Dzisiaj Anthony Davis nie zbliżył się nawet do swoich zdobyczy z ostatnich dwóch meczów. Rzucił jednak przyzwoite 18 punktów, zebrał 5 piłek oraz 3 razy udało mu się zablokować rywala. Nie można mieć do niego pretensji. Oprócz Davisa w meczu uczestniczyło jeszcze 12 innych zawodników i tylko Moore zagrał na dobrym poziomie również zdobywając 18 punktów.
W tym spotkaniu, podobnie jak w poprzednim, przeciwnik, z którym się mierzyliśmy stoi wyżej od nas, więc spodziewałem się porażki, ale nie w takim stylu. Liczyłem, że pokażemy charakter i będziemy walczyć jak w meczu z GSW. Ostatecznie przegraliśmy 79-98 i w tym momencie nasz bilans wynosi 0-3.
Spurs wygrali to spotkanie przede wszystkim dzięki słabej skuteczności Pelicans w rzutach za 3 punkty. Ostrogi zza łuku rzucały na poziomie 41,7% (10/24) przy naszych marnych 17,4% (4-23!!!). Jeśli do kogoś ta informacja nie dotarła to powtórzę 4 na 23! W dzisiejszej NBA gdy te lepsze zespoły mają statystyki na poziomie około 40%, takie coś nie przejdzie.
W naszej ekipie można jeszcze wyróżnić Cunningham’a za 9 punktów i najlepszą skuteczność w rzutach zza łuku, gdyż na trzy takie próby trafił dwa razy. Sami widzicie, że jesteśmy w takiej sytuacji gdzie Dante jest najlepszym rzucającym z dystansu.
Oh, Buddy… Dziś pierwszoroczniak Pelicans zdobył 8 punktów. Trochę lepiej niż poprzednio, ale mimo to dalej sprawia wrażenie, że psychicznie nie daje rady. Gdzie się podziała jego pewność siebie i to z czego słynął w NCAA, czyli rzuty z dystansu? Miejmy nadzieje, że w następnych spotkaniach będziemy go oglądać w takiej formie w jakiej był jeszcze w dwóch pierwszych meczach przedsezonowych.
To tyle jeśli chodzi o zawodników Pellies. Reszta, pomijając 4 wymienionych wyżej wypadła bardzo blado. Jeszcze przed startem preseason’u uważałem, że Solo to całkiem niezły deal. Dzisiaj zmieniam to zdanie o 180 stopni. Nie macie też wrażenia, że jego wyraz twarzy w każdym meczu mówi „nie wiem co tu robię”? Możliwe jednak, że tylko mi się tak wydaje.
W ekipie Spurs najlepiej spisał się Kawhi Leonard (20 punktów) i Patty Mills (18 punktów). Warto wspomnieć, że w przeciwnej drużynie nie wystąpili Tony Parker i Manu Ginobili.
Mecz był rozgrywany w formie back-to-back, więc w pewnym stopniu można usprawiedliwić ospałą grę Pelikanów, jednak mogliśmy pokazać więcej charakteru.
W następnym meczu, który odbędzie się w nocy z 1. na 2. października, Pels zmierzą się z Milwaukee Bucks. Tutaj nie ma innej opcji niż wygrana.