Wciąż nie zmienia się postawa New Orleans Pelicans w tym sezonie. Po zwycięstwie nad Memphis Grizzlies, była okazja aby przedłużyć serię zwycięstw do dwóch spotkaniach – i to bez Anthony’ego Davisa w składzie – Pelikany na własnym parkiecie byli jednak gorsi od Detroit Pistons, przegrywając 98 – 94.
Jest to o tyle przykre, gdyż jeśli się spojrzy w terminarz Pellies to Pistons wydawali się najłatwiejszym rywalem w ciągu następnych kilkunastu dni. Jeśli wygrywać bez Davisa, to właśnie z takimi rywalami. Detroit byli w dodatku również bez swojego drugiego najlepszego zawodnika – Andre Drummonda. To jednak nie pomogło Pels.
Pistons już na przełomie pierwszej i drugiej kwarty udało się zyskać komfortową przewagę na granicy 10 punktów. Dominujący był Blake Griffin, który kompromitował defensywę drużyny Alvina Gentry’ego. Griffin skończył mecz z 37 punktami, 9 zbiórkami i 7 asystami. To wydaje się i tak być łagodnym wymiarem kary, po tym jak Blake rzucił Pels aż 20 „oczek” w samej pierwszej kwarcie.
Poza Jrue Holidayem, w drużynie Pelicans po prostu brakuje dobrych zawodników. Sam Jrue nie dał rady postawić się drużynie z Mo-Town, nie wystarczyło jego 29 „oczek”, 7 asyst i 5 zbiórek. Nie dostał żadnej pomocy ze strony swoich kolegów. Jedynym jasnym punktem drużyny był jeszcze tylko Jahlil Okafor, który jako gracz pierwszej piątki zapisał przy swoim koncie 17 punktów, 10 zbiórek i aż 6 bloków.
Nikola Mirotić – 11 punktów, 4/12 z gry. Julius Randle – 13 punktów i 13 zbiórek.
Następne spotkanie Pelicans zagrają będąc w back-to-back, przeciwko Oklahoma City Thunder.