Hornets po słabej drugiej połowie przegrywają z Pacers

„Szerszenie” przedłużyli swoją serię porażek do 11-tu po przegranej na własnym terenie z Indiana Pacers. Porażka jest tym bardziej bolesna bowiem drużyna prowadzona przez Monty’ego Williamsa miała już w pewnym momencie aż 22-punktową przewagę. Taka fatalna seria w wykonaniu „Szerszeni” to wyrównanie najdłuższej seria porażek w historii organizacji od czasu przenosin do Nowego Orleanu. Jak nie trudno się domyślić – Hornets pewnie utrzymują swoją ostatnią lokatę na Zachodzie.

New Orleans Hornets zaczęli od początku bardzo dobrze w defensywie, co spowodowało dwie straty w dwóch pierwszych posiadaniach Pacers. Już na początku równo z syreną 24 sekund za „trzy” trafił Greivis Vasquez, aby później spudłować kilka rzutów z rzędu. Dobrze spisywał się Robin Lopez, który już po czterech minutach miał 4 punkty i 3 zbiórki. Obydwie drużyny zaczęły jednak ten mecz bardzo niemrawo i nie potrafiły znaleźć odpowiedniego środka na obronę przeciwników. Wyśmienitą pracę w obronie wykonywał Anthony Davis co doprowadziło, że David West w pewnym momencie był 1-6 z gry. Ostatecznie to „Szerszenie” wygrały pierwszą partię 18-11. 

Drugą kwartę rozpoczął Ryan Anderson trafiając swoją pierwszą trójkę w tym spotkaniu. Po stronie Pacers „szalał” Pau George z którym to „Szerszenie” nie mają najlepszych wspomnień po meczu w Indianie – w NO w 13 minut miał na swoim koncie już 7 punktów i 5 zbiórek. Swoje kilka sekund miał przede wszystkim jednak Robin Lopez, który zdobył 7 punktów z rzędu po wyśmienitej akcji 2+1 po przechwycie i wsadzie (11 punktów, 4 zbiórki w 11 minut).

New Orleans Hornets w drugiej kwarcie grało po prostu znakomicie. Dzięki świetnej obronie wyszli na 20-punktowe prowadzenie. Bloki Robina Lopeza i Anthony’ego Davisa zmusiły Pacers do oddawania rzutów z dystansu co powodowało przykładowo dwa airballe z rzędu… Ostatecznie po trochę lepszej końcówce drugiej kwarty w wykonaniu Indiany na tablicy świetlnej mieliśmy wynik 46-29 dla „Szerszeni” z Luizjany.

Trzecią kwartę zdecydowanie lepiej zaczęła Indiana Pacers, która wymusiła kilka strat i zdobywali bardzo łatwe punkty – co nie udawało się Hornets. Z każdą minutą duża przewaga „Szerszeni” topniała. Pacers zeszli na 9 punktów po zdobytych punktach Davida Westa dla którego był to… 10.000 tys. punkt w karierze (swoją drogą 8.690 tys. zdobył w barwach Hornets będąc drugim najlepszym strzelcem w historii tej organizacji).

W niecałe siedem minut Pacers udało się zmniejszyć stratę do zaledwie 2 punktów po runie 17-2 od początku trzeciej kwarty. Trzeba przyznać, że „Szerszenie” na tle przyjezdnych po prostu nie istnieli. Indiana zdobyła w trzeciej kwarcie w sumie 24 punkty przy czym pozwoliła rzucić sobie zaledwie 7 „oczek”. Na tablicy pomimo wcześniejszej ogromnej przewagi Hornets mieliśmy już tylko remis.

Ostatnia partia zaczęła się w miarę równo. Robin Lopez odwalał kawał dobrej roboty po dwóch stronach parkietu i trzymał „Szerszenie” w grze. Dopiero na 7.20 minut przed końcem spotkania rzutem za trzy punkty George Hill wyprowadził Pacers na pierwsze prowadzenie w tym spotkaniu (60-59). Następne 5 minut to gra łeb w łeb. Dla Pacers punktował przede wszystkim David West, a po stronie Hornets szalał wciąż niechciany w Phoenix Robin Lopez wraz z Anthonym Davisem, który popisał się efektowną dobitką i „czyścił” piłki z tablic.

Na 2:20 minut przed końcem na tablicy widniał wynik 71-70 dla Pacers lecz już po minucie po stracie i pudle Hornets przegrywali 75-70. Po szybko wziętym czasie przez Monty’ego Williamsa akcje 2+1 zaliczył Greivis Vasquez doprowadzając do 75-73. Po ofensywnej zbiórce punkty dla Pacers zdobył Lance Stephenson, ale z szybką odpowiedź na 35 sekund przed końcem dał Anthony Davis. Hornets przegrywali dwoma punktami.

Piłkę w ręce dostał David West i zrobił dokładnie to co robił dla „Szerszeni” w ostatnich latach – trafił. New Orleans Hornets nie potrafili już odrobić strat i przegrali swoje 11 spotkanie z rzędu 81-75.

[ciąg dalszy nastąpi…]