Nagroda Most Improved Player jest przyznawana zawodnikowi, który poczynił w danym sezonie największy progres. Otrzymywali ją tacy znani gracze jak m.in. Tracy McGrady (00/01), Zach Randolph (03/04), Monta Ellis (06/07) czy aktualnie jeden z najlepszych silnych skrzydłowych w lidze Kevin Love (10/11). Ostatni nagrodzony to Ryan Anderson, który dostał nagrodę za grę w Orlando Magic, a na dzień dzisiejszy reprezentuje drużynę z Nowego Orleanu gdzie dostał duży kontrakt.
Zawodnikiem, który w tym sezonie pokazuje, że zasługuje na tę statuetkę jest moim zdaniem Greivis Vasquez, który jest liderem New Orleans Hornets. Ja chciałbym jednak bardziej przybliżyć sylwetkę Wenezuelczyka, a aby to zrobić wróćmy jednak na chwilę na wybrzeże Oceanu Atlantyckiego do uczelni Maryland gdzie Greivis spędził ponad cztery lata.
Młody wówczas Vasquez trafił do Maryland na sezon 2006/2007. Jako freshman dostawał 28.8 minut co doskonale wykorzystywał i zapisywał na swoim koncie 9.8 punktów, 4.6 asyst, 3.3 zbiórek i rzucając na ponad 44% skuteczności z gry prowadząc swój zespół grając jako rzucający obrońca do czwartego miejsca w NCAA Tournament. Jego talent pokazał się nam jaśniej jednak dopiero rok później zdobywając na mecz 17.5 punktów, 5.4 zbiórek i 6.8 asyst. Wszyscy byli pełni podziwu dla talentu Wenezuelczyka głównie dlatego, że mierzy on ponad 6-6 stóp czyli ma wzrost nazywanym „jordanowskim”, a mimo tego podawał lepiej niż niejeden rozgrywający.
W swoim czwartym roku na uczelni zdobył swój dwutysięczny punkt stając się pierwszym w historii ACC zawodnikiem, który zdobył 2000 punktów, 700 asyst i 600 zbiórek. W senior year rozegrał 33 spotkań, średnio zapisywał 19.6 punktów, 6.3 asyst, 4.6 zbiórek, 1.7 przechwytów rzucając na 43% skuteczności. Za tak dobry sezon został nagrodzony nagrodą Boba Cousy’ego wyprzedzając znanych nam w tej chwili Evana Turnera (76ers) i Johna Walla (Wizards), który później został wybrany z pierwszym numerem w Drafcie. Dostał również nagrodę Gracza Roku ACC.
Greivis Vasquez postanowił przystąpić do Draftu w roku 2010. Został wybrany z 28. pickiem (jako pierwszy Wenezuelczyk w historii NBA) do Memphis Grizzlies gdzie przez cały sezon (1 mecz w S5) pełnił rolę zmiennika Mike’a Conleya. Dostawał średnio od Lionela Hollinsa ponad 12 minut, ale było to zdecydowanie za mało aby mógł pokazać swój cały potencjał (3.6 pkt i 2.2 ast). Miał jednak przebłyski m.in. pokazując, że jest wyśmienitym graczem w crunch-time rzucając przedziwną „trójkę” na remis w Play-Offs w meczu z Thunder (pamiętacie jeszcze jaką furorę robili wtedy Grizzlies?).
Szansy jaką dostał od Monty’ego Williamsa i Della Dempsa nie przepuścił. W pierwszym meczu nowego sezonu 2012/13 przeciwko Spurs zdobył 8 punktów i 13 asyst, ale to był tylko początek. W następnym meczu z Jazz trafił game-winnera, a kolejne mecze były tylko lepsze i lepsze. Swój mecz życia zagrał 23 listopada w meczu z Phoenix Suns. Zgromadził wówczas 25 punktów, 14 asyst (obydwa career-high), 5 zbiórek i trafił 10 na 13 oddanych rzutów. Trzy dni później wyrównał swoje career-high w ilości punktów w wygranym meczu z Clippers (25 pkt, 10 ast, 8-13 z gry, rekordowe pięć trójek w meczu).
