, w końcu ten 5 letni kontrakt nie wziął się z kapelusza.
– Zbiórki – Albo raczej ręce wysokich Hornets. Jeżeli już dostali piłkę w swoje dłonie, to nie potrafili jej utrzymać. Odskakiwała jakby była naładowana tym samym ładunkiem, co ręce Szerszeni. Hornets przegrali walkę o tablicach o prawie 13 piłek i możliwe, że to było jednym z większych czynników wpływających na końcowy rezultat w tym meczu. Zdziwiłem się bardzo, gdy zobaczyłem, że Lakers zebrali tylko 9 piłek na atakowanej tablicy, myślałem, że było tego co najmniej dwa razy tyle.
Jak widzimy, Hornets mają jeszcze dużo pracy przed sobą. W tym meczu przede wszystkim zabrakło wsparcia z pozycji niskiego skrzydłowego. Gdy na parkiecie byli Vasquez, Rivers i Gordon to Hornets rozpoczęli run, który mógł przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść gości. Anderson trafił wtedy dwie trójki i 18 punktowe prowadzenie stopniało do 1 oczka. Niestety, trzech panów w innych strojach, niż reszta osób na parkiecie pomogła dowieść zwycięstwo na własnym parkiecie Lakers.
Następny mecz Hornets zagrają już dzisiaj w Utah przeciwko miejscowym Jazz.