New Orleans Hornets po porażce przeciwko Los Angeles Lakers musieli się szybko pozbierać bo na drugi dzień zmierzyli się z Utah Jazz. Monty Williams postanowił oszczędzić kolana Erica Gordona nie wystawiając go na parkiet w meczu.
Niestety, brak Erica odbił się na grze Hornets i odnieśliśmy już druga porażkę na przełomie 48 godzin. Znów zabrakło nam skuteczności w końcówce spotkania i ostatecznie Utah wygrali mecz 104:99.
Gdy tylko ujrzałem w Starting Lineups Rogera Masona pomyślałem ” to będzie ciężki mecz” i niestety moje słowa się sprawdziły. Po raz kolejny uświadomiłem sobie, że bez Erica Gordona nasza ofensywa nie istnieje. Nie ma osoby, która weźmie na siebie ciężar gry w końcówce. Podobnie było w Staples Center, tam także przegraliśmy w ostatniej minucie, dziś było identycznie.
Media minionej nocy mniej pisały o spotkaniach, a o wielkim transferze Gay’a do Raptors czy odejściu wiecznego Tay’a Prince’a z Detroit do Memphis. Dla nas oczywiście największym wydarzeniem był mecz w Salt Lake City.
Pierwsza kwarta należała do gości z Nowego Orleanu, ”Szerszenie” prowadziły już nawet różnica 10 punktów za sprawą rzutów zza łuku Ryana Andersona, który otrzymywał świetne podania od rozgrywającego Greivisa Vasqueza.
Po krótkiej przerwie do głosu zaczęli dochodzić gospodarze, już w pierwszej akcji Randy Foye popisał się akcja 3+1, po bezmyślnym faulu Austina Riversa. Rezerwowi Hornets roztrwonili przewagę z początku meczu w przeciągu 4 minut, popełniając fatalne błędy w defensywie, dlatego Utah Jazz na przerwie schodzili już prowadząc 51-47.
Kolejna cześć spotkania była już zdecydowanie bardziej wyrównana. Obie drużyny szły punkt za punkt. Warto pochwalić pojedynek centrów Lopeza z Jeffersonem. Bardzo mocno odgrywali role w spotkaniu, wykorzystując swój wzrost oraz zasięg ramion. Ostatnie pięć minut były bardzo nerwowe.
Anthony Davis wykonał świetną akcje w ofensywie i zmniejszył przewagę Jazz do 5 punktów. Kolejne minuty to coraz mniejsze prowadzenie ”Jazzmanów”, po dobrej akcji Vasquez trafił na 90-93. Niestety dalej pierwsze skrzypce odgrywał Al Jefferson. Bardzo łatwo poradził sobie z centrem Hornets, oddał rzut i ostatecznie przeważył szale zwycięstwa na korzyść Utah.
Zdecydowanie zabrakło nam w końcówce spotkania Erica Gordona, który mógłby poprowadzić drużynę w ostatnich minutach. Monty Williams uznał, że kolana Erica nie mogą być obciążane tak często, dlatego dziś Erica na zobaczyliśmy.
Statystyki
Najskuteczniejszy w barwach Hornets był Greivis Vasquez notując double-double na poziomie 17 punktów, 13 asyst i 3 zbiórek. Robin Lopez dołożył 15 ”oczek”, Anthony Davis 14. Al-Farouq Aminu zebrał aż 13 piłek, warto pochwalić go za ostatnie spotkania bardzo poprawił swoją grę.
Z ławki najlepszy był Ryan Anderson 16 pkt oraz Jason Smith 10. Austin Rivers po raz kolejny udowodnił, że nie należy mu się występ w Rising Stars grał zaledwie 5 minut. W tym czasie udało mu się jedynie wyrwać faul, który zaowocował akcją 4 punktową, nic więcej.
Dobre spotkanie w Utah rozegrali Al Jefferson (22 punkty, 5 zbiórek) oraz Paul Millsap, który podobnie jak Vasquez zaliczył podwójną zdobycz ( 25 punktów, 10 zbiórek). Randy Foye (14), Marvin Williams (11).
Kolejnym przeciwnikiem New Orleans Hornets będą Denver Nuggets