Game #7: Z Mistrzami bez szans

New Orleans Pelicans zagrali na wyjeździe w Oracle Arena, przeciwko aktualnym Mistrzom NBA. Golden State Warriors przed tym spotkaniem legitymowali się 5 zwycięstwami z rzędu i udowodnili dzisiaj kolejny raz swoją wyższość nad rywalami. Pomimo solidnego meczu w wykonaniu Pelikanów, byli oni bez szans w rywalizacji przeciwko Stephenowi Curry’emu i jego kolegom. Warriors wygrali 121 – 131, zrzucając Pelicans na 8. miejsce w konferencji z bilansem 4-3.

Do gry wrócił dzisiaj Anthony Davis, ale widać po nim, że będzie trzeba poczekać aż zejdzie z niego rdza. Problem z decyzjami, z motoryką doprowadziły do tego, że często będąc na parkiecie osłabiał wręcz drużynę. I ciężko to mówić, ale bardziej przydatny na boisku był m.in. Nikola Mirotić, który trafiając 10/15 z gry, powinien tych rzutów mieć zdecydowanie więcej. Anthony Davis dzisiaj 6/16 z gry i mnóstwo forsowanych rzutów.

Aby nieco osłodzić tę porażkę, genialny mecz zagrał Jrue Holiday, który wreszcie zaczyna wyglądać jak stary-dobry Jrue po ofensywnej stronie parkietu. Dzisiaj 28 punktów i 9 asyst. Jrue postraszył Warriors zwłaszcza w drugiej połowie, ale Mistrzowie na początku trzeciej kwarty odjechali Pelicans i nie pozwolili już się dogonić.

Bardzo dobry mecz dał od siebie też E’Twaun Moore, który zaczyna powoli przyzwyczajać nas do swojej bardzo skutecznej i efektywnej gry – 21 punktów, 9/16 z gry. Duży zawód to Julius Randle – był na parkiecie -23, rzucił 11 punktów i uzbierał 10 zbiórek. Rozczarowujący był też występ Franka Jacksona, tylko 1-7 z gry w 18 minut.

Po stronie Warriors MVP-mecz miał Steph Curry – 37 punktów i 9 asyst. 24 punkty Kevina Duranta, razem z 8 asystami. 16/14/8 Draymonda Greena i cicha noc Klaya Thompsona po rzuceniu rekordu NBA w liczbie trójek dzień wcześniej – dzisiaj 18 „oczek”.

Następny mecz Pelicans, dzisiaj w back-to-back z Portland Trail Blazers, którzy będą chcieli krwi i zemsty po ostatnich playoffs.