Druga odsłona rankingu zawodników z Nowego Orleanu, który pojawiać się będzie mniej więcej co 2-3 tygodnie. Sprawdźmy kto w pierwszych dziewięciu spotkaniach sezonu regularnego spisywał się najlepiej, a kto grał zdecydowanie najgorzej.
New Orleans Pelicans swoją pierwszą kampanię rozpoczęli zawodząc swoich kibiców. Po średnim starcie 3-3, nadszedł jeszcze większy dołek formy i drużyna Monty’ego Williamsa przegrała trzy kolejne mecze. Winę na to można zrzucić na dwa czynniki – trener oraz zawodnicy. Dziś sprawdzimy poczynania graczy Pelikanów.
1. ANTHONY DAVIS
Jak skończył przedsezonowe granie, tak samo znakomicie zaczął swój drugi sezon w NBA. Wygrał dla nas mecze z Los Angeles Lakers oraz Memphis Grizzlies, gdzie zdominował dwóch braci Gasol, czego dokonać nie potrafi zbyt wielu zawodników na świecie. Według NBA.com Brew to po dwóch tygodniach TOP8 kandydatów do nagrody MVP. To o czymś świadczy. W dokonaniach w ostatnich meczach dorównał takim postaciom jak Alonzo Mourning, Shaquille O’Neal, Chris Webber czy nawet Hakeem Olajuwon. Wyśrubował swoje rekordy kariery w punktach oraz zbiórkach ofensywnych. Teraz trzeba tylko czekać czy efektywność Anthony’ego Davisa nie spadnie wraz z powrotem Ryana Andersona.
21.8 punktu, 11.2 zbiórki, 3.1 bloku, 2.1 przechwytu w 36 minut. 48% z gry, 87% z linii rzutów wolnych.
2. ERIC GORDON
Ciężko wyłonić zaraz po Anthonym Davisie tego drugiego, najlepszego gracza Monty’ego Williamsa. Głównie dlatego, że nikt poza Brwią nie wyróżniał się specjalnie dobrą grą. To co jednak przekonywuje w sprawie Erica Gordona to jego równa forma. Regularnie dorzuca swoje 15-20 punktów na mecz, choć od jego skuteczności można byłoby wymagać znacznie lepiej. Jest znakomitym zawodnikiem w wejściach pod kosz i niezłym obrońcą. On, jak i wielu innych obwodowych, zyska przede wszystkim przy powrocie Ryno. Wówczas nawet i jego cyferki powinny wzrosnąć. Mimo wszystko, od zawodnika z tak dużym kontraktem oczekuje się znacznie więcej.
16.2 punktu, 3 zbiórki, 2.9 asysty, 2.3 przechwytu w 31 minut. 40% z gry, 44% za trzy, 81% z linii rzutów wolnych.
3. JASON SMITH
Gdy jest na parkiecie ofensywa Pelikanów wygląda o dwa poziomy wyżej. Jego gra pick’n’pop z Jrue Holidayem i Tyreke’m Evansem wygląda imponująco, a rzut z półdystansu którym dysponuje to światowa czołówka – 49% z mid-range (dużo powyżej średniej ligowej). Martwi trochę jego niemoc pod koszami, gdzie powinien jednak wykorzystywać swoje rozmiary, bowiem w 9 meczach oddał spod kosza tylko… 9 rzutów. Obok Anthony’ego Morrowa najskuteczniejszy zawodnik drużyny, który gra bardzo równo od początku sezonu. Można zarzucić mu sporo win w obronie strefy podkoszowej, ale o obronę powinno się mieć przede wszystkim pretensje do generała – trenera.
11 punktów, 4.6 zbiórki, 1.1 bloku 29 minut. 51% z gry, 92% z linii rzutów wolnych.
