Game #54 i #55: blamaż w Philly i zwycięski blamaż na Brooklynie

Ostatnie dwa spotkania na wschodzie są zdecydowanie do zapomnienia dla Pels. Back-to-back w Philadelphii oraz Brooklynie przyniósł co prawda jedno zwycięstwo, ale gra Pelikanów momentami wołała o pomstę do nieba.

Występ w mieście braterskiej miłości najlepiej jest po prostu przemilczeć. Zmiana w pierwszej piątce okazała się mieć tragiczne skutki i to mimo faktu, iż DeAndre Liggins starał się jak mógł. Sixers w parę minut odskoczyli na 26-6, a Joel Embiid robił co chciał i jak chciał z defensywą Saints. A ofensywa? Coś takiego nie istniało. Na ten mecz Pelicans wyszli bez jakiegokolwiek celu w życiu, tracąc piłkę przypuszczalnie trzysta razy w ciągu pierwszych minut. To cud, że zdobili 82 punkty.

Ta parodia basketu sprawiła, że Rajon Rondo wrócił do pierwszej piątki po zaledwie jednym meczu. Rondo był jednym z pozytywów meczu z Sixers i z nim na parkiecie ten zespół przypominał profesjonalną drużynę koszykówki. I to właśnie Rondo był na misji w Brooklynie. On i Anthony Davis ciągnęli ten zespół jak tylko się dało. AD nawet trafił buzzer beatera na koniec pierwszej połowy. Dobrą zmianę dał Cheick Diallo i po kolejnej dobrej kwarcie Pels prowadzili już 72-52.

To oznaczało, że łapiemy rytm i wracamy do walki o PO, prawda? Czysta dominacja, 28 punktów przewagi w połowie kwarty. No, nic z tego. Pelicans spektakularnie zmarnowali 28 punktów przewagi w mniej niż 1,5 kwarty. Zapomnieli jakichkolwiek podstaw gry w defensywie, opuszczając krycie przy dowolnym zawodniku Nets łączącym rytm. Gdyby nie Rondo i Davis, oni by to jeszcze przegrali dwucyfrową różnicą oczek.

Ostatecznie po tym, jak pozwolili Nets wrócić, objąć prowadzenie, a potem znowu wrócić w ostatniej minucie celną trójką, stanęło na dogrywkach. W pierwszej obie ekipy grały punkt za punkt, ale to Nets mieli ostatnie słowo i szansę na wygraną. Stanął się jednak Rajon Rondo – blok i druga dogrywka. W tej szczęśliwie pod batutą Rondo i AD Pels się szybko urwali, unikając kompromitacji. Wygrana to wygrana, ale taki styl jest żenujący. Anthony Davis zakończył mecz z 44 punktami i 17 zbiórkami, a Rondo z triple-double – 25/10/12.