Ku zaskoczeniu nikogo, Anthony Davis postanowił odpuścić sobie spotkanie z Los Angeles Lakers rozgrywane w Nowym Orleanie. Podziałało to jednak bardzo skutecznie na resztę zespołu, która z marszu zaczęła grać lepiej, skuteczniej oraz przede wszystkim, z większą chęcią.
Spotkanie rozpoczęło się od bardzo wyrównanej gry, a obie drużyny skutecznie radziły sobie w ataku. Ostatecznie to Pels mieli 7 punktów przewagi po buzzerze Iana Clarka, prowadząc 42-35 po pierwszych dwunastu minutach. Pozwoliło to przejąć inicjatywę Pelikanom, której oni nie oddali już do końca spotkania. Na starcie Q2 bardzo szybko powiększyli oni przewagę do dwucyfrowych rozmiarów, skutecznie kontrując późniejsze próby powrotów Lakers.
Nic się nie zmieniło w Q3, w której już po paru minutach, dzięki Elfridowi Paytonowi Pelicans mieli już 18 punktów przewagi. Lakers nie byli w stanie sobie poradzić z Jrue Holidayem, a twarda i zaciekła gra defensywy Pels nie pozwalała im nawet na zmniejszenie strat do jednej cyfry. Również na początku decydującej odsłony Pelikany bardzo szybko zamanifestowały przyjezdnym, że nie zamierzają im oddać wygranej. I nie oddali.
Pelicans przewodzili Jrue Holiday z 29 punktami oraz Julius Randle z 24. Fenomenalne zmiany dawał Cheick Diallo, kończąc mecz z double double z ławki – 18/10 i 8/8 z gry w 19 minut.
Następny mecz Pelicans rozegrają z Sixers, z wtorku na środę.