Mecz w FedExForum bardzo przypominał początkowo starcie w Nowym Orleanie, gdy Pelikany przyjmowały u siebie Słońca z Arizony. Genialna pierwsza kwarta (33 – 18), kontynuowanie tego samego na początku drugiej ćwiartki i w końcu nieco załamanie formy (18 – 23). Pels nie popełnili jednak tego samego błędu co dzień wcześniej i na drugą połowę wyszli w pełni skoncentrowani.
Bardzo dobrze 12 minut miał kolejny raz Anthony Davis, a wspierany był przez Ericka Gordona, Tyreke’a Evansa oraz Jrue Holidaya. Pellies wygrali 28 – 16, ale rozluźnienie i słabsza gra ławki rezerwowych dały o sobie znać w ostatniej części spotkania. Niedźwiadki nie dały jednak za wygraną – bez swoich głównych zawodników z prawie 30-punktowej przewagi zeszli do niebezpiecznej granicy 8 „oczek”. Monty Williams zareagował jednak wprowadzeniem swoich podstawowych graczy i Pelicans mogli się cieszyć drugą wygraną w sezonie i pierwszą na wyjeździe.
Drużyna prowadzona przez nowego trenera w lidze – Davida Joergera od początku sezonu nie wygląda zbyt dobrze. Zespół stracił przede wszystkim swoją siłę defensywną, którą potrafili zatrzymać najlepsze ofensywy NBA. Grizzlies słabo prezentują się również w ataku, który nie wygląda wcale lepiej od tego sprzed roku, a tak właśnie ponoć miało być. Jedynym plusem w tegorocznej kampanii to jak na razie jedynie postawa Mike’a Conley’a (dziś – 26 punktów, ale także tylko 1 asysta) oraz Zacha Randolpha. Ten drugi opuścił dzisiejsze starcie po 8 minutach gdyż jego narzeczona urodziła mu synka (gratulacje!). Pomóc tej dwójce nie chce do tej pory Marc Gasol, który nie potrafi odnaleźć siebie i szuka wciąż formy (dziś jedynie 11 punktów i 1 zbiórka). Najlepszy obrońca roku 2012 został dziś totalnie zdominowany przez Anthony’ego Davisa, który wcale nie miał aż tak dobrego dnia jak poprzednio.
Kluczem do dzisiejszego sukcesu okazała się bardzo dobra obrona – kolejny znakomity występ w przechwytach (10 – 5) i szanowaniu piłki (13 – 18). To co dało nam jednak tak naprawdę zwycięstwo to genialna postawa strzelecka w pierwszej połowie, gdzie dosłownie Pelicans bombardowali gospodarzy rzutami z półdystansu – pierwsza kwarta to 70% z gry! Niepotrzebne były wówczas nawet punkty w „pomalowanym”.
OCENY:
Jrue Holiday – raz kolejny zaczął spotkanie od dwóch strat. Później jednak zaczęło być tylko lepiej i nieźle prowadził grę, nie bojąc się przy tym oddać rzutu z dystansu. Wciąż jednak nie jest w formie w jakiej być powinien All-Star sprzed roku. Jest bardzo pasywny, zbyt wolny i boi się podjąć jakiekolwiek ryzyko rozprowadzając piłkę – Anthony Davis czeka jedynie na dobre podanie pod koszem, lecz nie może go dostać. Wydawało się, że takie problemy były jednie z Greivisem Vasquezem, lecz póki co jest jeszcze gorzej niż rok temu. 11 punktów, 2 przechwyty i więcej strat niż asyst (4-3). Dał sobie też rzucić aż 21 punktów Mike’owi Conley’owi. Gdy był jednak na parkiecie to miał najlepsze z drużyny +19 (wraz z Gordonem) i w sumie jedynie to go ratuje od dzisiejszej bardzo słabej oceny. Ocena: 3
Eric Gordon – rzucający obrońca jest w bardzo dobrej formie. Jego łatwość w przedostawaniu się pod kosz i w kończeniu tam swoich akcji wymuszając wiele fauli jest nieprawdopodobna. W 33 minuty zdobył dzisiaj 19 punktów, miał też 4 zbiórki i 2 asysty. Jeżeli jego skuteczność z gry w następnych meczach polepszy się o kilkanaście procent to jego wyniki punkowe mogą wyglądać wkrótce fenomenalnie. Bez niego nie wygralibyśmy dzisiaj tego meczu. Ocena: 4+
Al-Farouq Aminu – po cichu w 24 minuty zdobył 9 punktów i miał 7 zbiórek. Czyli to czego od niego oczekujemy. Bardzo dobra obrona i praktycznie wyeliminowanie z gry Pondextera czy Prince’a (oboje w sumie zaledwie 4 punkty w 32 minuty). Kolejny raz pokazał się z dobrej strony w ofensywie, gdzie oddał kilka celnych rzutów z półdystansu i wykorzystał raz bardzo dobrze swoje warunki fizyczne przebijając się przez obronę Tayshauna i zdobywając łatwe punkty spod kosza. Ocena: 3+
Anthony Davis – kontynuuje swój bestialski sezon. Zdominował dzisiaj w obronie Marca Gasola i to właśnie młodziutki Davis wyglądał dzisiaj bardziej jak najlepszy obrońca ligi. W jednej akcji z takim impetem zablokował Hiszpana, że wszyscy ludzi zebrani w hali w Memphis martwili się czy temu nic się nie stało. Zdobył 18 punktów, 9 zbiórek, 2 asysty i wszechstronnie 3 przechwyty oraz 3 bloki. Nie dał sobie rzucić łatwych punktów Leuerowi czy Koufosowi. Jestem jednak ciekawy jak jego dyspozycja wyglądałaby gdyby radzić musiał sobie z Randolphem. The Brow skupiając się na obronie nie wyglądał świetnie w ataku gdzie rzucał na zaledwie 36% skuteczności, ale raz kolejny był najjaśniejszą postacią na boisku. Ocena: 4+
Jason Smith – miał świetną pierwszą kwartę, gdzie był najlepszym punktującym drużyny. Jego rzut z półdystansu oparty takimi rozmiarami chciałaby niejedna drużyna walcząca w tym roku o mistrzostwo. W późniejszym etapie meczu nieco przygasł przez problemy z faulami, ale i tak zdołał zanotować przy swoim nazwisku 10 punktów i 4 zbiórki. Nieźle sprawdził się również w pojedynkach z Gasolem. Ocena: 4-
Tyreke Evans – Debiutant Roku z Sacramento prawdopodobnie wraca wreszcie do siebie. W drugiej połowie był najlepszym punktującym, zbierającym i asystującym Pelikanów. Nieźle atakował obręcz i szukał wolnych kolegów za łukiem. Reke miał dziś w sumie 17 „oczek”, 7 zbiórek, 4 asysty, 1 blok i 3 straty. Trafił też blisko 60% swoich rzutów (7-12). Jeżeli popracuje jeszcze nad swoimi decyzjami na boisku, a jego wejścia pod kosz będą kończone na wyższej skuteczności to wreszcie będziemy mieli jednego z najlepszych rezerwowych ligi. Ocena: 4+
Greg Stiemsma – wchodzenie do gry z ławki służy skromnemu zawodnikowi z Wisconsin. Zdobył dzisiaj 4 punkty i zebrał 5 piłek. To co jednak najważniejsze to dobrze wywiązał się z roli obrońcy Marca Gasola, którego kilkakrotnie wyprowadził porządnie z równowagi na tyle, że Hiszpan nie chciał wracać na parkiet. Ocena: 4-
Anthony Morrow – zdobył 7 punktów na 50% skuteczności. Dzięki swojemu doskonałemu rzutowi jest w rotacji przed Austinem Riversem i jeżeli Morrow nie będzie zawodził swoją skutecznością z dystansu nie zapowiada się nic na zmiany. Dobre wejście z ławki najstarszego zawodnika Pels. Ocena: 3+
Brian Roberts – nie dał dzisiaj tyle z ławki co zwykle, ale tradycyjnie dorzucił od siebie kilka punktów z dystansu. Zaaplikował 5 punktów, 2 zbiórki i 3 asysty. Ocena: 3+
Drugi mecz rozegrał (jeżeli tak to można nazwać) Austin Rivers, który na parkiecie pojawił się na 5 ostatnich sekund drugiej kwarty. Niecałe 4 minuty dostał Lance Thomas, a żadnej szansy gry nie mieli Arinze Onuaku i Jeff Withey.