Nie mam pojęcia w jaki sposób opisać dzisiejsze spotkanie. Spotkanie? Szczerze mówiąc to nawet nie mam specjalnie ochoty opisywać coś TAKIEGO. Nigdy wcześniej nie widziałem chyba tak brzydkiego meczu, nad którym czuwali tak fatalni sędziowie. Mnóstwo fauli, złe gwizdki, same niecelne rzuty, fatalnie wyglądające ofensywy i nieco lepsze defensywy. Omijajcie ten mecz, omijajcie Memphis…
Od samego początku inicjatywę przejęli zawodnicy z Memphis. Problemy z faulami miał Anthony Davis i szybko wykorzystały to Niedźwiadki. Pelicans nie potrafili przebić się przez silną obronę Grizzlies, ale byli też żenująco słabi w tym aspekcie. Nie wiem czy widziałem w tym meczu więcej niż 3 dobrze rzuty, które wpadły do kosza. Ale nie martwcie się, Grizz nie było pod tym względem o wiele lepsze.
New Orleans Pelicans miało kilka momentów, gdzie trafiając z wolnych pozycji można było ten mecz spokojnie wygrać, ale to było zbyt duże wyzwanie dla naszych rzucających. Działy się rzeczy niezwykłe – Ryan Anderson był 2-14, 0-7 za trzy… Eric Gordon 4-14, 0-5 za trzy… W sumie 33% z gry, 17% zza łuku. Pellies przegrali potyczkę 81-93.
Jedynym zawodnikiem zasługującym na pochwałę był Tyreke Evans – 21 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty. Słabo zagrał nawet Anthony Davis, który był wyłączony z gry przez Z-Bo i Marca Gasola – 14 punktów (6-12) i 8 zbiórek.
Dla Grizzlies solidnie zagrała niemal jedynie ławka – Gasol 16/11, Randolph 15/11, Allen 12/11, Conley 11, Prince 14.
Następne spotkanie najbliższej nocy. Spotkamy się back-t0-back z Charlotte Hornets.