DMC żegna Sacramento

Pozyskanie DeMarcusa Cousinsa to dla każdego fana Pels rewelacyjna wiadomość, choć jeszcze niedawno koszykarz chciał na stałe związać się z Kings, co tłumaczy emocjonalne pożegnanie z Sacramento.

Nowy Orlean w ostatnich dniach znalazł się na czołówkach wszystkich serwisów koszykarskich z racji na Mecz Gwiazd NBA, tytuł MVP dla Anthony’ego Davisa, a w końcu transferowy hit w postaci sprowadzenia DeMarcusa Cousinsa.

Dla kibiców Pelicans były to niezapomniane dni, co w połączeniu z odbywającym się właśnie w Big Easy festiwalem Mardi Gras powinno stworzyć wrażenia na całe życie.

Najważniejsze jest jednak w tym momencie to, co przyniesie nam sprowadzenie DMC, który w połączeniu z Davisem ma stworzyć topowy duet podkoszowy.

Uśmiech zapewne jeszcze nie zszedł z twarzy Davisa. Nasz silny skrzydłowy jeszcze nigdy wcześniej nie zdobył tytułu MVP, a na dodatek sprowadzenie Cousinsa, znanego także pod przezwiskiem „Boogie”, znacznie wzmacnia szanse drużyny sukcesy w lidze.

„To był niewiarygodny weekend. Zostałem MVP w Meczu Gwiazd, a teraz dowiaduję się, że dołączy do nas „Boogie”. Chyba lepiej już być nie może”, cieszył się Davis w rozmowie dla serwisu ESPN.

„Boogie” spędził w Sacramento całą swoją dotychczasową karierę w NBA, debiutując w 2010 roku. Utalentowany 26-latek już trzeci rok z rzędu wziął udział w Meczu Gwiazd, a w lecie przywiózł z igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro złoty medal.

W jego imponującym dorobku brakuje niestety występów w playoffach NBA – Kings po raz ostatni pokazali się w fazie finałowej w sezonie 2005/06, odpadając już po pierwszej rundzie.

Cousins nie miał jeszcze szansy poznać smaku rywalizacji w playoffach ligi koszykówki NBA, ale już wkrótce może to ulec zmianie. Pels znajdują się bardzo blisko czołowej ósemki Western Conference, a typowania wysoko oceniają ich szanse na awans.

Co ciekawe, reprezentant USA ostatnio wspominał, że chciałby spędzić z Kings resztę swojej kariery, chociaż w trakcie jego kariery w Sacramento nie brakowało kontrowersji i nieporozumień.

Relacje DMC ze zwolnionym w 2012 roku trenerem Paulem Westphalem nie były najlepsze, kilkakrotnie pojawiały się też problemy z dyscypliną, lecz mimo wszystko koszykarz przez lata mocno związał się z drużyną i miastem.

Tuż przed swoim wyjazdem do Nowego Orleanu, Cousins wystąpił przed mediami, oficjalnie żegnając się z Sacramento. Krótki filmik z wystąpienia „Boogiego” udostępnił na swoim profilu Twitter Carmichael Drive, dziennikarz miejscowej stacji The Drive 1140, a prywatnie przyjaciel Cousinsa.

„Moja miłość do tego miasta nigdy się nie zmieni”, powiedział „Boogie” łamiącym się głosem, odwracając się na chwilę od zgromadzonych.

„Moja miłość do tego miasta nigdy się nie zmieni. Nawet kiedy odejdę, to uczucie nigdy nie osłabnie. Dalej będę się troszczył o tutejsze dzieciaki, każda rodzina i dusza w tym mieście ma dla mnie duże znaczenie.”

„Nic się nie zmieni. Będę jedynie występował w innych barwach. To jest w porządku, bo moja miłość do tego miasta będzie ciągle żywa”, dodał.

Cousins przez wiele lat hojnie wspierał miejscowe organizacje charytatywne, nie szukając przy tym rozgłosu. Z jego inicjatywy co roku odbywały się darmowe obozy koszykarskie dla dzieci z biednych rodzin, fundowane były stypendia i wiele innych.

Choć nie będzie go już w Sacramento, to na jego obecności, i to nie tylko na parkiecie, na pewno zyska Nowy Orlean. Oczekiwania są wysokie, ale jednocześnie warto pamiętać, że sprowadzenie DMC, w gruncie rzeczy, kosztowało bardzo niewiele.

Pels pozyskali od Sacrament Kings Cousina oraz Omriego Casspiego, w zamian wysyłając do kalifornijskiego klubu Buddy’ego Hielda, Tyreke’a Evansa, Langstona Gallowaya, a także pick w pierwszej i drugiej rundzie draftu (2017).

Patrząc na potencjalny zwrot, koszt tej ‚inwestycji’ jest tak naprawdę niewysoki. Co więcej, general manager Kings, Vlade Divac, przyznał, że dwa dni przed transferem do Pels pojawiła się jeszcze lepsza oferta.

„Każdy chce dobić targu w najlepszy możliwy sposób. W tym momencie oferta Pelicans była dla nas najlepsza.”

„Czekając do trade deadline najprawdopodobniej nie otrzymalibyśmy więcej, bo jeszcze dwa dni temu wpłynęła do nas lepsza oferta”, ujawnił.

Divac nie chciał doprecyzować, który klub interesował się pozyskaniem Cousinsa, lecz w tej chwili jest to bez znaczenia.

Pels i „Boogie” połączyli już siły, a temperamentny zawodnik to dla naszej drużyny istotne wzmocnienie. Jak widać z jego czasu w Sacramento, jego rola jest duża nie tylko na parkiecie, ale również poza nim.