Kings 102 – 97 Pelicans

pels_kings_640x304.jpgAnthony Davis wrócił do gry po prawie-dwóch meczach przerwy. Nie pomógł jednak swojej drużynie w zwycięstwie nad Sacramento Kings, przegrywając przy tym również indywidualne starcie z DeMarcusem Cousinsem, który zagrał fenomenalne spotkanie przeciwko Pelikanom. Królowie pokonali na parkiecie w Nowym Orleanie Pelicans 102 – 97.

Najlepiej po stronie Monty’ego Williamsa zagrali rezerwowi. Anthony Morrow, Austin Rivers i Jeff Withey zanotowali znakomitą drugą kwartę i wyprowadzili swój zespół na kilka punktów przewagi. Świetna gra Boogie Cousinsa w trzeciej kwarcie doprowadziła do znacznych problemów w defensywie Pels i straty niemal 10 „oczek” do rywali.

Kolejny zryw Pels zanotowali jeszcze w czwartej odsłonie, ale wówczas pojawił się Ray McCallum, który zdobył kilka punktów z rzędu dla Kings i niemalże w pojedynkę wygrał ten mecz w końcówce. Rozgrywający pod nieobecność Isaiaha Thomasa zdobył na Brianie Robertsie – i tutaj nie jest to już niespodzianką – 22 punkty i 10 asyst.

Potężny DeMarcus Cousins miał 35 „oczek”, 14 zbiórek i 2 bloki. Anthony Davis broniony przez Cousinsa nie potrafił wstrzelić się w meczu i skończył rywalizację będąc 5-13 z gry i miał 22 punkty, 8 zbiórek i 4 bloki.

Najlepiej dla Pelicans zagrał więc Anthony Morrow – 23 punkty i 3 zbiórki, który kolejny raz dał moc energii i jest moim cichym ulubionym zawodnikiem w drugiej części sezonu. Poza tym bardzo dobrze wyglądał w drugiej kwarcie Austin Rivers i młody syn coacha Clippers mecz zakończył z 6 punktami i 9 asystami. Jeff Withey miał świetne 8 punktów, 7 zbiórek i career-high 5 bloków.

Najgorzej wypadli Alexis Ajinca, któremu dosłownie piłka wypadała z rąk i nie trafił do kosza wykonując chyba najprostszy wsad w swojej karierze. Poza nim 0-2 na był Luke Babbitt i po 4 minutach usiadł na ławce dając aż 28 minut Dariusowi Millerowi robiący dużo w obronie.

Do nieciekawej sytuacji doszło pomiędzy Reggie Evansem i Anthonym Davisem. Podczas jednej z akcji Kings silny skrzydłowy Evans uderzył łokciem Davisa, który potrzebował trochę czasu aby podnieść się z parkietu. Mimo, że w moim odczuciu nie zasługiwało to na tak surową karę (nie można jasno stwierdzić, że był to celowy „łokieć” – bardziej wyglądało to jak walka bark w bark) to Reggie Evans został wysłany do szatni.

Następny mecz z Denver Nuggets.