Kiedy New Orleans Pelicans podpisali E’Twauna Moore’a na czteroletni kontrakt, wart ponad 34 mln $, wielu zastanawiało się nad tym, czy zawodnik jest tego wart. To w końcu kupa pieniędzy. Wcześniej Moore szukał swojego miejsca w NBA – zaczynał w Bostonie, zaliczył krótki epizod w Orlando, a następnie przeniósł się do Chicago. To właśnie w Wietrznym Mieście kibice koszykówki mogli go poznać z dobrej strony.
W sezonie 2015-16 rzucał 7.5 punktów na mecz, przy dobrej skuteczności i z dobrymi notami w obronie. Pelicans zdecydowali się podpisać go na rynku wolnych agentów. Pierwszy sezon w Nowym Orleanie przebiegł solidnie, ale bez rewelacji. Wielu oczekiwało od niego, że stanie się nowym Erickiem Gordonem, ale był dobrym zadaniowcem.
Skrzydła rozwinął jednak w tym roku. E’Twaun Moore zaczął ten sezon bardzo dobrze, stając się bardzo groźną bronią w ataku i biorąc na siebie w obronie większych graczy. Stał się jednym z najlepszych graczy zespołu i można śmiało stwierdzić, że to jego najlepszy epizod w karierze. Moore notuje career-high, 12.4 punktów, trafiając przy tym 42% za trzy.
Alex Kennedy z HoopsHype przeprowadził z 29-latkiem ciekawą rozmowę o jego sezonie, czy też Pelicans i Anthonym Davisie:
Być może ludzie nie wiedzą, ale zostałeś wybrany z 55. numerem w drafcie w 2011 roku. Jesteś przykładem, że będąc drugorundowym wyborem można osiągnąć sukces. Wcześniej jednak miałeś swoje wzloty i upadki, przed tym jak stałeś się graczem pierwszej piątki w Pelicans. Jak bardzo rozwinąłeś się przez te 7 lat w lidze, od momentu przyjścia do NBA, do teraz?
Zdecydowanie przeszedłem długą drogę. Kiedy dostałem się do ligi, to nie grałem za wiele. Wielu zawodników wybranych w drugiej rundzie, zwłaszcza z dalekimi pickami, nie mają okazji grać wcale, a tylko niektórzy mogą pochwalić się długą karierą. Więc dla mnie, będąc w swoim siódmym sezonie i mając dużą rolę w zespole, to duże osiągnięcie.
Co sądzisz o wymianie za Nikolę Miroticia i jak może pomóc Pelicans?
To dobry ruch, bo Niko ma wiele do zaoferowania. Przede wszystkim, potrafi rzucać, co gwarantuje nam kolejną broń z dystansu. Zawodnicy zawsze szanują jego rzut, więc niewielu chce pozostawić go bez krycia, co pozwala innym mieć więcej miejsca. To też bardzo dobry zbierający, w dodatku w mojej opinii, niedoceniany pod tym względem. To ktoś, kto może wywalczyć dla nas kilka dodatkowych posiadań. To duże wzmocnienie.
Rzucasz prawie 43% za trzy w tym sezonie, przy prawie 4 próbach na mecz. Zawsze byłeś dobrym rzucającym, ale takie liczby wprowadzają Cię do elity w tej lidze. Co było kluczem, aby stać się tak dobrym shooterem?
Myślę, że duży wpływ mają na to zawodnicy, z którymi gram. Rajon bardzo często stara się mnie znaleźć i podaje piłki w wolnych miejscach. Poza tym gra obok Jrue Holidaya i Anthony’ego Davisa to spore ułatwienie, kiedy ściągają na siebie tak dużą uwagę. Bardzo często mam rzut z wolnej pozycji, bo ta dwójka ściąga na siebie dwóch obrońców, a wtedy moim zadaniem jest tylko trafienie. To bardzo pomaga naszej ofensywie.
Porozmawiajmy przez chwilę o Anthonym Davisie, bo wydaje się, że nie jest on z tej planety. Jak to jest grać obok niego i jak ułatwia to grę?
To niesamowite. Przede wszystkim, to świetna zabawa. To świetne grać obok niego. On jest prawie jak postać z gry, która posiada wszystkie umiejętności – trójki, wsady nad ludźmi, alley-oopy, bloki, po prostu wszystko. To świetne móc go nawet oglądać. Bardzo ułatwia nam to grę. To trudne, a w zasadzie niemożliwe, żeby upilnować go jeden-na-jeden, więc ktoś zawsze musi pomóc obrońcy, więc – tak jak już mówiłem – wtedy powstają wolne pozycje. Jest świetnym graczem.
Przed kontuzją DeMarcusa Cousinsa, były noce kiedy ta dwójka kompletnie dominowała i zapisywali takie statystyki, które były wręcz niewyobrażalne. Biorąc pod uwagę ograniczony czas, w jakim miałeś przyjemność grać obok nich dwóch, jak to było? I biorąc pod uwagę, że DeMarcus stanie się wolnym agentem, jak widzisz szanse, że będziesz mógł oglądać to duo znów razem?
