Nie zwalniamy tempa. Pelicans są na skraju utraty Dante Cunninghama, a wobec niepewnego stanu zdrowia Quincy’ego Pondextera ciężko nie myśleć nad sprowadzaniem pomocy dla Solomona Hilla na trójce. Klasa ta jest jednak bardzo dobrze obsadzona na pozycji niskiego skrzydłowego, nawet w drugiej rundzie. Ich ukazanie rozpocznie szwajcarski scyzoryk z Kansas – Wesley Iwundu.
Wesley Deshawn Iwundu
SF
Ur. 20 grudnia w Houston, Texas
6’6 3/4″
193 lbs
13.0 PPG
6.3 RPG
3.5 APG
1.0 SPG
0.3 BPG
2.3 TOPG
1.8 FPG
48.1% FG
76.7% FT
37.6% 3PT
20.1 PER
Porównanie: Thabo Sefolosha
Plusy:
+ warunki fizyczne
+ atletyzm
+ defensywa
+ zbiórka
+ wykończenie pod koszem
+ PG skills
+ zdolny do gry niemal na każdej pozycji
Minusy:
– rzut
– siła
– brak aspektu, w którym by dominował
– sufit
Iwundu dla niektórych jest postrzegany jako wybór nawet i pierwszorundowy. Nietrudno zobaczyć dlaczego. W erze position-less basketball, tak wszechstronny zawodnik jest złotem. Nie ma aspektu gry, w którym Iwundu byłby słaby. Może grać na każdej pozycji, za wyjątkiem pozycji centra (chyba, że nabierze 30 funtów; w takim wypadku jak najbardziej).
Ma naprawdę dobre warunki fizyczne, połączone z bardzo solidnym atletyzmem. Do 6’7″ wzrostu dorzuca 7’1 rozpiętości ramion oraz 8’9 1/4″ zasięgu. Jego atletyzm to odwzorowanie jego spektrum umiejętności. Jest szybki, zwinny i skoczny, ale nie należy do gatunku tych superatletycznych skrzydłowych. Musi jednak nabrać masy, gdyż póki co jej bardziej dwójką na warunki NBA.
Jego najlepsza zdolność, to zdecydowanie jego obrona jeden na jednego. Grał w zespole nakierowanym na defensywę. Bardzo dobrze rozumie jak należy bronić. Jego atletyzm i praca na nogach pozwalają mu utrzymać mniejszych i szybszych zawodników. Stałe się rozwija w tym aspekcie, a jego ostatni sezon w barwach Kansas State był jego najlepszym po bronionej stronie parkietu. Mógłby być większą prezencją w grze poza piłką. Jego długość rąk zdecydowanie mu to umożliwia. Jest świetny na własnej tablicy.
W ofensywie tym, co to wyróżnia, jest jego gra na piłce. A mianowicie mowa o zdolnościach rozgrywającego. Iwundu często był głównym prowadzącym grę Wildcats. Trenerzy Kansas State stale przez okres jego gry na kampusie przygotowywali go do roli rozgrywającego. Przewodzi kontrom, w których sprawuje się bardzo dobrze. Coraz pewniej czuje się z piłką w ręce. Coraz lepiej kontroluje tempo. Kozłuje pewnie, bez szaleństw. Potrafi pokonać obrońcę za jego pomocą. Bardzo dobrze operuje w P/R. Idealny drugi/trzeci prowadzący.
Jeśli chodzi o zdobywanie punktów, to najlepiej czuje się atakując obręcz. Jest to również główne źródło jego punktów. Ma świetny pierwszy krok. Bardzo dobrze kończy pod koszem (62.5%). Bez trudu gra nad obręczą. Dobrze ścina. Solidnie zbiera na tablicy rywali, często zdobywając po nich punkty.
Największą bolączką Wesa jest rzut. Stale się poprawia, ale jeszcze niedawno zmieniał jego mechanikę. Najlepiej prezentuje się na linii rzutów wolnych. W minionym sezonie w końcu zaczął oddawać więcej trójek (2.4) – 1.5 więcej na mecz niż na trzecim roku. Niemniej wciąż wymaga on wiele pracy, a zawodnik znowu będzie musiał pracować nad mechaniką, z powodu zmiany dystansu trójki. Potencjał niewątpliwie jednak jest. Jego rzut po koźle również może okazać się skuteczną bronią w przyszłości, zwłaszcza w akcjach P/R.
Można również się przyczepić, iż Iwundu w żadnym aspekcie nie jest wybitnym zawodnikiem. Jego zaletą jest jego wszechstronność. Ma także ograniczony sufit, a w tym roku skończy 23 lata. To niemal gotowy zawodnik.
Niemniej Wesley to bardzo intrygujący zawodnik. Role-player idealny. Świetny z piłką, świetny bez piłki. Dobrze broniący. Atletyczny. Iwundu to ktoś, kim chcesz otoczyć swoje gwiazdy. Niech tylko doda do tego wszystkiego pewny rzut. Taki zawodnik w drugiej rundzie to skarb (cc: Draymond Green raz jeszcze). Przy większych minutach śmiało będzie mógł flirtować z triple-double.
Niewątpliwie ktoś taki przyda się Pelicans. Z marszu byłby w stanie zastąpić Dante. Jego wachlarz umiejętności pozwala rzucić go na dowolną pozycję. Może nie tylko przejąć rolę Dante, ale częściowo także rolę Tyreke’a Evansa. Takich zawodników nie ma wiele, a Pels nie wyszli by na złe, mając kogoś kto może grać na każdej pozycji, biorąc pod uwagę ich zamiłowanie do kontuzji. Niech tylko dotrwa do czterdziestki.