Game #8: Seria porażek trwa

New Orleans Pelicans po prostu nie potrafią wygrać meczu koszykówki w tym sezonie. Nawet jeśli dobrze spiszą się na boisku, póki co nie ma szans aby wygrali mecz. Dzisiaj w nocy spotkali się już drugi raz w tym sezonie przeciwko Toronto Raptors i drugi raz to Mistrzowie NBA spisali się lepiej. Pelicans przegrali 122 – 104, a w pewnym momencie przewaga Raps dobiła do 29 punktów.

W tym meczu nic nie chciało się ułożyć po myśli Pelikanów. Dobrze wypracowane rzuty nie zamieniały się w punkty – seryjnie pudłowali Josh Hart, Jrue Holiday, Brandon Ingram, a Frank Jackson spudłował nawet dwa layupy z rzędu. Pytanie na ile to pech, na ile problem mentalny, a na ile brak umiejętności.

Początek Pelicans nie wyglądał źle. Można było mieć wrażenie, że obrona wreszcie wygląda nieco lepiej, ale brakuje po prostu skuteczności z dystansu. Wtedy przyszła druga kwarta, w której Raptors dosłownie rozbili Pels 45 – 23 co w zasadzie zamknęło mecz. Pascal Siakam urządził sobie ucztę na połówce Nowego Orleanu, a jego koledzy trafiali nawet te najcięższe rzuty z dystansu. Wszystko wpadało. Tego samego nie można było powiedzieć o Pelicans.

Ostatecznie drugą połowę wygrali Pels, ale to nie wystarczyło aby doprowadzić do comebacku, mimo iż wynik w pewnym momencie wskazywał już na jedynie 11-punktową przewagę Toronto. Świeżości i dobrej gry wprowadzili rezerwowi – Frank Jackson, Kenrich Williams, Jaxson Hayes, E’Twaun Moore i przede wszystkim Nickeil Alexander-Walker. Zwłaszcza ten ostatni wszedł i zaczął trafiać rzuty, rozgrywać piłkę i był najlepszym graczem na boisku. Dlaczego jednak staje się tak tylko i wyłącznie, gdy wynik wydaje się już być rozstrzygnięty?

Ciężko znaleźć jeden powód, dla którego Pelicans wciąż przegrywają i lekko mówiąc – są po prostu słabi. Na pewno nie najlepiej spisuje się ze sobą razem pierwsza piątka, która dostaje po głowie za każdym razem jak są razem na parkiecie. Lepiej gra wygląda, gdy Alvin Gentry wypuszcza na boisko rezerwowych, którzy wyglądają jakby im się bardziej chciało. Najbardziej zawodzą nas weterani – JJ Redick nie znajduje rzutów, a jak już je ma to nie trafia, Derrick Favors wygląda na ciągle kontuzjowanego, a Jrue Holidayowi daleko do formy MVP o której mówiło się przed startem sezonu.

Jedyny plus tych ostatnich tygodni to rozwój młodych zawodników – minuty dostaje Hayes, który uczy się z każdym meczem, to samo można powiedzieć o NAWie. Fantastycznie wygląda Brandon Ingram, w rolę zadaniowca świetnie wpisuje się Josh Hart. Ale to wciąż za mało na zwycięstwa w NBA.

Miejmy nadzieję, że wraz z powrotem Ziona Williamsona na parkiet – wróci nie tylko lepsza organizacja gry, ale też i radość z niej. Na ten moment wyglądamy po prostu smutno.

Pascal Siakam zabił nas dzisiaj 44 punktami i 10 zbiórkami. Brandon Ingram miał 27 punktów i 7 zbiórek. Jrue Holiday 16/6/6. Frank Jackson 13 punktów, NAW 13 punktów i 4 asysty.

Dzisiaj kolejny mecz w back-to-back przeciwko Charlotte Hornets.