Przemyśleń kilka: Pelicans vs Blazers

Skreślani i niedoceniani. New Orleans Pelicans jeszcze przed rozpoczęciem sezonu byli drużyną, którą wielu „ekspertów” nie widziało nawet w pierwszej ósemce Zachodu – ze zdrowym Anthonym Davisem i DeMarcusem Cousinsem w składzie. Kiedy zespół z Nowego Orleanu zaczął się powoli rozkręcać w styczniu, wielu zaczęło zmieniać zdanie i wskazywali Pelicans w gronie najlepszych ekip na Zachodzie. Wtedy przyszedł świetny mecz przeciwko Houston, który miał się okazać przełomowy… I zerwany Achilles.

Po kontuzji Cousinsa, Pelicans szukali swojej drogi. Przez pierwszych kilkanaście dni byli zagubieni i łatwi do zbicia. Ten zespół jednak kolejny już raz, wstał z kolan i podjął walkę. Anthony Davis oraz Jrue Holiday weszli na niebywały poziom i wprowadzili Pellies do upragnionych playoffs. A tam czekają już równie głodni zwycięstw – Portland Trail Blazers.

1. Do pierwszego meczu tych ekip pozostało jeszcze kilka godzin. Początkowo miała powstać tradycyjna zapowiedź, gdzie wypisalibyśmy mocne i słabe strony Pelicans oraz Blazers, matchupy, które będzie nam dane oglądać i kilka słów przewidywań. Takie rzeczy można jednak znaleźć wszędzie indziej, a każdy fan oglądający swoją drużynę raczej wie takie rzeczy już sam. Postaram się więc zwrócić uwagę na kilka szczegółów, które mogą liczyć się w tej serii. To drobne refleksje dotyczące pojedynku Pelicans z Trail Blazers.

2. Wielu wskazuje w tej serii na przewagę Blazers na ławce trenerskiej. Mówi się o tym, że Alvin Gentry już od lat nie wprowadził swojej drużyny do playoffs. Tak, to prawda. Mało jednak pamięta, że jeśli już to robił to jego drużyna była w nich cholernie dobrze przygotowana. Sezon 2009-10 to Phoenix Suns, którzy dostali się do Finałów Konferencji i byli o włos od walki o mistrzowskie pierścienie. Ten minusowy-Gentry ograł w tym sezonie 4-0 Gregga Popovicha w serii playoffs, a następnie przegrał z kozackim Kobem Bryantem. Co ciekawe, w pierwszej rundzie pokonał 4-2 Trail Blazers. Drużyny Terrego Stotts nigdy nie wygrały więcej niż 1 spotkanie w drugiej rundzie playoffs. Jeśli więc czytamy o tym, jak olbrzymią przewagę Portland mają na ławce – czy aby na pewno?

3. Pelicans muszą zdominować Jusufa Nurkicia. Damian Lillard i C.J. McCollum to topowy duet obwodowy w lidze. Ta dwójka, bez znaczenia jak dobrze będzie broniona, zdobędzie swoje i będą groźni. Kluczem do wygrania serii może okazać się więc ograniczenie ich pomocy, a trzecią opcją jest podkoszowy z Bałkanów. Nurkić powinien zostać kompletnie odsłoniony w obronie, Pels powinni go atakować w każdej akcji, Anthony Davis musi go męczyć i karcić za każdy najmniejszy błąd. Jeśli Nurkić wprowadzi się w problemy z faulami – a robi to bardzo często – Trail Blazers będą w potężnych tarapatach. Już z Jusufem, Blazers są drużyną słabszą pod koszem – co będzie bez niego?


4. Pellies nie mogą dać się zwieść, że Blazers to tylko ofensywna maszynka. Co jeszcze ciekawsze, Portland wcale nie grają tak szybko. Bardzo często lubią zwolnić grę i odpowiednio przygotować sobie akcję – dużo zasłon, dużo wymiany piłki i uciekający shooterzy po obwodzie. To, co jednak wyróżnia ten sezon od poprzednich w wykonaniu Blazers – to właśnie obrona. Portland wreszcie poprawili się w tej części gry. Być może serię wygra więc po prostu ten, kto lepiej broni i kto lepiej zamknie ofensywne atuty rywala. Pelicans mają tutaj całkiem niezłą szansę – są piątą najlepszą obroną w lidze po kontuzji Cousinsa. Aż dwóch graczy Pellies to poważni kandydaci do piątek najlepszych obrońców sezonu – Jrue Holiday oraz Anthony Davis.