4. ANTHONY MORROW
Ciężko o tym mówić, ale Anthony Morrow to póki co chyba najlepszy transfer tego lata Pelikanów. Biorąc pod uwagę ściągnięcie z Filadelfii Jrue Holiday’a i Sacramento Tyreke’a Evansa to chyba nie najlepsza wiadomość dla Della Dempsa. Mo33ow to wyśmienity strzelec, który nawet najdziwniejsze i bardzo trudne rzuty w „trumnie” zamienia magiczną ręką w punkty. Gdy reszta drużyny załamuje ręce i gra piłką jak gdyby parzyła, on z łatwością punktuje w każdej kolejnej akcji. Najlepszy rzucający zza łuku w lidze – nr 1 z kosmiczną skutecznością 60%! Nie trzeba nic mówić, wystarczy sprawdzić jego shotchart…
8.8 punktu, 2 zbiórki w 18 minut. 56% z gry, 60% za trzy, 80% z linii rzutów wolnych.
5. JRUE HOLIDAY
All-Star z poprzedniego roku to jak na razie jeden z głównych niepowodzeń tego sezonu. Niska skuteczność, niemoc strzelecka, która nie jest podparta nawet liczbą asyst, których – serio – boi się momentami rozdawać. Nie podaje do wbiegającego pod kosz Anthony’ego Davisa, który rzuty spod kosza zamienia momentalnie na punkty. Jeżeli Jrue Holiday nie zacznie grać jak na jego potencjał i umiejętności sprzed sezonu przystało i wreszcie przestanie bać się podejmować ryzykownych decyzji to o fazę PlayOffs Pelicans może być trudno, ba, chyba można o tym zapomnieć. Bez rozgrywającego w tej lidze jest naprawdę ciężko (Indiana się śmieje…). To co również da się zauważyć w jego grze to po prostu bardzo niska forma. Trudno bowiem zobaczyć w NBA zawodnika, który pudłuje czyste layupy pod koszem i traci piłkę odbijając ją o własne stopy.
13.8 punktu, 6.8 asysty, 1.6 przechwytu, 4.1 strat w 32.8 minut. 40% z gry, 48% za trzy, 94% z linii rzutów wolnych.
6. TYREKE EVANS
Nota, którą tutaj widzicie wystawiona praktycznie jedynie za to co pokazał w meczu z Utah Jazz, gdzie wreszcie mogliśmy zobaczyć prawdziwego Tyreke’a Evansa w akcji. Jego notowania momentalnie polecą w górę, a gra na parkiecie stanie się o 150% łatwiejsza gdy będzie mógł współpracować z Ryanem Andersonem. Uwierzcie mi, duet jednego z lepszych shooterów w lidze i super penetrującego zawodnika może być momentami zabójczy dla najlepszych defensyw w lidze. Póki co Rookie of the Year z Sacramento mocno zawodzi i po prostu nie potrafi znaleźć swojego miejsca. Stara robić się to co potrafi najlepiej, ale często pod koszem jest po prostu potrajany i albo traci piłkę, albo akcja kończy się „cegłą”. Nie można jednak szybko skreślać takiego zawodnika. Jeżeli rozegra dobre 2-3 spotkania to, kto wie, może wróci wreszcie do grania na poziomie swojego pierwszego roku w NBA.
9 punktów, 4 zbiórki, 3.6 asyst, 1.9 strat w 24 minuty. 36% z gry, 12% za trzy, 67% z linii rzutów wolnych. (wow)
7. BRIAN ROBERTS
Sezon zaczął bardzo dobrze i kontynuował granie na wysokim poziomie z preseasonu. Wraz ze spadkiem formy zespołu, również i Brian Roberts zaczął z meczu na mecz coraz bardziej zawodzić. Doszło nawet do tego, że Monty Williams przekonał się z powrotem do Austina Riversa, który zastąpił go w ostatnim meczu i występował w roli fałszywego rozgrywającego. Nie zostało podane dlaczego, ale Roberts nie wyszedł w meczu z Jazz nawet na parkiet. Miejmy nadzieję, że to nie kontuzja, bowiem jego ścięć pod kosz i skuteczności zza łuku może Pelicans mocno brakować.
5.6 punktu, 2.3 asyst w 15 minut. 40% z gry, 33% zza łuku, 100% z linii rzutów wolnych.
