Pelicans 87 – 90 Bobcats

Charlotte guard Kemba Walker tries to dribble past New Orleans defender Greg Stiemsma during Friday's gameNew Orleans Pelicans nie zdołali zatrzymać Rysi na własnym terenie, które prowadzone przez znakomitego Ala Jeffersona rozbili Pelikany 87 do 90. Lider Charlotte Bobcats zanotował na swoim koncie fantastyczne 33 punkty i 10 zbiórek, a Monty Williams nie miał nikogo kto mógłby przeciwstawić się centrowi Steve’a Clifforda.

Pellies głównie przez bardzo słabą postawę na deskach i dominacji Bobcats przegrywali niemal przez całe spotkanie. Dużo energii do drużyny wprowadził jednak Brian Roberts i wraz z jego świetnymi trafieniami Pelikany miały jeszcze okazje na doprowadzenie do dogrywki. Szalenie ważne i kluczowe rzuty na linii rzutów osobistych spudłował jednak słabo dysponowany tego dnia – Eric Gordon. Rysie dokończyły ciężką pracę i odnieśli 26 zwycięstwo w tym sezonie.

Bardzo możliwe, że ten mecz zakończył by się nieco inaczej gdyby nie w końcówce czwartej kwarty z gry wyrzucony przez sześć fauli został Anthony Davis, który często musiał naprawiać błędy rywali. Był jedynym zawodnikiem w naszych szeregach, który chociaż częściowo chciał stawić czoła Big Alowi. Miał 18 punktów, 13 zbiórek i 4 bloki. Poza tym najlepiej obok niego zagrał rozgrywający – Brian Roberts – 20 punktów i 3 asysty.

Bardzo słabe spotkanie raz kolejny rozegrał Tyreke Evans, który z ławki nie dał praktycznie nic poza wieloma przestrzelonymi rzutami – dzisiaj był 2/13 z gry.

O słabej postawie środkowych Pelicans może świadczyć też to, że najlepsze spotkanie w swojej krótkiej jak dotychczas karierze w NBA rozegrał Cody Zeller, który zdobył 13 punktów.

Następne spotkanie New Orleans Pelicans rozegrają już dziś, bowiem gramy back-to-back z Washington Wizards.