Analiza: Pacers 95 – 90 Pelicans

Eric Gordon shoots a layup over Indiana center Roy Hibbert in Wednesday's season opener
New Orleans Pelicans w inaugurującym sezon spotkaniu z Indiana Pacers musieli uznać wyższość swoich rywali i ostatecznie przegrali po niezłym meczu 95 – 90. Indiana tym samym po pierwszym b2b w sezonie mogą pochwalić się bilansem 2-0 i pierwszym miejscem na Wschodzie. Pellies tuż przed rozpoczęciem poinformowali, że wystąpią bez Ryana Andersona, który będzie musiał leczyć kontuzję przez najbliższe 1-3 tygodnie.

Trzeba przyznać, że wygrana Pelikanów była bardzo blisko. Podopieczni Monty’ego Williamsa rozegrali znacznie lepiej pierwszą połowę niż przyjezdni z Indianapolis, gdy do szatni schodzili przy wyniku 50 – 36. Świetnie grali Eric Gordon (15pkt), Jrue Holiday (12pkt) i naturalnie Anthony Davis (10pkt)

To co udało się w tej części spotkania najbardziej to wykluczenie z rywalizacji Roya Hibberta, który rozegrał zaledwie 5 minut przez problemy z faulami, które zostały wymuszone głównie przez Davisa, Smitha czy Onuaku. Swoją robotę wykonywał za to Paul George, który jednak w pojedynkę nie zdołał pociągnąć Pacers w pierwszym 24 minutach spotkania.

Problemy zaczęły się od trzeciej kwarty. Przewaga Pelicans stopniowo malała, a po 12 minutach Indiana odrobiła 7 punktów strat. Na parkiecie jedynymi zawodnikami, których można było pochwalić po stronie NOLA to Jrue (8pkt i 4zb) oraz AD (4pkt i 9zb). Davis musiał rozegrać pełną kwartę przez 2 faule w 2 minuty Jasona Smitha.

W czwartej kwarcie kryzys trwał w najlepsze. Eric Gordon co prawda po świetnej pierwszej ćwiartce wrócił do prawdziwego grania, ale rzuty dystansowe i wiele fauli, które prowadziły do łatwych punktów z linii rzutów wolnych pogrążyły Pellies. Walka o zwycięstwo trwała do ostatnich minut, ale ostatnie dwa bardzo ważne rzuty spudłował Holiday co doprowadziło do powiększenia się przewagi Indiany i w konsekwencji wygranej George’a i spółki.

To co najbardziej przyczyniło się jednak do porażki Pelicans to praca sędziów. Roy Hibbert przez faule powinien być wyrzucony co najmniej 8 razy. Trójca pilnująca spotkanie nie chciała jednak przypisać Hibbertowi szóstego – wyrzucającego z meczu – faulu mimo tego, że ten co akcję przeszkadzał nieprzepisowo czy to Gordonowi czy Davisowi, warto dodać, że w kluczowych momentach rywalizacji.

Dla porównania Jason Smith dostał sześć łatwych fauli – co było gwoździem do trumny Pels przy absencji Andersona. Popełnione przewinienia przez J-Smitha nie były zbyt widoczne, a część z nich była wręcz wyolbrzymiona. Ogromny minus dla Billa Spoonera, Derricka Collinsa i Eddie’ego Rusha.

BOXSCORE

OCENY:

Jrue Holiday – drugi najlepszy zawodnik Pelicans w dzisiejszym meczu. Świetnie wykorzystywał stawiane zasłony przez wysokich i trafiał pewnie ciężkie rzuty z dystansu. Przez pierwsze trzy kwarty trzymał Pellies na 10-15 punktowej przewadze i to dzięki niemu mogliśmy cieszyć się prowadzeniem. To jednak głównie przez jego pudła w ostatnich minutach i fatalne krycie George’a Hilla (ta cholera trójka) przegraliśmy ten mecz. Mimo tego 24 punkty, 7 zbiórek, 5 asyst i tylko 2 straty to niezły wynik jak na oficjalny debiut w koszulce Pelicans. Ocena: 4+

Eric Gordon – znakomita pierwsza połowa, gdzie był liderem punktowym drużyny. Niesamowita gra 1 na 1, potrafi się bez większych problemów przebić przez obronę i wymusić faul pod koszem. Idealnie wyregulowany celownik na starcie sezonu. To co można mu jednak zarzucić to nieco mało zespołowe granie. Gdy w kontrze – gdzie jest piekielnie szybki – mógł podać do lepiej ustawionego Davisa czy Aminu, którzy mogliby z łatwością skończyć z góry wolał forsować rzuty i albo spudłować albo pójść na linię. Więcej podań EJ! Ocena: 4+

