Pierwsze spotkanie po kontuzji Cousinsa. Niestety wracamy do bycia Pelikanami. Przez chwilę mogliśmy się pocieszyć dobrą grą naszego zespołu.Wczoraj została przerwana seria czterech zwycięstw z rzędu. Nasz przeciwnik, Los Angeles Clippers, zajmuje 9. miejsce, czyli wciąż liczy się w walce o playoffs. Oby nie okazało się, że ta porażka będzie kluczowa na koniec sezonu.
Początek nie wyglądał źle. W pierwszych 3 minutach wypracowaliśmy sobie wynik 11-2. Później Clippers odrobili większość strat, jednak Pels przed końcem pierwszej kwarty zdołali oddalić się na 8 punktów.
Druga kwarta również wypadła w naszym wykonaniu dobrze. Nasza przewaga wzrosła w pewnym momencie do 21 punktów. Przed końcem pierwszej połowy zmalała jednak do 11 oczek.
Druga połowa to katastrofa. W trzeciej kwarcie zdobyliśmy tylko 15 punktów, rzucając na poziomie 25%. Nic więc dziwnego, że straciliśmy prowadzenie, które udało się jeszcze odzyskać, ale tylko na 20 sekund.
Mimo fatalnej gry w trzeciej ćwiartce, szanse na wygranie tego spotkania, wciąż pozostawały. Kiedy do końca pozostała tylko minuta i 40 sekund, przegrywaliśmy tylko 3 punktami. Stratę mogliśmy jeszcze bardziej zmniejszyć, jednak wtedy Anthony Davis stracił piłkę. To wykorzystał Griffin, który rzucił nam trójkę. Było 102-108. Clippers dorzucili jeszcze 4 punkty, natomiast my tylko jeden i mecz zakończył się wynikiem 103-112.
Najlepiej w naszej ekipie zagrał Anthony Davis z 25 punktami, 17 zbiórkami i 6 asystami na koncie. Zaraz za nim znaleźli się Jrue Holiday i E’Twaun Moore, którzy zdobyli odpowiednio 20 i 18 punktów.