Pelicans 98 – 107 Rockets

New Orleans Pelicans odnieśli 15. porażkę w tym sezonie. Tym razem zespołem lepszym od podopiecznych Monty’ego Williamsa okazali się Houston Rockets, którzy prowadzeni przez Dwighta Howarda zdominowali pomalowane i wygrali 107 do 98. Spotkanie rozstrzygnięte zostało na niemal minutę przed końcowym gwizdkiem. Wówczas to słabszy przez większą część meczu, James Harden, wziął grę na swoje barki i trafił kilka ważnych rzutów. Podobnie „wielkimi” rzutami popisał się też Jeremy Lin, co dobiło ostatecznie Pelikany.

NO Pelicans wcale nie wyglądali dzisiaj jak drużyna znacznie gorsza, mimo, że bilans wskazuje na coś innego. W dodatku trzeba dodać, że graliśmy na wyjeździe. Boli jednak to, że Pellies odnieśli w tym sezonie tylko jedną wygraną z drużynami >.500 zwycięstw. Reszta to ogranie zespołów z dolnej części tabeli.

Nie mogę nie wspomnieć w tej relacji nic o popisie sędziów w dzisiejszym spotkaniu. Houston Rockets na własnym terenie dostali niezły prezent. Stawali na linii rzutów wolnych aż 32-krotnie, skąd trafiali na 78% skuteczności. Dla porównania Pelicans – 8-krotnie, 75%. Co najgorsze, sędziowie gwizdali faule np. Tyreke’owi gdy ten zderzył się z Linem, ale pracy Dwighta Howarda łokciami na Anthonym Davisie nie zdołał zauważyć. Ciężko jest grać – a co dopiero wygrać – przy takich gwizdach.

Monty Williams zapytany o pracę sędziów po meczu powiedział jedynie: „Cóż… 32 do 8, to chyba mówi wszystko o dzisiejszym meczu.”, następnie przez 15 sekund milczał i jedynie trząsł głową.

Poza tym nasz coach był bardzo dumny z gry swoich zawodników. Twierdził, że zabrakło opanowania i doświadczenia w czwartej kwarcie, ale nie można zarzucić graczom braku zaangażowania i walki. Monty ma nadzieje, że zespół wyciągnie odpowiednie wnioski z ciężkiej porażki i już w następnym starciu będą o jedną porażkę mądrzejsi.

Dwight Howard zdobył 24 punkty (10-12 z gry) i 18 zbiórek. James Harden zdobył 21 punktów (11 w czwartej kwarcie), a Chandler Parsons dorzucił 19 „oczek” (+ 9 zbiórek, 4 asysty). Bardzo ciekawie wygląda w tym sezonie Terrence Jones – dzisiaj 17 punktów, 8 zbiórek i 3 bloki.

Jrue Holiday – 3 punkty, 3 zbiórki, 9 asyst, 1-9 z gry w 32 minuty| Czy to najgorszy występ naszego nowego rozgrywającego w koszulce Pelicans? Po znakomitych ostatnich 2-3 tygodniach Jrue miał ogromne problemy z defensywą Rockets. Jest to bardzo możliwe spowodowane brakiem Erica Gordona i tym, że Monty Williams postanowił wystawić Holidaya na Hardenie, a jako „rozgrywającego” w obronie do pierwszej piątki ustawił Briana Robertsa. Mimo, że Jrue do najmniejszych PG nie należy to zmiana pozycji i walka z trudniejszym i silniejszym rywalem może sporo zmienić. Z pewnością w następnym takim wyzwaniu spisze się dwa razy lepiej, jestem tego pewien.

Brian Roberts – 5 punktów, 2 asysty w 19 minut | Byłem w szoku, gdy podano, że znajdzie się w pierwszej piątce. Szczególnie gdy dzień wcześniej był naszym najgorszym zawodnikiem w meczu z Nuggets (0/4 z gry, 3 straty). Zagrał dosyć krótko, złapał dużo przewinień (jak wszyscy). Poza tym był aktywny w defensywie i trafił „trójkę”.

Al-Farouq Aminu – 12 punktów, 1 zbiórka, 2 asysty, 2-3 za trzy w 30 minut | Kevin McHale i Rockets zagrali chyba najgorszy mecz przeciwko Nigeryjczykowi. Ba, jestem ciekawy czy kiedykolwiek w szatni trener Rockets wspomniał o niskim skrzydłowym. Najwidoczniej nie. Al-Farouq znakomicie biegał do kontrataków, a obrońcy byli w szoku, że ten koleś biega. To co najśmieszniejsze to chyba po raz pierwszy w jego karierze miał więcej trójek (2) niż zbiórek (1). Widać postęp

Ryan Anderson – 22 punkty, 12 zbiórek | Zagrał na niezłej skuteczności chociaż szkoda tych 2-3 „trójek”, gdy był „wide open”. Kto jak kto, ale Dwight Howard powinien wiedzieć, że Andersona nie zostawia się samego w kontrze. Chyba zapomniał. Jestem zły na Monty’ego Williamsa (chociaż jaki on ma inny wybór?) na to, że stawia kolejny raz Ryno na środku w obronie i zleca mu bronienie wielkiego środkowego drużyny przeciwnej. Było tak już w Sacramento (Cousins) i teraz w Houston (Howard). Nigdy nie kończyło się to zbyt dobrze. Coraz bardziej widać to, że Anderson powinien zaczynać z ławki, a przy Davisie powinien pojawić się duży i silny center, który będzie defensywnym „stoperem” w krainie gigantów. Ryno spudłował dzisiaj bardzo ważny rzut w końcówce, który mógł zmienić oblicza meczu, ale… Wiemy jak się skończyło.

Anthony Davis – 18 punktów, 16 zbiórek | Miał dużo problemów z Howardem. Widać było jasno, że brak mu tężyzny, siły, którą tak jak Dwight wykorzystuje do przesuwania obrońców. Kilkakrotnie najlepszy center w lidze wyrywał Davisowi piłkę z rąk, a szkoda, bo może i Brew dobił do 20 zbiórek. Było blisko w każdym razie. Oprócz tego Anthony Davis zagrał swoje i nie dziwią mnie już takie występy. Trafił 2 rzuty z półdystansu i kilka razy zaszalał nad obręczą, szczególnie te dwa wsady w końcówce robiły wrażenie.

Tyreke Evans – 16 punktów, 4 zbiórki, 9 asyst | Chyba nasz najlepszy zawodnik w ostatnich 4 meczach, jego średnie w tych potyczkach ocierały się o triple-double. Reke znajduje się w formie, w jakiej rozgrywał swój sezon gdy zdobywał Rookie of the Year. Dzisiaj kolejny raz w drugiej kwarcie poprowadził drugą piątkę Pelicans i doprowadził do zniwelowania 11 punktów przewagi Rockets. Potem było już trochę gorzej i brakowało skuteczności pod obręczą, gdzie trudno o taką, gdy pod koszami stoi Dwight Howard. Tyreke kolejny raz chciał jednak udowodnić wszystkim, że potrafi też rzucać i zaskoczył znów kilka osób (w tym mnie). Oddał aż 5 rzutów „za trzy” i trafił 2. Dziwnie oglądało się trafiających z dystansu Aminu i Evansa. Było zabawnie.

Anthony Morrow – 0 punktów | Odebrano mu miejsce w pierwszej piątce, a więcej minut dostali Austin Rivers, Darius Miller i Brian Roberts. Wszystko ze względu na obronę Morrowa, która dzisiaj mogłaby pozwolić Hardenowi na jakiś najlepszy mecz w karierze. Był na boisku 6 minut, ale w tym czasie zdążył już popełnić dwa fatalne błędy i po zejściu na ławkę już nie wrócił. Houston Rockets to nie zespół pod niego.

Darius Miller – 2 punkty, 2 asysty, 1 zbiórka | Ma za sobą drugi najlepszy mecz w swojej karierze w NBA. Obydwa rozegrał przeciwko Denver Nuggets. Po wczorajszych zawodach dostał dzisiaj większy kredyt zaufania od trenera. Nie zrobił nic dobrego, ale i też nie zaszkodził. Był 1/3 z gry i zdobył 2 punkty. Silny jednak w obronie.

Austin Rivers – 8 punktów, 2-2 za trzy | Nie grał znów przez tydzień, ale po wejściu z ławki wprowadził super świeżość. Trafił dwie „trójki” (widać, że sporo pracował nad rzutem w te lato). To co mi się jednak w nim najbardziej podoba – nawet gdy rozgrywa fatalny mecz – to jego zaciętość i chęć rywalizacji na 100%. Za każdym razem atakuje piłkę i jest bardzo aktywnym obrońcą. Czy tylko ja po cichu liczę na wzmocnienie środka/skrzydła w zamian za Erica Gordona, co dałoby też więcej minut Austinowi?

Jason Smith – 10 punktów, 4 zbiórki, 2 asysty | Wrócił nieoczekiwanie na boisko po problemach ze zdrowiem i wniósł bardzo dobrego do drużyny. Jego rzut z półdystansu dał bardzo dużo drużynie. Co ciekawe, Jason miał problemy z kolanem, ale wyszedł również z ochraniaczem na swoje ramię, z którym miał problem cały poprzedni sezon. Oby kontuzja się nie nawróciła. Zawodnicy tacy jak Jason Smith czy Tyreke Evans powinni dawać przykład Ericowi Gordonowi, który powinien zauważyć, że w tej lidze miejsce jest dla twardych facetów.

Alexis Ajinca – 2 punkty | Stracił miejsce w rotacji wraz z powrotem na parkiet Jasona Smitha, szkoda, że Ajinca będzie trochę na tym cierpiał, ale taka kolej rzeczy (jestem ciekawy co będzie gdy Stiemsma wróci na parkiet?). Francuz po świetnych pierwszych meczach w koszulce Pelicans zagrał dzisiaj tylko 5 minut.