New Orleans Pelicans dokonali tego, co powinni już zrobić z drużyną z Filadelfii kilka dni temu – sprawili im lekcję koszykówki i gładko poradzili sobie z przyjezdnymi. Szczególnie pierwsza piątka Pelikanów pokazała swoją wyższość – wszyscy byli przynajmniej +20 na parkiecie, Anthony Davis rekordowe +31.
Do zwycięstwa Pellies poprowadził nie kto inny, jak Anthony Davis, który dzięki już 4-meczowej serii zwycięstw zaczyna powoli wracać do dyskusji na temat nagrody MVP. Dzisiaj All-Star Konferencji Zachodniej zapisał na swoim koncie 32 punkty, 10 zbiórek, 4 bloki i 3 przechwyty grając tylko w pierwszych trzech kwartach. Solidnie zagrał też Ryan Anderson – 19 punktów i 7 zbiórek – wracający do lepszej dyspozycji rzutowej.
Od siebie 6 punktów i 12 asyst dołożył Tyreke Evans, a Eric Gordon zszedł z parkietu mając na koncie 13 „oczek” i 5 kończących podań. Omer Asik 10 punktów i 7 zbiórek.
Trzeba również wspomnieć o rezerwowych, których Monty Williams miał dziś znów okazję porządniej przetestować. Pozytywnie egzamin znów zdał Alexis Ajinca (5 pkt, 8 zb). 4 punkty miał też Jimmer Fredette, ale ogólnie rzecz ujmując ławka dała porządną plamę. Przez kilka minut nie potrafili zdobyć punktów, a ostatecznie czwartą kwartę zakończyli wygrywając 14-12.
Kolejny raz trenerowi Pelicans udowodnił John Salmons, że nie nadaje się do drużyny spędzając na parkiecie ponad 12 minut i nie robiąc kompletnie nic pozytywnego. Nate Wolters w 19 minut nie zapisał się na liście strzelców, miał jednak 4 zbiórki i 3 asysty. Pellies powinni się jednak jeszcze porządnie zastanowić czy dać Woltersowi miejsce w składzie do końca sezonu i czy faktycznie jest to najlepsza opcja na rozegraniu jaką Dell Demps jest w stanie do końca lutego wyciągnąć. Mam nadzieję, że nie.
Następne spotkanie Pelicans rozegrają z Denver Nuggets, którzy są aktualnie w okropnym dołku i notują porażkę za porażką. Przed zespołem z Nowego Orleanu duża szansa na przedłużenie serii do 5 zwycięstw z rzędu.