26 grudnia trzeci raz przebił swój rekord kariery w punktach rzucając obronie Orlando Magic 27 punktów (12-21 z gry), dokładając 8 asyst i 6 zbiórek. Dwa dni później zanotował ponownie monster-game. Już w trzeciej kwarcie meczu z Raptors był o jedną zbiórkę od swojego pierwszego triple-double w karierze. Vasquez jednak nie miał zamiaru walczyć jednak na siłę o wykręcenie takich cyferek i walczył o zwycięstwo swojej drużyny, która jednak ostatecznie przegrała po dogrywce, ale Greivis miał 20 punktów, 14 asyst i 9 zbiórek.
Wenezuleczyk ma niesamowity przegląd pola, świetnie znajduje kolegów, którzy mogą łatwo zdobyć punkty i jest – co najważniejsze – liderem z prawdziwego zdarzenia, który dyryguje całą grą Hornets. Ma również całkiem przyzwoity rzut (pomalowane 47%, półdystans 46%, „trójka” 36%), a jego specyficzny floater jest bardzo trudny do zablokowania nawet dla najlepszych obrońców i shot-blockerów w lidze. Wiem, że wielu z Was lubi tzw. „cyferki” więc może spójrzcie na to jaki wpływ na grę np. Anthony’ego Davisa ma właśnie Vasquez.
Statystyki Antony’ego Davisa liczone są PER 36 minut i jak doskonale widzimy kiedy Greivis Vasquez jest na parkiecie jego średnie w ataku wyrośnie rosną – zdobywa prawie 8 punktów więcej, ale i rzuca z 16% skutecznością lepiej. Jest również zdecydowanie mniej na minusie. Podobnie ma się sprawa również do gry przykładowo Robina Lopeza, który został ściągnięty z Phoenix Suns i gra w pierwszej piątce drużyny „Szerszeni” co trzeba przyznać, że wychodzi mu bardzo dobrze i jest czołową postacią tej ekipy. Poprawił się niesamowicie pod względem ofensywnym i już wcale nie jest tym o wiele gorszym z braci Lopezów. Szczególnie, że to Robin jest zdecydowanie lepszym obrońcą niż grając na Brooklynie Brook.
Kolejny raz widzimy, że jeżeli Robin gra przy Vasquezie to jego statystyki rosną. Więcej punktów i oddawanych prób, lepsza skuteczność. Na to wszystko wpływa Greivis Vasquez, który ściąga na siebie często dwóch obrońców odkrywając tym samym Robinowi pole do popisu co często kończy się niezdarnym, ale skutecznym zdobyciem punktów. Robin Lopez do najlepiej wyszkolonych centrów technicznie bowiem jednak nie należy i tak chyba nigdy już nie będzie.
Na dzień dzisiejszy Greivis Vasquez zdobywa średnio na mecz 13.5 punktów, 8.8 asyst i 4.4 zbiórek. Trafia na 43% skuteczności z gry i na 36% zza łuku. Jednym ogromnym minusem Wenezuelczyka jest duża ilość traconych piłek (3.5 na mecz, 5. najwyższy wynik w lidze), ale rehabilituje się tym, że jest 4. asystentem ligi. Jedynych rekordów swojej kariery jakich w tym sezonie nie przebił lub nie wyrównał to trafione i oddane rzuty wolne oraz liczba przechwytów i bloków. Jedynym pytaniem jest jednak wciąż jak będzie wyglądać współpraca Greivisa Vasqueza z powracającym na parkiety NBA Eric Gordonem, ale póki co to Greivis pełni funkcję generała w tej drużynie.
A kto jak dotąd jest Twoim MIP sezonu 2012/2013?