Draft 2017: Cameron Oliver

Pelicans nie mieli szczęścia w loterii draftu. Zresztą, tak naprawdę to na co komu ta pierwsza runda? Pels, drugi rok z rzędu, przyjdzie rozpocząć draft z numerem #40 w swojej talii kart. Jest to zdecydowanie numer, z którym można wybrać zawodnika zdolnego solidnie wesprzeć duet Ice & Fire. Wystarczy spojrzeć na to, ile drugorundowych wyborów podbija NBA – Draymond Green, Nikola Jokić, Malcolm Brogdon, czy nawet Tyler Ulis i Richaun Holmes. Dlatego należy pamiętać o tym wyborze. I zastanowić się nad tym, kogo mogą wybrać. Na pierwszy ogień idzie skrzydłowy z Nevady – Cameron Oliver.

Cameron Oliver

F

Ur. 11 lipca 1996 w Oakland, California

6’8 1/4″

239 lbs

16.0 PPG
8.7 RPG
1.8 APG
0.8 SPG
2.6 BPG
2.4 TOPG
2.9 FPG
46.5% FG
69.2% FT
38.4% 3PT
22.6 PER

Porównanie: Paul Millsap

Plusy:

+ atletyzm
+ nieskończona energia
+ obrona obręczy
+ zbiórka
+ skuteczny i pewny rzut
+ solidna face-up game

Minusy:

– nierówność
– ubogi arsenał tyłem do kosza
– wizja i inteligencja

Cameron to zawodnik, który niewątpliwie jest w stanie pomóc Pels od zaraz. Jest to również jeden z lepszych prospektów do zastąpienia Dante Cunninghama.

Spędził w barwach Nevady dwa sezony, w drugim notując duże postępy. Już jako freshman błyszczał, notując między innymi rekordowe dla konferencji Mountain West 24 zbiórki w jednym spotkaniu. I to jest właśnie Oliver. Jednego dnia potrafi zdominować spotkanie, drugiego całkowicie zniknąć.

Kiedy dominuje, jest transcendentny. Pod koszem trafia ze skutecznością 75%. Potrafi wykreować swój własny rzut na półdystansie, chociaż mógłby poprawić jego skuteczność. Jego ofensywa była jednak rozłożona dosyć nietuzinkowo: 24% w pomalowanym, 36.4% na półdystansie, 39,6% zza łuku. Na jednym kroku potrafi zgubić większość czwórek. Jego atletyzm pozwala mu grać na trójce. Jest bardzo szybki i skoczny, ale brakuje mu zwinności. Gra z niesamowitą energią, co często widać w jego wsadach. Taki zestaw umiejętności jest bardzo intrygujący do parowania z wysokimi grającymi w post (AD/DMC).

Lecz jego największy talent jest po drugiej stronie parkietu. Cameron to elitarny blokujący. Jego % zablokowanych rzutów wynosi 8.3 (dla porównania, % lidera NBA w blokach, Rudy’ego Goberta w tym sezonie wyniósł 6.4). Ośmiokrotnie zanotował co najmniej cztery bloki. Poza tym, jest solidnym defensorem, zdolnym kryć znaczną większość czwórek i część trójek.

Na zbiórce także prezentuje wysoki poziom, ale jego gra na tablicach rywali była gorsza niż w pierwszym sezonie. Stał się za to pewniejszy na własnej tablicy. Wciąż jednak potrafi zdominować zbiórkę w losowym spotkaniu.

Słowo klucz: losowym. Tak jak zostało powiedziane wcześniej, Oliver raz dominuje, raz nie istnieje. Przykład? Proszę bardzo. Półfinał konferencji z Fresno State: 27 punktów, 7 zbiórek, 3 przechwyty, 3 bloki, 5/7 zza łuku i pełne 40 minut na parkiecie. Dzień później, finał konferencji: 4 punkty, 14 zbiórek, 2 bloki, 2/9 z gry, 0/4 zza łuku i 28 minut na parkiecie. Warto nadmienić, iż tuż przed turniejem konferencji, Oliver przeciwko Colorado State (rywal z finału) zaliczył linijkę 29/17/1/2/2. Taka nierówność nie może mieć miejsca w NBA.

Skauci zarzucają mu również stosunkowo słaby zestaw rywali, przeciwko jakim było mu dane grać i brak ogrania przeciwko silniejszym przeciwnikom. I faktycznie, klasa rywali Nevady nie powala. Ale Oliver nie zawiódł, jako jedyny z zespołu, w March Madness, przeciwko czempionom Big 12 – Iowa State, rzucając im 22 punkty, zbierając 7 piłek oraz dodając 4 bloki.

Po stronie wad należy dodać jego wątpliwą inteligencję i wciąż ograniczoną wizję. Oliver polega na czystych instynktach, aniżeli zrozumieniu gry i miewa momenty, kiedy potrafi się całkowicie zagubić i załamać defensywę zespołu. Wizja także jest elementem, na który należy położyć duży nacisk, by go poprawić. Oliver ściąga na siebie podwojenia i ogólnie, uwagę rywali. Niestety w większości przypadków nie dostrzega niepilnowanych kolegów z zespołu i forsuje akcje pod siebie. Należy jednak docenić, iż w drugim sezonie notował o asystę więcej oraz podwoił swój assist rate.

Problemem może być także jego wzrost, wynoszący „marne” 6’7″ bez butów. Nadrabia to jednak ponad siedmiostopową rozpiętością ramion (konkretnie 7’1 1/4″), dającą mu całkiem pokaźny zasięg.

Czy jest on warty #40? Jak najbardziej. Osobiście uważam, iż jest wart nawet końcówki pierwszej rundy. Posiada wyjątkową wszechstronność, którą można bardzo interesująco wpleść w zespół, dowolnie jaki, niekoniecznie Pelicans. Jest to wysoki, któremu można dać piłkę, ale także wysoki, który gra naprawdę dobrze bez piłki (należy wspomnieć o jego potencjale na ścięcia). Jeśli jeszcze doda do tego wszystkiego kilka zagrań w post oraz polepszy wizję, będzie ciężki do powstrzymania w ataku. Jeśli zrozumie grę, wyrośnie na świetnego zawodnika. Niechaj trafi do Pelicans, by wraz z Ice & Fire oraz Cheickiem Diallo stworzyć potężny kwartet wysokich. Ba, niechaj gra na trójce, jeśli będzie konieczne. Właśnie kimś takim należy zastąpić Dante. Energia i wszechstronność. Ogień i lód w jednym ciele.