Al-Farouq Aminu – podobnie jak większa część zespołu – genialna 1-2 kwarta meczu. Momentami nie dawał pograć Paulowi George’owi, u którego wymusił dwie straty. Dzięki jego obronie Pelicans wyszli na prowadzenie. Miał jednak duże problemy z faulami (5) i to doprowadziło do tego, że Monty musiał posadzić Nigeryjczyka na ławce i zagrał zaledwie ponad 20 minut. Nie trafił dzisiaj żadnego rzuty z gry. Ocena: 4

Anthony Davis – to dzięki niemu Pelicans trzymali się Pacers aż do końca spotkania. Dobijał pudła Gordona w kontratakach (aż 7 zbiórek w ataku!), trafiał rzuty z dalekiego półdystansu i siał postrach pod tablicami. Był za szybki dla wszystkich wysokich Pacers. Miał jednak problemy w obronie z m.in. Davidem Westem, który swoim ciałem i doświadczeniem zdobył na „Brwi” kilka punktów z rzędu grając tyłem do kosza. Linijka 20 punktów, 12 zbiórek i 3 bloki wyglądają jednak świetnie, a ja czekam na mecz, w którym Davis będzie mógł więcej pograć przy lepszych sędziach. Nie muszę ukrywać też, że granie przy Hibbercie, Westcie czy Scoli to nie takie łatwe zadanie. Ocena: 5-

Jason Smith – ciężko ocenić jego występ, bo zagrał zaledwie 20 minut i wypadł przez faule. Na parkiecie grał w najlepszym dla Pelikanów momencie meczu, więc jest jedynym graczem z pierwszej piątki ze współczynnikiem na +. Świetnie spisał się na dystansie, gdzie głównie pick’n’pop bawił się obroną Pacers wspólnie z Holiday’em czy Evansem. Ocena: 3+

Tyreke Evans – fatalne spotkanie debiutującego w koszulce Pels Evansa. Zdobył zaledwie 4 punkty (2-8 z gry), 2 zbiórki i 3 asysty w 23 minuty na boisku. Momentami wyglądał nieźle gdy przedzierał się z niewiarygodną łatwością przez obronę Pacers, ale to byłoby na tyle z plusów. Forsował rzuty, którymi Hibbert, West czy Mahinmi mogliby rozegrać mecz w siatkówkę. Największy problem wyglądał jednak wówczas gdy dostawał piłkę i chciał rozgrywać (w meczu z Magic wyglądało to fenomenalnie). Reke przedłużał akcję i głównie przez jego 10 sekund stania przy linii połowy Pelicans musieli oddawać nieprzygotowane rzuty z 1-2 sekundami do końca akcji. Miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej. Ocena: 1+

Arinze Onuaku – przy problemach z faulami Smitha i nieobecności Andersona dostał aż 15 minut i wykorzystał je bardzo dobrze. Swoim wielkim ciałem doprowadził do wielu problemów w ataku Pacers. Nieźle wymusił 2 faule i zebrał 5 piłek oraz rozdał 3 kluczowe podania. Bardzo dobre zawody debiutanta Onuaku. Ocena: 3+

Greg Stiemsma – dostał podobnie jak Arinze około 15 minut. Zebrał 5 piłek, ale naturalnie popełnił też 4 faule. Nie wyglądał jednak już aż tak źle jak w preseason. Ocena: 2+

Morrow, Roberts, Thomas – podczas swoich minut nie zrobili nic nadzwyczajnego. Żaden z nich nie był w stanie zdobyć więcej niż 2 punkty. Zwłaszcza od pierwszych dwóch wymagam o wiele więcej – pewnego zrywu i pociągnięcia drużyny. Zarówno Morrow jak i Roberts dysponują świetnym rzutem, którego dzisiaj zupełnie nie wykorzystali. Kto wie czy gdyby nie trafili 1-2 trójek to cieszylibyśmy się teraz ze zwycięstwa nad Pacers. Ocena: 2

W ekipie z Indianapolis najlepiej wypadł Paul George (32 pkt, 6 zb, 5 ast), David West (12 pkt, 7 zb, 5 ast) oraz Lance Stephenson (16 pkt, 8 zb, 4 ast) i George Hill (19 pkt, 4 ast). Ławka Pacers zdobyła zaledwie 10 punktów, szkoda, że Pelicans nie wykorzystali odpowiednio tego faktu.

Następne spotkanie New Orleans Pelicans rozegrają w nocy z piątku na sobotę z Orlando Magic (0:00). Później czeka nas spotkanie back-to-back z Charlotte Bobcats na własnym parkiecie.