Od kilku tygodni Nowy Orlean żyje sportem. Najważniejsza drużyna w mieście, jaką są New Orleans Saints, wygrała w ubiegły weekend swoje pierwsze spotkanie w Playoffs przeciwko Carolina Panthers. Nic więc dziwnego, że Pelicans zeszli na drugi plan. Nie ulega wątpliwości jednak, że Pels są sami sobie winni. Kiedy uwaga zaczęła się skupiać na drużynie Alvina Gentry’ego, kiedy wszystko wskazywało na to, że uda się rozpocząć zwycięski „run” – nie udało się.
Pelicans kolejny raz muszą więc zyskać w oczach fanów z Nowego Orleanu zaufanie. Udało się to rozpocząć w meczu z Detroit Pistons, których Pellies pokonali na własnym boisku 112 – 109.
Spotkanie świetnie zaczęło się dla gospodarzy, którzy wyszli szybko na 11-punktowe prowadzenie. Kolejny raz Pelikany pozwolili swoim rywalom na powrót do gry i pierwsza kwarta zakończyła się ostatecznie wynikiem 37 – 34. Od tej pory spotkanie wciąż oscylowało wokół kilkupunktowego prowadzenia.
W drugiej połowie swoje show zaczął Anthony Davis, który na piekielnie wysokiej skuteczności znów udowadniał, że uwielbia grać przeciwko Detroit. Miał dzisiaj 30 punktów i 10 zbiórek, a to wszystko z 14 rzutów z gry. W trzeciej kwarcie podczas atakowania obręczy niekomfortowo upadł na parkiet i miał problem aby się podnieść. Początkowo łapał się za nogę w okolicy kolana/łydki i utykając zszedł do szatni. Chwilę później pojawiła się informacja, iż lider zespołu nie wróci już do gry przez kontuzję kostki.
Na ten moment nie jest wiadome jak poważny to uraz.
Po przedwczesnym zakończeniu meczu dla Davisa, grę natychmiast przejął DeMarcus Cousins. Boogie po pierwszej połowie miał zaledwie 2 punkty, a po zejściu Davisa wciąż tylko 4. To się jednak bardzo szybko zmieniło. Jego efektowne wejścia pod kosz, którymi raz po raz dręczył podkoszowym Pistons, doprowadzały Stan Van Gundy’ego do szału. Coach Pistons prosił o czas na żądanie, ale obrona z Detroit nie potrafiła znaleźć odpowiedniego sposobu na zatrzymanie Cousinsa i spółki.
W ostatnich minutach drużyny szły łeb w łeb, ale to Pelicans tym razem udało się dowieźć wynik do końca.
Boogie skończył mecz z 20 punktami i 10 zbiórkami. Kluczowym zawodnikiem, o którym wciąż za mało się mówi, a jest w tym sezonie świetny – był E’Twaun Moore. Miał 23 punkty (11/14 z gry).
Jrue Holiday zapisał przy swoim nazwisku 14 punktów i 4 efektowne bloki. Rajon Rondo miał 12 „oczek” i 15 kapitalnych asyst.
Osłabionych brakiem Reggiego Jacksona Pistons, prowadzili Tobias Harris (25 pkt, 4 ast) i Avery Bradley (24 pkt, 6 ast). 16 punktów i 14 zbiórek dał od siebie również Andre Drummond, który wrócił do Nowego Orleanu po kontuzji.