Jazz 98 – 105 Pelicans

ad_burke_640x303.jpgUtah Jazz wygrali jak do tej pory zaledwie jeden mecz. Właśnie z New Orleans Pelicans, gdzie nieco ponad tydzień temu udało się im pokonać Anthony’ego Davisa i spółkę. Jazzmani przed spotkaniem w Nowym Orleanie po cichu liczyli na to, że Pelikany to jedyna drużyna z którą uda się w tym sezonie być na +. Podobnie jak cała kampania 2013-14 Utah, i to spotkanie okazało się jednak porażką, bowiem musieli uznać wyższość gospodarzy 105 – 98.

Obydwie drużyny spotkanie rozpoczęły bardzo słabo. Byliśmy świadkami niesamowitej niemocy strzeleckiej, a całą pierwszą kwartę zarówno Pelicans jak Jazz skończyli na skuteczności poniżej 35% z gry. Szczególnie do takiego „sukcesu” drużyn przyczynili się Gordon Hayward (1-7 w 1Q) oraz Eric Gordon (1-7).

Na parkiecie zadebiutował Trey Burke. Absolwent uczelni Michigan, który do Utah Jazz wybrany został z 9. numerem w tegorocznym drafcie trafił na początku swojej przygody dwa szybkie rzuty na cztery oddane. Wykonał też całkiem niezłą robotę w obronie.

Podobnie jak w pierwszej ćwiartce spotkania, w drugiej żadna z ekip nie potrafiła wyjść na większe prowadzenie i przejąć tego meczu. Po pierwszej połowie na tablicy świetlnej widniał wynik 45 – 41. Można było jednak brać w ciemno kolejny znakomity występ Anthony’ego Davisa, który zaledwie po 19 minutach na boisku miał już na swoim koncie 10 punktów, 5 zbiórek i 4 bloki.

Dopiero na początku drugiej odsłony Utah Jazz przez moment mogli cieszyć się z lepszej gry, szczególnie dużo dobrego robił tutaj John Lucas III, który postraszył Pellies trzema trafieniami zza łuku. Po wejściu na parkiet rezerwowych, Pelicans jednak nadrobili stawkę i kwarta zakończyła się remisowym wynikiem.

W czwartej kwarcie Ryan Anderson, Tyreke Evans, Austin Rivers oraz Anthony Morrow kontynuowali swoją świetną robotę z ławki i wyprowadzili swój zespół na wyższe prowadzenie, którego zespół Monty’ego Williamsa nie odpuścił. Sporo starali się jeszcze cokolwiek zrobić Enes Kanter, który momentami ośmieszał w obronie Jasona Smitha i Andersona oraz debiutujący w lidze Trey Burke, zdobywca 7 „oczek” w kluczowej ćwiartce meczu.

Dzieła swoich kolegów dopilnował jednak Anthony Davis i w zaledwie kilkadziesiąt sekund zdobył kilka punktów z góry, rozdał trzy asysty, zebrał trzy piłki i popisał się efektownym blokiem. Mecz zakończył się wynikiem 105 – 98. Jest to drugie zwycięstwo Pelikanów z rzędu i bilansem 5-6 zajmują miejsce tuż za pierwszą „10” Zachodu. Utah Jazz będąc już 1-11 są na samym dnie ligi, a przed nimi znajdują się drużyny z Milwaukee oraz Nowego Jorku.

Anthony Davis mecz zakończył z 22 punktami, 9 zbiórkami oraz 8 blokami, rzucając na skuteczności 75% z gry (9-12). Oznacza to, że w ostatnich dwóch starciach The Brow zanotował aż 17 bloków (9 vs. Sixers). Jest też jedynym obok Hakeem Olajuwona graczem od 1985 roku, któremu udało się zapisać na swoim koncie co najmniej 13 „oczek” i 8 bloków w dwóch meczach z rzędu.

Fatalne spotkania rozegrali wspomniani niż Gordon Hayward (1-17 z gry!) oraz Eric Gordon (3-13 z gry). Jeżeli trafić do kosza się nie da, a ręka w tym dniu nie leży jak powinno to może jednak czas aby przestać i dać pograć kolegom.

Liderzy:
Jazz – Enes Kanter (19pkt, 9zb), Derrick Favors (13pkt, 11zb), Richard Jefferson (13pkt), John Lucas III (14pkt), Trey Burke (11pkt).
Pelicans – Anthony Davis, Ryan Anderson (19pkt, 6-9 z gry), Tyreke Evans (13pkt, 5zb, 4ast, 4przech), Jrue Holiday (14pkt, 4zb, 4ast).