Pelicans 94 – 101 Suns

111013_nopphx_tsmainNew Orleans Pelicans w swoim pierwszym meczu krótkiego tripu wyjazdowego przegrali drugie już w tym sezonie starcie z Phoenix Suns. Pelikany raz kolejny zostali pokonani dość łatwymi środkami, bowiem trafieniami zza łuku. Samo spotkanie stało na okropnym poziomie – niemoc strzelecka, multum fatalnych strat i okropna postawa w obronie. Pellies są już 3-4.

Obydwie drużyny pierwszą kwartę zaczęły okropnie. Minimalnie lepsza wydawała się drużyna z Arizony, która jednak pomimo tego, że wymuszała dużo strat to nie potrafiła wykorzystać tego trafiając do kosza. Pelicans popełnili pięć strat w sześć minut, a bardzo duże problemy ze skutecznością miał Eric Gordon. Nieźle po stronie Słońc spisywał się duet Bledsoe-Plumlee. Pomimo trzech strat na starcie w grze Pelikany utrzymywał Jrue Holiday, który zdobył 6 szybkich „oczek”.

Do gry po kontuzji kostki powrócił w ostatnich minutach kwarty Goran Dragić – Słowianin trafił do kosza dwukrotnie, a jego zespół wygrywał po pierwszych, ciężkich dla oka, 12 minutach, 19 – 16.

W drugiej ćwiartce mieliśmy lustrzane odbicie pierwszych minut meczu – ospale, wiele strat i gra na bardzo niskim poziomie. Monty Williams aby wzmocnić swoją obronę wprowadził w pewnym momencie nawet Austina Riversa, który póki co w tym roku na boisku znajdował się nawet na niecałe 10 sekund.

Idealnie selekcję strzelecką szczególnie Tyreke’a Evansa w drugiej kwarcie podsumował Michael McNamara:

Przez kilka minut mieliśmy starcie dwóch zawodników, Jasona Smitha oraz Markieffa Morrisa. Jedynie ta dwójka potrafiła coś zdziałać i zdobyć jakiekolwiek punkty. To ostatecznie Phoenix Suns schodzili po pierwszej połowie jako zwycięzcy z wynikiem 42 – 38 na tablicy świetlnej. Nie była to jednak część meczu, którą chciałbyś obejrzeć.

Minimalnie lepiej w następną partię starcia weszły Pelikany, które prowadzone były wciąż jedynie przez dwóch graczy – Jrue Holidaya oraz Jasona Smitha. Słońca nie potrafiły utrzymać się przez kilka posiadań z rzędu na dłużej przy piłce tracąc ją dosłownie w kilka sekund, tym samym ich przewaga nieco stopniała.

Niezły zryw gospodarze mieli pod koniec, kiedy trafili dwie „trójki”. Nie pomogło jednak również i to, a Pelicans i Anthony Davis kolejny raz w zaledwie kilkadziesiąt sekund podgonili stawkę i na ostatnią część meczu zawodnicy obu drużyn podchodzili przy stanie 65 – 71.

W czwartej kwarcie świetną robotę dla Suns robił Archie Goodwin, a po stronie Pellies idealnie nastawiony celownik w ręce miał Anthony Morrow, który utrzymywał swoją drużynę w grze na ostatnie minuty spotkania.

Phoenix Suns znakomicie wykorzystali fatalną obronę New Orleans Pelicans za łukiem, co przełożyło się na „trójki” Dragicia oraz Greena. Eric Bledsoe ogrywał Anthony’ego Davisa 1 na 1 i trafiał nad nim rzuty. To był koniec. Słońca wygrały to starcie 94 – 101 i są już 2-0 w tym sezonie przeciwko Pelikanom, co jest bez wątpienia całkiem dużą niespodzianką.

Ręce opadają po takim meczu kiedy zarywa się noc oglądając takie COŚ.