5. Anthony Davis będzie robił swoje. Jestem pewny, że nie będzie zawodził. Kręcone statystyki w okolicach 30 punktów? Bez problemu. Będzie potrzebował on jednak sporej pomocy od kolegów z drużyny. Obawiam się, że Jrue Holiday zmęczony bieganiem za obwodowymi Blazers, może nie być w stanie przekazywać aż tyle swojej mocy w ataku. Bardzo ważny w tej serii będzie więc Rajon Rondo. Jestem przekonany, iż Portland będą chcieli go kusić i pozwalać na oddawanie rzutów z dystansu. Jeśli Rajon odpali swoją playoffową formę – to możemy być spokojni. Rondo musi być cholernie agresywny w tej serii, nie może pozwolić, aby Pelicans grali 4 na 5 w ataku. Ciągłe atakowanie obręczy, wykorzystywanie przysypiających obrońców na nim, szukanie swoich chytrych szans. To musi być seria Rondo – nie tylko pod względem rozdzielania piłki, ale również i zdobywania punktów. Jeśli Blazers w pewnym momencie zaczną się bać punktującego Rondo, to gra dla Anthony’ego Davisa i innych otworzy się i będzie znacznie łatwiejsza.

6. Podobnie jak z Rajonem Rondo – to poważny sprawdzian dla Nikoli Miroticia, który może okazać się kluczem w tej serii. Jeśli Niko trafia, Pelicans wygrywają. Nie widzę opcji, aby ta zależność mogła się nagle zmienić. Pellies potrzebują wsparcia z dystansu, kilku łatwych punktów, ale również i takich, które Mirotić dostarcza nagle odpalając swój szalony rzut. Hiszpan nie może schować się i przebiegać cały mecz, musi wykorzystywać każdą minutę na parkiecie i stanowić zagrożenie dla obrońców Blazers. Wówczas, Portland muszą wybierać – bronisz Davisa pod koszem, czy uciekasz do Miroticia na dystansie? Nie ma dobrej odpowiedzi, jeśli Niko trafia.

7. Portland to lepsza drużyna na deskach. Portland to również drużyna, która nie „kradnie” zbyt wielu piłek. Jeśli więc Pelicans ograniczą Blazers na tablicach i nie pozwolą im wykorzystywać swoich atutów w tym względzie – New Orleans będą mieć gigantyczną przewagę. Często bywa tak, że Pels przegrywają spotkania z własnej winy, gdy tracą tak wiele posiadań. Pelicans rzadko atakują ofensywną deskę – to w porządku, gdyż celem numer 1 dla tej drużyny to szybki powrót do obrony. Inny plan mają Blazers, którzy nie dają obrońcom oddechu po swoim nietrafionym rzucie. Anthony Davis i Nikola Mirotić muszą zamknąć dojście pod kosz i zabezpieczać piłki. Nie można pozwolić na to, aby Portland pozyskiwali więcej posiadań i zamieniali to na „trójki” po zbiórce. To samobójstwo. Dlatego tak ważny jest też wcześniejszy punkt – wyautowanie z gry Jusufa Nurkicia.

8. Moe Harkless. Jeden z kluczowych zawodników Blazers, który miał wyśmienity okres gry, kiedy Portland notowali serię zwycięstw. Moe Harkless jest kontuzjowany i po operacji. Na pewno nie zagra w pierwszym meczu serii, a jego zdrowie na dalszą część rywalizacji stoi pod znacznych znakiem zapytania. Nawet jeśli wróci, to z ograniczonymi minutami i być może bez rytmu. Pelicans powinni poszukać tutaj swojej szansy, bo Portland tracą swojego jednego z lepszych obrońców na pozycje nawet 1-4. Spore minuty dostanie więc Evan Turner, którego znacznie łatwiej ograniczyć bez swojego rzutu.

9. Ławka. Pelicans przez cały sezon zmagają się ze swoimi problemami, kiedy do gry ma się podłączyć ławka rezerwowych. Blazers mają głębszy skład, ale to w trakcie playoffs często nie ma większego znaczenia. Starterzy grają blisko 40 minut, a rezerwowi mają za zadanie jedynie wejść i przez tych kilka minut dać odetchnąć swoim liderom. Wcale nie uważam, aby zawodnicy w rotacji Pelicans od 6 do 9 miejsca byli znacząco gorsi od tych z Portland. Darius Miller, Ian Clark to wartościowi gracze, którzy mogą tutaj mieć gigantyczne znaczenie, jeśli uda im się trafić kilka rzutów i dać kopa grze ekipie z Nowego Orleanu. Po stronie Blazers trzeba uważać na Shabazza Napiera i Eda Davisa.

10. Ostatni punkt, gdzie należy podejść pozytywnie do kwestii przewagi parkietu Portland. Zespół z Oregonu to również fantastyczni fani. Jedna z najbardziej gorących hal w NBA. To wszystko prawda. W przypadku meczu numer 7, Pelicans będą musieli sobie poradzić właśnie przed tymi fanami, przy ogromnej presji. Ale Anthony Davis to lubi. Jrue Holiday również. Żadna inna drużyna nie wygrała tyle spotkań po dogrywce w tym sezonie. Żadna inna drużyna nie wróciła z 15-punktowej straty tak często, jak Pelicans. New Orleans potrafią sobie radzić z rywalami na wyjazdach – w Portland również odnieśli już zwycięstwo. Ba, New Orleans to obok Golden State jedyna ekipa na Zachodzie, która ma taki sam bilans w domu, jak na wyjeździe.