Bez AD oraz Niko Pelicans podjęli u siebie San Antonio Spurs, ale koniec końców ich dziury podkoszowe oraz słabsza dyspozycja obwodu wzięły górę i Pels nie byli w stanie wygrać tego meczu.
Zaczęło się wyrównanie, od wymiany punktów po obu stronach. Pelicans nie mogli wstrzelić się zza łuku, w obronie nie potrafiąc zatrzymać Spurs w pomalowanym. Minimalna kontrola Spurs zaczęła się ujawniać pod koniec kwarty, kiedy odskoczyli oni na 26-20, ale Pels odpowiedzieli na to runem 12-2 na przełomie kwart, zawierającym m. in. buzzera Jrue Holidaya. Zostało to jednak skontrowane przez Spurs, którzy sami rozpoczęli run 11-2 i odzyskali kontrolę nad meczem. Pod koniec pierwszej połowy Ostrogi miały już 10 punktów przewagi po trójce Bryna Forbesa, ale wspólny wysiłek Jrue Holidaya oraz Jahlila Okafora zrzucił straty do trzech punktów.
Pels jednak cały czas byli zdani na łaskę w Spurs, również od początku trzeciej kwarty. Nawet w słabszych momentach San Antonio, to goście wciąż mogli cieszyć się prowadzeniem. Bardzo szybko SAS odskoczyli po raz drugi na 10 punktów, zwiększając przewagę do 16 podczas trzeciej kwarty. Pels nie było już stać na zryw podobny do poprzedniego i przegrywali 11 punktami przed Q4. Decydująca odsłona była tylko kolejną wymianą punktów, z której zwycięsko i tak wyszli tylko Spurs, uzyskując w jej trakcie 20 oczek przewagi. Pelicans byli szans, w konsekwencji przegrywając trzeci mecz z rzędu.
Jedyne co działało w Pelicans, to Jrue Holiday oraz Jahlil Okafor – Jrue rzucił 29 punktów i dodał 7 zbiórek, a Jah 24 punkty, 15 zbiórek oraz 3 bloki. 15 oczek z ławki dodał Frank Jackson, a 11 Darius Miller, ale ten duet trafił ledwie 3 z 12 oddanych trójek. Cały zespół zagrał słabo zza łuku, trafiając ledwie 7 z 27 trójek, a Jrue Holiday ze swoim 3/6 za 3 był jedynym efektywnym zawodnikiem w tym aspekcie. Spurs również wygrali zbiórkę 51 do 41.
W następnym spotkaniu Pelicans pojadą do Houston.