Kompromitacja. Żenada. Porażka. Tak właśnie można opisać blowout w Orlando. Pelikany dały się bezproblemowo ograć na terenie Magic, gdzie musieli uznać wyższość rywali aż 90 – 110. Różnica punktów w pewnym momencie sięgnęła nawet 30 punktów. Jedynym jasnym punktem w tym kompromitującym dla nas spotkaniu był występ Anthony’ego Davisa, który zanotował jedną z najlepszych indywidualnie nocy w karierze.
New Orleans Pelicans zaczęli od 20-22 w pierwszej kwarcie i nasza gra nie wyglądała aż tak źle. Prawdziwe ośmieszenie przeszliśmy jednak w drugiej ćwiartce wraz z wejściem Tyreke’a Evansa i grą Jrue Holidaya. Magicy połknęli jak pelikany przyjezdnych 31 – 15. Pels nie trafiali żadnych rzutów, co wywołało nie małą frustrację i okropną obronę.
Pelicans rzucali na 35% skuteczności z gry przy 56% Magic. To wystarczająca statystyka mówiąca o obronie dwóch teamów i o tym co zadecydowało o wygranej. Wobec takiej postawy na boisku drużyny Monty’ego Williamsa, Magic mogli pozwolić sobie nawet na więcej strat (18-12).
Bardzo odczuć można było brak Ryana Andersona bez którego Pels zostali wystrzelani zza łuku. Orlando trafił aż 11 z 22 oddanych „trójek”, a 6 „trójek”, z czego aż 4 Anthony Morrow rzucili przyjezdni.
Totalnie nie do zatrzymania w szeregach Jacque’a Vaughna był Arron Afflalo (30pkt, 4ast, 4zb) oraz Mo Harkless (20pkt, 8ast, 4stl, 6to). Bardzo dobrze swoich dzisiejszych liderów wspierali również rezerwowi, m.in. Victor Oladipo (10pkt, 6zb, 6ast, 4stl, 2blk, 4to) oraz Kyle O’Quinn (14pkt, 6zb, 4blk).
Anthony Davis zapisał na swoim koncie fantastyczne 27 punktów, 17 zbiórek (8 w ataku, career-high) oraz 3 bloki. Poza nim oraz może Ericiem Gordonem (12pkt) oraz Anthony’m Morrowem (14pkt, 4-5 za trzy) wszyscy wypadli bardzo słabo.
Jrue Holiday w pierwszej połowie trafił 1 na 8 oddanych rzutów, miał też 4 straty. W drugiej części spotkania rozgrywający zaczął już trafiać swoje rzuty, ale to nie wystarczyło aby podgonić Magic. 0 na 7 z gry był Tyreke Evans, który już drugi mecz z rzędu był najgorszym zawodnikiem Pelicans na parkiecie. W 17 minut był w stanie zrobić tyle co zrobiłaby prawdopodobnie Magda Gessler w transition offense.
Reszty albo nie było widać, albo w tym czasie pudłowali albo tracili posiadania. Dramat.
Następne spotkanie, miejmy nadzieję przełomowe w tym sezonie, New Orleans Pelicans rozegrają już tej nocy. W drugim meczu back-to-back do Nowego Orleanu zawitają Charlotte Bobcats. Początek spotkania o godzinie 1:00.