Obecny okres jest dla Pelicans bardzo dużą szansą na odnalezienie tożsamości oraz złapanie wiatru w żagle. Terminarz jest bardzo sprzyjający i póki co Pels z niego skrzętnie korzystają, wygrywając właśnie trzecie spotkanie z rzędu – tym razem w Bostonie.
Pelicans zaczęli to spotkanie grając bardzo solidną defensywę. Choć wynik tego nie odzwierciedlał, Pels bardzo szybko przejęli inicjatywę w tym spotkaniu. Całkowicie wyeliminowali oni wpływ Kyrie’go Irvinga, który przez całą pierwszą połowę rzucił marne trzy punkty i wszystkie one przyszły w trakcie jednej serii rzutów wolnych. Po zaciętej grze, Pelicans świetnie rozegrali końcówkę kwarty, ostatecznie prowadząc 32-25 po trafieniu Jrue Holidaya. W drugiej kwarcie powtórzył się scenariusz pierwszej. Dominowała gra punkt za punkt, a Celtics, nawet bez Irvinga, nadążali za Pelicans. Wciąż to jednak przyjezdni kontrolowali wydarzenia na parkiecie i kolejna dobra końcówka pozwoliła im w końcu się urwać – na dziesięć punktów i 58:48 na koniec pierwszej połowy.
Niestety po przerwie się odmieniło – obudzili się Al Horford oraz, przede wszystkim, Kyrie Irving, rzucając 16 punktów w 4 minuty i doprowadzając do remisu. Wróciliśmy do gry punkt za punkty, ale Kyrie Irving zaczął co raz to bardziej dokuczać defensywie Pelicans. Dominował dalej Anthony Davis, który po rzuceniu 25 punktów w pierwszej połowie kontynuował swoją dobrą grę. To Davis i Jrue Holiday praktycznie we dwóch ciągnęli Pels w tej kwarcie. To właśnie oni odpowiadali za, kolejną już, świetną końcówkę, dającą im 7 punktów przewagi przed decydującą odsłoną. Ta zaś rozpoczęła się dobrze, od powrotu do dwucyfrowej przewagi, lecz tak szybko jak ona się pojawiła, tak szybko zaczęła się kurczyć. Celtics udało się ograniczyć AD, ale dopiero po sześciu minutach byli w stanie wyrównać. Niedługo po tym Irving wyprowadził ich na prowadzenie, od razu po tym asystując i dając C’s pięć punktów zaliczki, ale Ian Clark oraz Jrue uratowali sytuację. Davis swoimi jedynymi punktami tej kwarty wyprowadził Pels na prowadzenie w ostatniej minucie, ale Irving miał ostatnie słowo, wyrównując na 11 sekund przed końcem. Próba game winnera w wykonaniu Cousinsa już nie była skuteczna.
Mieliśmy więc dogrywkę, a ta, jak cały mecz, przebiegała punkt za punkt. Na 2:11 do końca Celtics prowadzili 113-110 po trafieniu Marcusa Smarta, ale od tego momentu nie zdobyli oni już żadnych punktów. Pels zdobyli 6, ostatecznie wyrywając, w pełni zasłużoną, wygraną z rąk gospodarzy. Anthony Davis skończył z 46 punktami oraz 15 zbiórkami, 23/4/7 dodał Jrue Holiday, a ważne 15 punktów z ławki dorzucił Ian Clark.