Game #40: Łatwe zwycięstwo w Ohio

New Orleans Pelicans po dotkliwej porażce na Brooklynie, pojechali do Cleveland gdzie cel mógł być tylko jeden – zwycięstwo. I to zwycięstwo tylko i wyłącznie w dobrym stylu, gdyż Cavaliers to aktualnie być może najsłabsza drużyna w lidze. Pelikany zdominowały rywalizację w stanie Ohio i już praktycznie po trzeciej kwarcie mogliśmy oglądać pojedynki rezerwowych. Pellies wygrali 133 – 98, ale o byciu pozytywnie nastawionym do następnych spotkań jeszcze rozmawiać nie możemy.

Pierwsza połowa jednak na to nie wskazywała. Pelicans mieli problem z upilnowaniem Kawalerzystów na dystansie. Trójki trafiał m.in. Collin Sexton, który po świetnym początku był później jedną z głównych ofiar Jrue Holidaya. Przełomowa okazała się być trzecia kwarta, w której Pelicans wygrali 37 – 20, a wynik wskazywał na blisko 30-punktową przewagę. Alvin Gentry pierwszy raz w tym sezonie mógł odetchnąć z ulgą i wpuścić na boisko swoich głębokich rezerwowych.

Kolejny jednak raz można mieć pretensje do Gentry’ego, iż zrobił to za późno. Kiedy Pellies prowadzili ponad 25 punktami na boisku przebywali jeszcze m.in. Julius Randle czy E’Twaun Moore. Ten drugi zderzył się kolanami z Collinem Sextonem i doznał urazu. Wciąż jednak nie wiemy czy to kontuzja kolana czy jednak uda i jak długo może potrwać jego przerwa w grze. Nie można ukrywać, że jeśli Moore wypadnie z gry na dłużej to Pellies znajdą się kolejny raz w poważnych tarapatach.

Pocieszające jest jednak to, w jaki sposób do gry po kontuzji wrócił Elfrid Payton. Z nim na parkiecie gra wydaje się być znacznie lepiej ułożona i spokojniejsza. Zawodnicy lepiej odnajdują się w swoich rolach, dużym beneficjentem jest tutaj Jrue Holiday, który ma więcej swobody w ataku. Dzisiaj 22 punkty i 4 trafione trójki.

Dobry mecz dał dziś też od siebie Julius Randle, który wciąż utrzymuje genialną formę pod nieobecność Nikoli Miroticia. Julius otarł się o triple-double z liczbami na poziomie 22 punktów, 12 zbiórek i 8 asyst. Anthony Davis dorzucił od siebie skromne, ale solidne 20 „oczek”, 10 zbiórek, 3 asysty, 4 przechwyty i 2 bloki.

Jakościowe minuty zaliczył również Darius Miller z ławki, który powoli wyrasta na najlepszego rezerwowego Pelikanów – pod nieobecność Miroticia przynajmniej. Miller złapał w tym sezonie już niezły rytm w grze i stał się znacznie bardziej pewny co do swoich umiejętności – 14 punktów, 4/5 za trzy.

 

Pelicans zagrają już jutro z Memphis Grizzlies, którzy po dobrym starcie znajdują się w kryzysie. Wygrana obowiązkowa, zwłaszcza iż może to być poważny rywal do walki o miejsce w playoffach.