Pelicans już trzeci raz w sezonie mierzyli się przeciwko Minnesocie Timberwolves. Trzeci mecz i trzecia porażka, gdzie z każdym kolejnym spotkaniem graliśmy coraz gorzej. Zdecydowanie ta drużyna nam nie leży, chociaż w tym przypadku można wymienić wiele ekip… Pellies wrócili tym samym do bilansu 0.500. T-Wolves kontrolowali to spotkanie od początku do końca.
Nasza drużyna nie wykorzystała tego, że Timberwolves grali w formie back-to-back. Zawiodła u nas również skuteczność rzutów za trzy punkty. Na 29 prób tylko 6 było trafionych.
Już od początku musieliśmy gonić wynik. Do końca spotkania to się już nie zmieniło. Po pierwszej kwarcie przegrywaliśmy 36-12.
W drugiej kwarcie przewaga gospodarzy jeszcze bardziej się powiększyła. Na ponad minutę przed przerwą wynosiła ona aż 27 punktów. Pels zdołali jeszcze odrobić kilka punktów i T-Wolves prowadzili „tylko” 21 punktami.
Jakiekolwiek nadzieje na odmienienie losów tego spotkania zostały rozwiane w trzeciej kwarcie. Prowadzenie gospodarzy wynosiło 91-57. Później zespół z Minnesoty zaczął już trochę odpuszczać, mając już zwycięstwo w garści. Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 71-98.
W tym marnym dla nas meczu, czwarta kwarta była najlepsza. Mimo to przewaga gospodarzy nie spadła poniżej 17 punktów. Końcowy wynik : 98-116.
Jeśli chodzi o nasz zespół to najlepiej zagrał DeMarcus Cousins, który zdobył 23 punkty, 15 zbiórek i 5 asyst.
W drużynie Timberwolves aż 3 zawodników zdobyło 20 punktów lub więcej. Byli to: Karl Anthony Towns (21 punktów, 15 zbiórek), Jimmy Butler (21 punktów, 8 asyst) oraz Andrew Wiggins (20 punktów, 8 zbiórek).