Gdy Alexis Ajinca i Omer Asik doznali kontuzji, które wykluczyły ich z gry na kilka tygodni następnym gościem w kolejce na pozycji centra był właśnie Kendrick Perkins. Ściągnięty jako wolny agent tego lata gracz miał być jedynie głębokim rezerwowym, a do jego największych zadań miała należeć praca nad atmosferą – okazało się, że zostanie pierwszym środkowym drużyny.
W Golden State Warriors kompletnie niespodziewanie był w pierwszej kwarcie najlepszym zawodnikiem Pelicans grając akcje w post i zabawiając się z Andrew Bogutem w pomalowanym. Wielu śmiało się z tego, ale to prawda i Perk bardzo dobrze zastąpił wyżej stojących od siebie środkowych w hierarchii. W meczu z Portland nie grał zbyt długo, bo w ocenie Alvina Gentry’ego kompletnie nie pasował do matchupu z Blazers. W następnym spotkaniu z Orlando na parkiecie spędził zaledwie 2 minut nim doznał kontuzji ramienia – a przynajmniej tak to wyglądało.
Kendrick wrócił jeszcze na moment do gry, ale bolący bark zaczął porządnie mu przeszkadzać i poprosił trenera o zmianę. Badanie w szatni wykazało naciągnięcie mięśni klatki piersiowej co może wykluczyć go z gry na czas nieokreślony – kilka tygodni?
Szczęście jednak chciało, że wraz z kontuzją Perkinsa, Alvin Gentry z powrotem dostał do dyspozycji Alexisa Ajincę oraz Omera Asika. Pelicans nie powinni odczuć więc tej straty aż tak mocno.