Ostatni mecz w domu, którzy Hornets zagrali w strojach Mardi Gras. Drużyna pozwoliła przejść na „emeryturę” oryginalnemu trykotowi, kończąc ich karierę zwycięstwem nad Phoenix Suns 93-84. Jest to 16. wygrana Szerszeni w tym sezonie, a dzięki temu meczowi zakończyli serię 4 porażek z rzędu.
Pierwsza mecz przedstawiła mecz, jako potencjalne zagrożenie, że Suns będą w stanie rzucić 100 punktów przeciwko Hornets – Co nie zakończyłoby się dobrze dla drużyny gospodarzy, którzy w poprzednich meczach nie potrafią odnaleźć się w roli obrońców. Ostatnie 4 spotkania tylko pokazały, że Szerszenie mają problem w meczach, gdzie rywal rzuca więcej, niż 100 punktów – Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 27-26 na korzyść gości. Nie była to piękna sportowo „dwunastka”. Hornets popełnili 7 faulów, z czego większość nie powinna być odgwizdana, ale z góry zostaliśmy poinformowani, że potem z gwizdkami nie może być gorzej.
W pierwszej kwarcie 16 punktów rzucił duet Dragić(7)-Scola(9), który był na linii, aż 8 razy i wykorzystał wszystkie swoje okazje. Dla Hornets najlepiej mecz zaczął Greivis Vasquez, który zanotował 9 punktów, zbiórkę, 3 asysty i przechwyt w pierwszej ćwiartce. Eric Gordon, grając przeciwko swoim „serduszkom”, pokazał od razu, że nie ma zamiaru się dzisiaj najeść, notując tylko 4 punkty (2/7 z gry) i jedną stratę w pierwszej odsłonie.
Druga kwarta specjalnie nie różniła się od poprzedniczki. Był to mecz w którym nie było obrony, co oczywiście jest ogromnym zaskoczeniem i rozczarowaniem wobec Monty’ego Williamsa, na szczęście Hornets nas przyzwyczaili do tego, a że gorzej być nie może… Świetnie kwartę zaczął Brian Roberts, który swoje 3 rzuty na 4 oddane próby zdobywając 6 punktów i nie tracąc ani razu piłki, co jest bardzo ważne dla Szerszeni. Smith trafił swój jeden z dwóch rzutów z gry. Dla Słońc już nie szarżował tak Scola i Dragić, którym sędziowie przestawali dawać darmowe pobyty na linii rzutów wolnych. Gospodarze ciągle jednak nie potrafili zatrzymać rywali poniżej poziomu 20 punktów w kwarcie, a ci zdobyli ich 26. Szerszenie potrafili wygrać jednak dwupunktową przewagą, a pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 54-53.
Scola przestał uczyć Davisa jak się gra w post-up jak to miało miejsce w pierwszej kwarcie. Od momentu zakończenia pierwszej kwarty do końca meczu ten zawodnik zdobył tylko 2 punkty, m.in. za sprawą lepszej obrony Hornets w drugiej połowie. Trzecia kwarta pokazała, że Szerszenie jednak potrafią bronić. Choć rotacja w defensywie nie byłą wyśmienita to jednak udawało się przetrwać gospodarzom, głównie z powodu skuteczność Suns zza łuku (1/15). Niech skuteczność nie mydli oczu, bo obrona na obwodzie Hornets nie była wysokich lotów.
W trzeciej kwarcie Robin Lopez pokazał Gortatowi jak gra center. Dobijał na atakowanym koszu, trafił nawet haka nad Marcinem. Zdobył 7 punktów i zebrał 3 piłki (wszystkie w ataku), do tego zablokował jeden rzut i raz ukradł piłkę rywalowi. Trzeba pochwalić także Aminu za energie jaką wkładał w grę. Wyglądało jakby to on biegał najwięcej na parkiecie. Zbiórka, oddanie piłki do Greivisa i sprint pod kosz przeciwnika. Zakończyło się to także Alley-Oop’em, których nie brakowało w tym meczu. W końcu Vasquez zaczął dostrzegać Davisa, który agresywnie atakuje kosz, agresywnie „pcha” go w powietrze, aby ten kończył z góry. Gravy zakończył kolejną kwartę z więcej, niż 4 punktami (9/6/4/0) w czwartej jednak nie zdobył już punktu.
Czwarta kwarta to był pokaz jednej wielkiej niedyspozycji rzutowej ławki rezerwowych gospodarzy. Przez ponad 6 minut Hornets grali z zdobytymi dwoma punktami. A przewaga 10 punktów z drugiej kwarty po prostu topniała, aż doszła do 2 punktów. Jednak po powrocie starterów na boisko (Davis przesiedział całą czwartą kwartę – znowu) zrobiło się spokojniej. Aminu zdobył 6 punktów w tej kwarcie i właściwie to on zakończył mecz dla Szerszeni. Oczywiście Słońca w tej kwarcie również nie mogli sobie porzucać z powodu dobrej – tym razem – obrony Hornets. Choć sędziowie gwizdali mnóstwo(!) faulów z dala od piłki, na zasłonach, po prostu wszystko. Powoli zaczynałem się bać, że Suns wygrają ten mecz, bo sędziowie pomogą Hornets zdobyć szybko 5 fauli i goście to wykorzystają z linii, ale na nasze szczęście tak się nie stało. Po runie 13-2 Hornets wyszli na spokojnie 8 punktowe prowadzenie, którego Suns już nie byli w stanie przełamać. Hornets znowu zatrzymali Suns poniżej 20 punktów (15-13), a mecz zakończył się wynikiem 93-84.