Czujecie to? To spocony fan Pelicans po kolejnej dogrywce swojej ulubionej drużyny. Ekipa z Nowego Orleanu nie byłaby sobą, gdyby nie potrzebowała dodatkowych 5 minut, aby rozstrzygnąć zacięte spotkanie. Tym razem Pellies po tragicznej pierwszej połowie, wrócili w fantastycznym stylu w drugiej i doprowadzili do OT, a tam… Nie zadziera się z Pelikanami.
Dla Pelicans była to piąta wygrana z rzędu. To najlepszy wynik od ponad 3 lat – za kadencji Alvina Gentry’ego to pierwszy taki zwycięski run. Wcześniej dokonała tego drużyna prowadzona przez Monty’ego Williamsa, która dotarła do Playoffs.
Pierwsze 24 minuty to dla przyjezdnych z Nowego Orleanu prawdziwe męczarnie. Kozły popisywały się zarówno w obronie, jak i w ataku nie pozwalając przy tym nawet na minutę rozwinąć skrzydeł swoim rywalom. Pelicans pudłowali rzuty i nie potrafili przy tym utrzymać dyscypliny w obronie. Wszystko wskazywało na blowout i srogą porażkę. Bucks po pierwszej połowie prowadzili 49 – 66.
I wówczas nastała druga część spotkania, która zazwyczaj otwierana jest przez Pellies bardzo słabo. Trzecie kwarty to dla podopiecznych Alvina Gentry’ego prawdziwe utrapienie przez cały sezon. Tym razem było jednak kompletnie inaczej. Pelicans szybko doprowadzili do remisu, a w konsekwencji przejęli nawet delikatnie prowadzenie. Bucks obudzili się po runie 23 – 5, a spotkanie otworzyło się na nowo.
Czwarta kwarta to już istne szaleństwo i walka na całego. Obie drużyny nie odpuszczały i walczyły o każdą piłką. Bucks wykorzystywali mismatche (głównie robotę robił tutaj Khris Middleton), a po stronie Pelicans… Piłka wędrowała po prostu do Jrue Holidaya.
Holy shit, Jrue Holiday.
Co to był za mecz dla tego zawodnika, kilkanaście punktów z rzędu i samodzielne prowadzenie zespołu do zwycięstwa. Gdyby nie on, nie byłoby nawet szansy, aby Pellies doprowadzili do zaciętej końcówki. Podczas gdy Anthony Davis był podwajany i potrajany przez obronę Kozłów, Jrue Holiday szalał na prawym półdystansie i mordował każdego obrońcę mu przydzielanego. Był clutch!
Ostatecznie zespoły musiały spotkać się w dogrywce, bowiem rzutu na zwycięstwo nie trafił Nikola Mirotić.
W dogrywkach Pelicans są nie do zdarcia. Przed dzisiejszym meczem w Milwaukee mogli się pochwalić bilansem 6-2 w dodatkowym czasie, a teraz urosło to już do fantastycznego wyniku, 7-2.
Żeby nie było jednak kolorowo, Pellies po bardzo dobrze rozegranych 4 minutach gry, byli już w komfortowym położeniu. Mając 2 punkty przewagi, piłkę i 11 sekund do końca dogrywki wystarczyło jedynie dobrze wyprowadzić piłkę zza linii bocznej, a następnie trafić rzuty wolne. Niestety, Pelicans stracili piłkę i dali Bucks okazję, aby nawet wygrać to spotkanie.
Ostatecznie drużyna Gentry’ego wybroniła się przed katastrofą i Jason Terry nie zdążył oddać zwycięskiego rzutu. W zasadzie spóźnił się o ułamek sekundy, aby zapewnić Bucks zwycięstwo.
Pelicans 123 – 121 Bucks
Jrue Holiday zdobył dzisiaj 36 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst. Anthony Davis dołożył do tego 27 „oczek” i 13 zbiórek. Oprócz tego bardzo dobre zawody zaliczyli też Rajon Rondo (16 pkt, 8 zbiórek, 12 asyst i 1 BANK SHOT) i Nikola Mirotić (14 pkt, 7 zbiórek).
Dla Bucks 25 punktów zdobył Middleton, z 20 skończyli Giannis i Bledsoe.