Nie nam pisane było zwycięstwo

New Orleans Hornets doznali już 25. porażki w tym sezonie . „Szerszenie” są w trakcie, uważanej przez wielu za „zabójczą serię”, trzech meczy z rzędu. „Szerszenie”, po ostatnich”trzech”porażkach  z rzędu, wrócili na przysłowiową „ziemię”. „Szerszenie” przegrali dziś po dramatycznym meczu , 108:117. Pacers do zwycięstwa poprowadził jeden z największych „dryblasów” w NBA – Roy Hibbert. 

 

„Hero of the game”:

Mierzący 218 centymetrów gracz (tu uwaga, ciekawostka)  jamajskiego pochodzenia , tak jak wyżej wspomniałem, był jednym z bohaterów miejscowych Pacers. Hibbert uzbierał 30 punktów, trafił 11 na 17 oddanych rzutów, zebrał  13 piłek, w tym aż 7 na tablicy rywala. Jeśli dobrze usłyszałem, to Roy zaliczył dzisiaj swoje „carrer-high”. 

 

Mecz w skrócie:

Jeśli znacie już tego człowieka, który w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny, przejdźmy może na chwilę do samego spotkania. Mecz był świetny! Oglądając to spotkanie od początku, zachwycałem się grą naszych „pszczółek”. Hornets wygrali pierwszą odsłonę 31:24, po  zmianie stron nasza przewaga stopniała jednak o 4-punkty. Żartami sypał, jak zawsze Bob Licht i Gil McGregor, przy wymyślaniu przez użytkowników twittera pseudonimów, czy coś w tym stylu (dla tego drugiego). Nieźle się uśmiałem.

 

3. i 4. kwarta to wahania „nastrojów” (czyt. formy strzeleckiej) obu klubów. Nie widzieć dlaczego, Greivis Vasquez, jeden z naszych (w tym momencie) najlepszych zawodników w ataku, przebywał na parkiecie zaledwie 20 minut. Wenezuelczyk uzbierał w tym czasie 9 punktów i rozdał 7 asyst. Jarrett Jack, który rozpoczął bodajże drugi mecz jako rezerwowy, do pewnego czasu błyszczał na parkiecie. Zaaplikował w sumie  drużynie przeciwnej 19 punktów i 10 asyst, rzucając jednak na słabym procencie z gry.

 

Końcówka meczu zapowiadała się naprawdę dramatycznie. Przegrywaliśmy 4-punktami, po czym kapitalnymi akcjami popisał się Gustavo Ayon, zmniejszając przewagę Pacers  do dwóch „oczek”, a później wyrównując wynik. David West trafia! Skąd ja to znam? Ale spokojnie, Monty Williams poprosił o czas, a Hornets zostało parenaście sekund, by  doprowadzić  do dogrywki. Jack otrzymuje piłkę, patrzy, szuka, wchodzi w kozioł. Zasłona od Kamana( a może Ayona), Ariza wychodzi do piłki i przechwytuje ją. Składa się, bang! Pacers zostało jakieś 5 sekund. Ci jednak przestrzelili i kapitalny spektakl potrwa jeszcze całe 5 minut!

Nie wiem czy to kwestia  zmęczenia, czy jednak to Pacers zebrali się do kupy i przestali sobie wmawiać, że Hornets sami przegrają ten mecz? Tak czy inaczej gospodarze roznieśli „pszczoły” w OT aż 17 do 8 i ostatecznie wygrali 117:108. Była to dla nich 20. wygrana w sezonie.

 

Słów kilka o zawodnikach i ich dorobkach…

Najlepszym strzelcem w naszej drużynie był dziś Trevor Ariza. Nasz niski-skrzydłowy może pochwalić się zdobyciem 21 punktów i 6 zbiórek. Chris Kaman uzbierał 17 punktów, zmienił asortyment z topornych, starych telewizorów na nowoczesne LCD, co zaowocowało trafieniem 8 z 14 prób.

 

Jeśli chodzi o dorobki poszczególnych zawodników Indiany Pacers, to prezentują się one następująco:

Paul George (potrenował sobie dzisiaj przed konkursem wsadów, próba treningowa na końcu recapu) 20 punktów, 6 zbiórek;

Darren Collison (dawny „Szerszeń”) 18 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst;

David West (dawny „Szerszeń”)16 punktów, 7 zbiórek;

Danny Granger 14 punktów, 4 zbiórki.

 

Coś dla „statystycznego maniaka”…

Zarówno Hornets, jak i Pacers rozgrywali bardzo dobry mecz pod względem rzutów zza łuku. „Szerszenie” oddali 21 rzutów za 3, z czego drogę do kosza odnalazło 9 (42.9%). Gospodarze natomiast trafili 7 z 19 (36.8%). Ciekawostką jest fakt, że Pacers na 88 rzutów z gry w „siatce” umieściło 44, co dało im w sumie, proste do obliczenia: (39.9#245%) (50%).

 

Skrót wideo:

Obiecany wsad, wykonany przez uczestnika konkursu wsadów, który odbędzie się w Orlando już w ten weekend: