New Orleans Pelicans między zakończeniem sezonu a 1. lipca mieli sporo czasu na regenerację. Zwłaszcza wobec draftu, w którym Pelikany raczej nie miały większego udziału. Ten czas wykorzystaliśmy również i my, aby zebrać siły i przygotować się na coroczny wstrząs w postaci otwarcia Wolnej Agentury.
Przed Pelicans bardzo ważny czas decyzji. Wszystko kręcić ma się wokół DeMarcusa Cousinsa, który 1. lipca może wybrać sobie zespół, w którym chce kontynuować karierę. Faworytami wydają się być Pellies, ale po zerwaniu Achillesa, Boogie i Pelicans mogą mieć niemałe problemy z dogadaniem się co do wartości nowej umowy.
DEMARCUS COUSINS
Sprawa DeMarcusa Cousinsa nie wydaje się być prosta. Zawodnik zerwał Achilles i jak wskazuje historia, nie ma wielkich szans, aby – zwłaszcza center – wrócił po takim urazie do 100% sprawności. Cousins przed kontuzją był pewniakiem do zgarnięcia maksymalnego kontraktu, dzisiaj jednak stanie przed trudnością w negocjacjach takiej umowy. Według raportu, Pelicans nie są skłonni zapłacić takich pieniędzy Boogiemu. Wiele źródeł potwierdza, iż kartą przetargową Della Dempsa ma być krótka umowa, opiewająca blisko maksu. Miałoby to w pewnym stopniu usatysfakcjonować gracza, ale również dać szansę klubowi, który nie jest pewny jego stanu zdrowia.
Wydaje się, że najgorszym ruchem jaki mogliby Pelicans zrobić, byłby w pośpiechu rzucając mu maksymalny kontrakt. Dell Demps znany jest z tego, że lubi przenegocjować samego siebie, tak jak w negocjacjach z Jrue Holidayem, kiedy wydawało się, że przepłacił rozgrywającego o jakieś kilkadziesiąt milionów dolarów. Tym razem, Demps nie może pozwolić sobie na taki błąd. Pomaga w tym również bardzo mocny rynek centrów, z którego jego kogo wybierać i wiele zespołów może po prostu nie być skłonnych do rzucenia dużej kasy na stół przed agentem Cousinsa. Dallas Mavericks wydawali się być zafascynowani ściągnięciem Cousinsa, ale aktualnie są faworytami w wyścigu po DeAndre Jordana. Na rynku są też tacy zawodnicy jak Clint Capela, Brook Lopez czy Jusuf Nurkic.
Wiele wskazuje na to, że największym rywalem w negocjacjach, mogą być Los Angeles Lakers, którzy są na misji ściągnięcia wielkich nazwisk do Los Angeles. Mówi się wciąż o Paulu George’u, LeBronie Jamesie, a nawet Kawhi Leonardzie. Z całą pewnością, Boogie Cousins jest na ich liście życzeń. O prawdopodobnych transferze do Kalifornii mówił nawet były GM Cleveland Cavaliers, David Griffin, według którego w Lakers w przyszłym sezonie zagrają Cousins + ktoś z wymienionej wyżej trójki.
Pelicans z pewnością będą stać w miejscu przed jakąkolwiek decyzją ws. przyszłości DeMarcusa. Pellies mają miejsce w salary cap na dużą umowę centra, ale jeśli ten odejdzie to zostają zespołowi prawdziwe ochłapy w postaci MLE, które można zaoferować innym zawodnikom. W skrócie – albo kończysz z Cousinsem, albo z niczym.
Pocieszające wydają się jednak playoffs, w których Pelicans pokazali dosadnie, iż potrafią grać przez Boogiego. To również może zostać użyte w negocjacjach – „hej, nie musimy rzucać Ci maksa – nikt inny tego nie zrobi, a my i tak nieźle sobie radzimy”.
Wydaje się więc, że optymalnym wyjściem z tej trudnej sytuacji wydaje się podpisanie z Cousinsem krótkoterminowej umowy, której jednak daleko do maksymalnej wartości. Pytanie jednak, czy Boogie zdecyduje się przyjąć taką ofertę i powalczyć w zespole, który ma duże aspiracje. Jestem bowiem przekonany, że jeśli nadarzy się okazja, to zespół z małego rynku postara się go ściągnąć do siebie.
RAJON RONDO
Kolejna ciężka sytuacja w obozie Pelicans, z którą nie do końca wiadomo co zrobić. Rondo ma za sobą najlepszy sezon od czasów gry w Boston Celtics, ale również 32 lata na karku i tendencję do przesypywania sezonu regularnego. W zeszłym sezonie Rondo po takim-sobie sezonie w Chicago Bulls, podpisał z Pels umowę na 3.3 mln $. Taka suma już nie wchodzi w grę. Normalną rzeczą po ubiegłych playoffs wydaje się podwyżka dla rozgrywającego, ale na jaką skalę i na jak długo. Każdy bowiem ruch w przypadku Rondo wydaje się być bardzo ryzykowny.
W mediach społecznościowych pojawiają się plotki, iż obóz Rondo domagać się będzie 2-letniej umowy opiewającej na 16-18 mln $. Oznaczałoby to, że cały kontrakt Rajona zjadłby MLE i reszta graczy jakich Pelicans mogliby ściągać to już jedynie zawodnicy chcący grać na minimalnych umowach. To bardzo ograniczyłoby jakiekolwiek ruchy na rynku transferowych Pellies.
Na niekorzyść Rondo wpływa również bardzo silny rynek wolnych agentów w tym roku. Na rynku są Elfrid Payton, Isaiah Thomas, Marcus Smart, Fed VanVlett, Shabazz Napier, Dante Exum, czy też Seth Curry. Przed wejściem w jakiekolwiek duże umowy z Rajonem Rondo, warto najpierw sprawdzić inne możliwości. Nie ulega wątpliwości, iż duet Rondo-Davis złapał w fazie playoffs fantastyczną chemię, lecz blokując się kompletnie w salary i ograniczając swoją ławkę do Cheicka DIallo, nie może z tego nic dobrego wyniknąć.
IAN CLARK
Poza Rondo i Cousinsem, Ian Clark to jedyny znaczący wolny agent Pelicans tego roku. Wszystko jednak wskazuje na to, że po udanej kampanii 2017-18, Clark powinien znaleźć sobie innego pracodawcę. Bardzo możliwe, że Pellies po prostu nie będzie stać na jego usługi.
Jeśli jednak Clark będzie skłonny kolejny raz przyjąć ofertę Nowego Orleanu w okolicach minimum, to klub oraz kibice powinni być bardzo zadowoleni. Ian udowodnił, że jest w stanie wejść w ważnych momentach sezonu i trafić kilka rzutów z rzędu i po prostu nie pękać. Jego ustawienia na boisku obok Jrue Holidaya, były jednymi z najlepszych w tym sezonie.
Celem powinno być zatrzymanie Clarka, ale nie powinniśmy być zdziwieni, jeśli jakiś średniak będzie chciał rzucić mu większą umowę i skraść tego zawodnika z Luizjany.
NA KOGO WARTO ZWRÓCIĆ UWAGĘ?
Chyba możemy uciąć te spekulacje o LeBronie Jamesie, Paulu George’u w Nowym Orleanie. Zostało tym napisane bardzo dużo i wszystko to raczej ultra-fantazyjne brednie, które nie będą miały miejsca. Każdy chciałby zobaczyć któregoś z tych graczy u boku Anthony’ego Davisa, bo to oznaczałoby z miejsca stanie się poważnym pretendentem do tytułu, ale to marzenia. Pelicans powinni myśleć realistycznie, a na rynku pojawi się kilka nazwisk na które warto zwrócić uwagę.
Rodney Hood – po bardzo nieudanej przygodzie w Cleveland, jego wartość drastycznie spadła. W swojej karierze w Utah udowodnił jednak, że może być wartościowym strzelcem i dobrym kolegą z drużyny. Jeśli Pelicans szukają dostarczycieli punktów – a powinni, to należy sprawdzić Hooda. Zresztą, w mediach pojawiły się już pierwsze plotki o dużym zainteresowani Pelikanów tym graczem.
Seth Curry – bywały momenty w ubiegłym sezonie, kiedy Alvin Gentry po prostu nie miał kim grać na obwodzie. Rajon Rondo wymieniał się piłką z Jrue Holidayem, a E’Twaun Moore i Ian Clark musieli grać duże minuty, bo za plecami nie było dosłownie nikogo. W ostatnim momencie dowołano Jordana Crawforda, ale to Jordan Crawford. Bardzo dobrą opcją na zdobywanie punktów z ławki byłby Seth Curry, który w Dallas spisywał się bardzo dobrze i mógłby stać się prawdziwym jokerem Pelicans. Warto dodać, że Pellies byli bardzo blisko podpisania tego gracza po Lidze Letniej, kiedy Curry grał dla Nowego Orleanu, ale został przechwycony przez Sacramento Kings.
Anthony Tolliver – nie jest nam znana przyszłość Cousinsa, nie wiemy również czy miejsce w składzie wywalczy w przyszłym roku Emeka Okafor. Czy Cheick Diallo da radę wreszcie wejść na poziom równego zmiennika? Warto byłoby zabezpieczyć strefę podkoszową wartościowym graczem z doświadczeniem, który dał się już poznać jako dobry kolega z drużyny i profesjonalista. Tolliver ma za sobą bardzo udaną kampanię w Detroit, to niezły obrońca i gracz, który rozciągnie grę. Do wyjęcia za niezbyt duże pieniądze, Pels powinni go obserwować.
David Nwaba – jeśli Pelicans szukają swojej wersji Tony Allen 2.0 to jest to David Nwaba. Ukryty center w ciele guarda. Idealny gracz na koniec ławki, który wejdzie i powalczy o piłki. Jest zastrzeżony przez Chicago Bulls, ale kiedy zespół jest w trakcie przebudowy to bardzo często podobni gracze są po prostu do wyjęcia.
Mario Hezonja – Orlando Magic postanowili go w trakcie sezonu zrobić niezastrzeżonym wolnym agentem i teraz z pewnością mocno żałują tej decyzji. Hezonja nie będzie top5 zawodnikiem, jak to było typowane podczas draftu, ale to wciąż młody zawodnik z potencjałem stania się kimś w rodzaju Evana Fourniera. Miał bardzo udaną końcówkę sezonu, kiedy notował blisko 12 punktów na mecz. Niezły shooter, czasami odstaje koszykarskim IQ, ale to niskie ryzyko i potencjalnie duża nagroda. Nazwisko warte odnotowania.
Inni:
James Ennis
Gerald Green
Kyle O’Quinn
Shabazz Napier
Yogi Ferrell