To było ekscytujące oglądać tych dwóch gości razem. To najlepszy silny skrzydłowy w lidze obok najlepszego centra w lidze, więc to było coś. To było świetne, bo przed każdym spotkaniem mieliśmy świadomość, że mamy przewagę nad rywalami (mismatche). Jeśli DeMarcus do nas wróci, to będzie fantastycznie. Bardzo chciałbym, żeby ta dwójka znów zagrała razem, bo wierzę, że wspólnie moglibyśmy wiele osiągnąć. Jeśli byliby zdrowi przez cały sezon, to ciężko byłoby ich zatrzymać.
Jrue Holiday i Rajon Rondo to dwóch różnych graczy, ale obaj byli All-Starami i osiągnęli spory sukces w tej lidze. Jak to jest grać obok nich i uczyć się od nich w tym samym czasie?
Grać obok to nich to świetna sprawa. Jrue to bardziej scorer, podczas gdy Rajon stara się wszystkich zaangażować do gry, ale za każdym razem jak gramy razem – a czasami gramy w trójkę na parkiecie – zawsze znajdujemy sposób, żeby dobrze współpracować. Czy to poprzez ścinanie pod kosz, szukanie się w wolnych strefach, penetrowanie i podawanie, cokolwiek – świetnie sobie pomagamy i wzajemnie się uzupełniamy. W dodatku jesteśmy w stanie grać o wiele szybciej, gdy jesteśmy razem na boisku. Bardzo dobrze się zgraliśmy i uważam, że stanowimy w trójkę bardzo dobry fit.
Pozostały ci dwa lata w kontrakcie. Wcześniej nie miałeś takiego ubezpieczenia, bo wciąż grałeś na krótkich i minimalnych umowach. Czy łatwiej jest grać, gdy nie musisz martwić się o swoje miejsce w składzie i o finanse?
Zdecydowanie, to zupełnie coś innego. Nie muszę się przejmować co inni mówią, to znacznie łatwiejsze. Kłamałbym, gdybym mówił inaczej. Nie musisz wciąż się za siebie oglądać. Nie musisz się przejmować, czy będzie dla Ciebie miejsce. Znasz swoją rolę w drużynie i czujesz się bezpiecznie, więc można się skupić na swojej pracy, stawaniu się lepszym i pomaganiu klubowi. Uważam, że gra się zdecydowanie łatwiej po podpisaniu takiej umowy.
Grałeś w wielu miastach, teraz grasz w Nowym Orleanie. Zawsze sobie żartuję, że nie mógłbym mieszkać w Nowym Orleanie bo za bardzo bym przytył i nie miał czasu spać. Oczywiście, uwielbiam to, ale nie umiałbym sobie zaufać. Jak Ci się podoba w NOLA?
Jest świetnie. Przede wszystkim, tak jak wspomniałeś, jedzenie jest niesamowite. Myślę, że można tu dostać najlepsze jedzenie w kraju. Ludzie też są świetni. Poznałem masę super ludzi, z którymi można zwyczajnie porozmawiać. W dodatku święta i tradycje tutaj, są niesamowite. Kiedy świętuje się Halloween, to na całego. Podczas Mardi Gras, całe miasto świętuje i imprezuje. To bardzo ekscytujące miasto samo w sobie, nie biorąc pod uwagi nawet zespołów sportowych. Ale kochają swoje drużyny, to bardzo fanatyczni kibice i moje doświadczenia z tym miastem są bardzo dobre.
Tak jak wspominałem wcześniej, przed Nowym Orleanem, szukałeś swojego miejsca. Grałeś sezon w Bostonie, dwa w Orlando i dwa w Chicago. Jakich poznałeś weteranów, którzy pomogli Ci w karierze?
Było ich kilku. Przede wszystkim Jameer Nelson to gość, który bardzo mi pomógł. Wiele się od niego nauczyłem. Miałem okazję z nim znów grać w tym sezonie, ale naprawdę bardzo mi pomógł, kiedy graliśmy w Orlando i byłem w swoim drugim sezonie w NBA. Pokazał mi kilka tych drobnych rzeczy, które mają znaczenie. Nauczył mnie jak m.in. grać i ścinać bez piłki.
Podczas mojego debiutanckiego sezonu w Bostonie, wiele uczyłem się też od Rajona Rondo. I znów jesteśmy kumplami z drużyny. Ale tak, Rondo wiele mi pomógł, ale był też Kevin Garnett, Ray Allen i Keyon Dooling. Keyon to bardzo mądry gość, pozwalał zadawać sobie pytania i przekazywał swoją wiedzę. Wiele się od nich wszystkich nauczyłem.
Emeka Okafor ostatnio do Was dołączył. I nie tylko jest w zespole, ale nawet w pierwszej piątce. Myślę, że wielu ludzi jest bardzo ciekawych, co on jeszcze potrafi po tym jak tak długo nie było go w NBA. Co możesz o nim powiedzieć?
Wygląda bardzo dobrze. To weteran i mimo, że nie grał przez cztery lata to ma wiedzę o tej grze. Wie, jak grać w odpowiedni sposób. To, co najbardziej jednak zauważyłem, to że gra niesamowicie twardo i daje z siebie wszystko w każdym posiadaniu, po obu stronach parkietu. Wprowadził do naszego zespołu wiele nieustępliwości i charakteru.