Pelicans 112 – 124 Timberwolves

pels_wolves_640x364.jpgO takich meczach jak ten z Minnesota Timbewolves trzeba jak najszybciej zapomnieć. New Orleans Pelicans, w moim odczuciu, rozegrali najgorsze spotkanie pod nowym szyldem Pelikanów. Po znakomitym zwycięstwie nad Portland Trail Blazers zagraliśmy po prostu katastrofalnie, po obu stronach parkietu, a Leśne Wilki wykorzystały to znakomicie i urządzili u siebie prawdziwy blowout.

Pellies mieli w trzeciej kwarcie już 17 strat, co było najgorszym wynikiem w sezonie. Całe szczęście, że na tym się skończyło i drużyna Monty’ego Williamsa starała się zatrzeć fatalny występ ostatnią kwartą, którą wygraliśmy 39 – 27. Pozostałe trzy to jednak prawdziwa kompromitacja. Piłka wprost wypadała przyjezdnym z rąk i innym wynikiem takie starcie skończyć się nie mogło

Poza tym, że graliśmy fatalnie w ataku to pozwoliliśmy rywalom na najwyższą skuteczność w swoim sezonie. Timberwolves jeszcze nigdy bowiem w tegorocznej kampanii nie dostali w prezencie blisko 56% z gry.

Wobec słabej gry na parkiecie zaledwie 22 minuty spędził Jrue Holiday – 19 pkt, 3 zb, 5ast i 4 straty. Słaby powrót po kontuzji zaliczył też Eric Gordon – 12 pkt, 5zb, 3 ast, 5-12 z gry i 4 straty. Nie popisał się też Anthony Davis, który mimo świetnych pierwszych sześciu minut (3 bloki na Love) skończył z 13 pkt, 6zbi 4 blk.

Najgorzej zagrał chyba dzisiaj jednak Greg Stiemsma. Drugi mecz po powrocie i coraz bardziej upewnia nas w tym, że nie powinien nawet widnieć w zespole NBA. Fatalna obrona, podczas wjazdów pod kosz stoi jak słupek do mijania. Dostał 6 minut i zamienił to na 3 straty i 2 faule. Nie wiem jak można być aż tak „aktywnym”. O wiele lepiej nie zagrał też Alexis Ajinca, który w 11 minut piłkę stracił 2 razy i sfaulował 3-krotnie. Potrzebujemy centra, od zaraz.

Jedynymi zawodnikami, których można jako tako pochwalić są Tyreke Evans (16pkt, 7zb, 3ast) i Ryan Anderson (25pkt, 5zb, 10-17 z gry).

Trzeba również dodać, że naszym zawodnikom – w szczególności Davisowi i Evansowi – puściły w końcówce nerwy, co skończyło się na przepychance i niemiłych słowach. Obaj panowie dostali po technicznym i miejmy nadzieję, że nawet i to wyjdzie nam na dobre i podreperuje trochę chemię i chęć zwycięstwa w zespole, bo w meczu w Minneapolis nie było tego kompletnie widać gdy już w drugiej połowie oddaliśmy mecz.

Najlepiej dla Wolves zagrał standardowo Kevin Love (21pkt), Kevin Martin (20pkt), Nikola Peković (22pkt, 7zb) i Ricky Rubio (14pkt, 8zb, 9ast).

Następne spotkanie w następną noc, zagramy z Boston Celtics na wyjeździe.