8. AL-FAROUQ AMINU
Jego dyspozycja w tym sezonie mocno mnie póki co zawiodła. Al-Farouq Aminu wyszedł we wszystkich meczach w pierwszej piątce i poza kilkunastoma znakomitymi minutami nie pokazuje jak na razie nic wielkiego. Głównie mało widoczny, a po dobrym starcie, gdzie w meczu z Indianą momentami z gry wyłączył nawet Paula George’a obniżył znacznie loty. Przestał grać bardzo dobrze w obronie, jest bardzo statyczny, wolniejszy w kontratakach i stara się zbyt mocno skraść większą rolę w ofensywie. Monty Williams powinien ustalić z Nigeryjczykiem jego rolę na parkiecie, z której ma się wywiązywać.
5 punktów, 4.9 zbiórek w 22 minuty. 44% z gry, 70% z linii rzutów wolnych.
9. GREG STIEMSMA
Miał fatalny preseason, gdzie została przylepiona mu ode mnie plakietka najgorszego Pelikana w ostatnim Power Rankingu. Wciąż nie prezentuje wysokiego poziomu i nie wzmocnił zbytnio defensywy, tak jak się tego spodziewałem w lato. Nie wykorzystuje swojego zasięgu ramion, a często daje się ograć w dziecinny sposób pod koszami nawet o kilkanaście centymetrów mniejszym zawodnikom. W porównaniu z przedsezonowymi meczami nie popełnia już jednak aż tylu głupich fauli, nie traci piłek i trafia spod kosza na niezłej skuteczności. Przez najbliższe dwa miesiące nie zobaczymy go jednak na parkiecie przez kontuzję kolana.
2 punkty, 4.6 zbiórki, 1.1 bloku w 15.4 minut. 50% z gry, 50% z linii rzutów wolnych.
10. JEFF WITHEY
Nie dostanie póki co w tym sezonie jeszcze większej szansy na poważne granie od Monty’ego Williamsa. Debiutant z Kansas jak na razie rozgrywał na parkiecie zaledwie po kilkadziesiąt sekund lub w ogólnie grał. Jedyny mecz, gdzie mógł pograć trochę dłużej to ten z Los Angeles Lakers, gdzie Greg Stiemsma doznał kontuzji, a przez problemy z faulami Anthony Davis nie mógł wejść na boisko. Wówczas Jeff Withey pokazał bardzo duży potencjał. Wykręcił wówczas całkiem niezłe cyferki w małym przedziale czasowym i został współautorem jednego z najlepszych wsadów miesiąca, za co powinien mu podziękować Xavier Henry. To co w jego grze można wyróżnić to gra na bardzo wysokiej skuteczności i niezłą obronę podpartą koszykarskim IQ.
2.8 punktu, 1.6 zbiórek w 6.8 minut. 75% z gry, 80% z linii rzutów wolnych.
11. AUSTIN RIVERS
Ciężko napisać cokolwiek o tym utalentowanym zawodniku, który ma niewiarygodnie olbrzymi potencjał. Coś jednak powoduje, że Austin nie potrafi przełożyć tego na grę na boisku i po znakomitym lecie i przyzwoitym preseasonie zupełnie stracił miejsce w rotacji Monty’ego Williamsa. Albo zupełnie nie pojawia się w meczu lub dostaje kilka (kilka!) sekund. Szkoda, że ktoś taki musi marnować się patrząc na grę swoich kolegów. Mam nadzieję, że poprzez grzanie ławki 21-latek ujrzy jakie błędy popełniał i do gry wróci już zdecydowanie lepszy. Trudno dać mu wyższe miejsce w rankingu, gdy Jeff Withey grając 20 minut mniej w tym roku i rzucając na kosz o 9 razy mniej, zdobył więcej punktów niż Austin. Przed Riversem ciężka droga do zostania gwiazdą w lidze, co wielu ekspertów mu swoją drogą wróżyło.
1.7 punktu, 1.2 asysty w 8.8 minut. 23% z gry, 25% za trzy, 75% z linii rzutów wolnych.
(-). RYAN ANDERSON
(-). DARIUS MILLER
(-). LOU AMUNDSON
(-). JOSH CHILDRESS