Game #62: 8 z rzędu!

Seria trwa dalej! Pomimo braku Emeki Okafora Pelicans udało się odnieść kolejną wygraną, przełamując bilans 4-24 w Dallas.

Mecz zaczął się od wyrównanej gry. Meka w pierwszej piątce zastąpił Nikola Mirotić. Pels minimalnie przeważali, ale przez większość kwarty graliśmy punkt za punkt. Już od samego początku spotkania Jrue Holiday był na misji, fizycznie po prostu dominując zawodników gospodarzy. Pelicans za to nie mieli odpowiedzi na Dirka Nowitzkiego, który raz za razem trafiał po, korzystnych dla siebie switchach. Z dobrej strony pokazał się Cheick Diallo, walczący o każdą piłkę i dodający kilka zbiórek. Pelicans zaczęli odjeżdżać i udało się zbudować już dwucyfrową przewagę na koniec kwarty, ale z końcową syreną trafił zza łuku Dirk.

Ławka Pelicans w pierwszej połowie wyglądała bardzo, a to bardzo dobrze i na starcie drugiej kwarty tylko kontynuuowała run z poprzedniej odsłony. Sygnał do ataku trójką dał Walter Lemon, ale na poważnie kanonadę przeprowadził Nikola Mirotić – 3 celne rzuty zza łuku w ciągu dwóch minut. Po serii Niko przewaga wyniosła już 19 punktów, a starszy spokojnie przytrzymaj Mavs na dystans. Znowu dobrze wyglądał Holiday.

Dallas w drugiej połowie chciało przejąć inicjatywę, gdyż to głównie Pels narzucali swoje tempo w tym meczu. Ale ilekroć Mavs punktowali, Pelicans natychmiast rzucali odpowiedź. W pewnym momencie Mavs zniwelowali straty do 10 punktów, ale szybko wróciła ona do 18. Przy stanie 91-73 jednak coś stanęło, a na przełomie 3/4 kwarty Mavs mieli run 14-0 na rezerwowych Pels. Skutkiem tego Alvin Gentry wziął timeout przy 91-87, który na szczęście poskutkował. Wrócili starterzy, którzy pokazali Mavs miejsce w szeregu i runem 10-0 wrócili do dwucyfrowego prowadzenia. Ostatecznie stanęło na 17 punktach przewagi i 126-109.

30 punktów rzucił Jrue Holiday.
24 padło łupem Niko, 23/13 zanotował AD, a Rajon Rondo był o zbiórkę od triple-double – 14/9/10. 13 punktów i 15 zbiórek z ławki dodał Diallo.