Game #45: Tak blisko… Mistrzowie NBA znów lepsi od Pelicans

Kiedy na niemal 4 minuty do końca trzeciej kwarty Pelicans prowadzili 16 punktami, wydawało się, że jeszcze tylko 16 minut porządnej gry bez większych błędów i uda się wreszcie pokonać Mistrzów NBA. To mogło być zwycięstwo na przełamanie, które pozwoliłoby Pelikanom uwierzyć we własne umiejętności po kiepskiej pierwszej części sezonu. Niestety, „porządna” gra nie wystarczyła.

Pelicans przegrali spotkanie w Oakland 140 – 147 po fenomenalnej grze. Kiedy jednak Stephen Curry złapał ogień w trzeciej kwarcie, było pozamiatane. 2-krotny MVP był dzisiaj nie do zatrzymania i niemal w pojedynkę wygrał ten mecz trafiając trójkę za trójką. Porażkę byłoby łatwiej przyjąć, gdyby Warriors byli faktycznie lepszą drużyną, ale to Pelicans w większej części spotkania przeważali i byli po prostu lepsi.

Curry skończył mecz z 41 punktami, trafiając 9 trójek. Pomógł mu też Kevin Durant, który uzbierał 30 punktów i 15 zbiórek.

Pelikanom nie pomógł nawet fantastyczny występ Nikoli Miroticia, który przypominał wreszcie gracza z początku sezonu. Niko był killerem w pierwszej połowie i to głównie za sprawą jego genialnej formie rzutowej, Pelicans udało się uciec. Dał z ławki 29 punktów w 29 minut.

Anthony Davis zgromadził na swoim koncie 30 punktów, 17 zbiórek i 7 asyst, ale brakowało z jego strony nieco skuteczności w decydujących minutach. Niestety przegrał nieco z dobrą obroną Draymonda Greena i Kevona Looneya. Miał jednak świetne wsparcie – 25/6/7 w wykonaniu Jrue Holidaya i 23/7 Juliusa Randle’a. Ze snu zimowego obudził się też E’Twaun Moore – 17 „oczek”.

9 punktów z ławki, dzięki 3 trafionym trójkom miał też Darius Miller.

Pelicans zagrali naprawdę świetny mecz, stawiając Mistrzom NBA cholernie trudne warunki. Talent jakim dysponują jednak Golden State Warriors to jakiś kosmos, któremu nie potrafi się przeciwstawić żadna drużyna w NBA. Kiedy Curry czy Durant postanowią przejąć mecz – to po prostu to robią. Kiedy jednak im nie idzie, to z tyłu czyha Klay Thompson, a już wkrótce DeMarcus Cousins. Absurd.

 

Pelicans mogą być jednak zadowoleni ze swojego występu. Przed nimi teraz bardzo ciężkie starcie z Portland Trail Blazers, którzy pojedynki z Pelikanami z pewnością biorą bardzo personalnie. Nowy Orlean musi jednak zagrać twardo, bo potrzebne są zwycięstwa. Zwłaszcza w takich meczach.