Q&A: Wyścig o trenerski stołek

New Orleans Pelicans przed sezonem wyznaczyli Monty’emu Williamsowi cel, jakim było wejście do playoffs w piekielnie silnej Konferencji Zachodniej. Trener drużyny z Luizjany osiągnął to co wyznaczył mu zarząd, ale i to nie uchroniło go przed zwolnieniem. Tom Benson, Mickey Loomis i Dell Demps – czyli trójka najbardziej wpływowych ludzi w klubie – uznali wspólnie po zakończeniu kampanii, że Pelicans mogli być lepsi, ale nie osiągną tego poziomu w przyszłości bez odpowiednich zmian – jak to często bywa, padło na postać głównego trenera.

Najważniejszym punktem tego offseason będzie więc wypełnienie tej posady odpowiednim człowiekiem. Na rynku wolnych agentów można znaleźć kilka ciekawych postaci, ale kto byłby tą najlepszą opcję w Nowym Orleanie? Wraz z Maćkiem Łoziakiem postaramy się na to pytanie odpowiedzieć.

1. Kto powinien być trzecim najpoważniejszym kandydatem?

Maciej Łoziak: Powiedziałbym, że Thibodeau. Jest świetnym ryglem defensywnym. Chicago Bulls w poprzednim sezonie tracili najmniej punktów na mecz. Pelicans nie mają problemów z ofensywą, dlatego Thibs jest świetnym kandydatem na te stanowisko. To są plusy, które dają wielką przewagę nad innymi kandydatami. Ma doświadczenie w budowaniu drużyny skonstruowanej z młodych zawodników. Pod jego skrzydłami Rose zdobył nagrodę MVP, Jimmy Butler MIP, Luol Deng All-Star, a Noah został nagrodzony jako najlepszy obrońca sezonu.
Dlaczego w takim razie dopiero na trzecim miejscu? Jest znany, że nie daje odpocząć swoim najlepszym zawodnikom, co prowadzi do kontuzji. Do tego jest ofensywnym inwalidą, co wymusza zatrudnienie asystenta, który byłby koordynatorem ofensywnym Pelicans. NOP powinni także przyśpieszać tempo gry, a Thibodeau nie jest fanem szybkiej gry.

Rafał Kamieński: Tom Thibodeau. Jego przygoda w Chicago Bulls wydaje się na ten moment już skończona. Thibs jest znany z twardego charakteru i własnego silnego zdania, które niektórym ludziom wyżej postawionym w Wietrznym Mieście już przeszkadzało. Poza charakterem – którego jestem fanem – to przede wszystkim jednak najlepszy defensywny koordynator z teoretycznie „wolnych” coachów, a to przecież głównie pod tym względem Pelicans odstawali od czołówki i to tę stronę trzeba mocno wzmocnić w lato.

To również już człowiek, który zna się dobrze z Anthonym Davisem (MŚ w Hiszpanii) i ta znajomość mogłaby się nieźle rozwijać pod okiem Thibsa – zrobił to już w przypadku Derricka Rose’a, Jimmy’ego Butlera czy Joakima Noah i tym samym wszystkim pomógł wzbić się na wyższy poziom. Problemem jednak jest to, że Thibodeau to coach z klasycznym podejściem do koszykówki, który boi się eksperymentować w ofensywie (tak jak to robią Warriors, Spurs, Hawks) i woli obracać się w wolnym systemie, a od tego Pels powinni już odchodzić po erze Monty’ego Williamsa. Szczególnie jeśli ma się w składzie najlepiej biegającego w kontrach wysokiego, którego trzeba wykorzystywać. Thibodeau jest też dużym zwolennikiem eksploatowania zawodników do niebotycznych rozmiarów. Jego rotacja ogranicza się do zaledwie kilku zawodników, których ciała przy tak długim sezonie po prostu nie wytrzymują i często kończy się to kontuzjami w decydujących momentach.

Wybór Thibodeau będzie oznaczał, że nadzór nad Pelicans sprawuje już Mickey Loomis, który jest fanem Thibsa. Jeszcze-coach-Bulls byłby zdecydowanie upgrade’m wobec Monty’ego Williamsa, ale bardzo podobną wersją z podobnymi zwyczajami.

2. Kto powinien być drugim najpoważniejszym kandydatem?

Maciej: Tutaj mam dylemat, dałbym Freda Hoiberga, podoba mi się jego styl gry. Wydaje mi się, że jest świetnym trenerem, który pasowałby idealnie do Pelicans. Zaimplementowałby schemat, który opiera się na spacingu otwierając wiele czystych pozycji zza linii trzech punktów, jednocześnie eliminując często fatalnie oddawane (Tyreke [*]) rzuty po penetracjach. Jest uwielbiany przez swoich zawodników, więc chemia w drużynie na pewno będzie na wysokim poziomie. Ma dopiero 42 lata, co jest kolejny plusem. Potrzebny jest trener, który dojrzewałby wraz z drużyną. Ma doświadczenie z młodzieżą, a Pelicans to ciągle młoda drużyna. Na pewno będzie wiedział w którym kierunku musi się zwrócić drużyna, aby osiągała jak najlepsze wyniki. Jednym „ale” w jego wypadku jest to, iż podobno faworytem do podpisania tego trenera są Chicago Bulls.

Rafał: Gdybym wierzył w to, że Jeff Van Gundy wróci do trenowania to prawdopodobnie znalazłby się właśnie na tym miejscu na mojej liście życzeń. Wybieram jednak Seana Millera, aktualnego trenera uczelni Arizona, którego tak ogromnym fanem jest właśnie JVG. Aktualnie pełniący rolę komentatora powiedział kiedyś, że z ludzi których spotkał po raz pierwszy i wiedział od pierwszego momentu, że to będzie dobry trener może wymienić Spoelstrę oraz właśnie Millera. W dodatku Sean jest ponoć bardzo zainteresowany posadą w Luizjanie.

Kim ten człowiek jest? To przede wszystkim gość o świeżym spojrzeniu, który od wielu lat z powodzeniem prowadzi ekipy koszykarskie, mimo, że nie dysponują takim poziomem talentu co inni. Jego ofensywne schematy, które podobne są do tych „spursowskich” tak dobrze przyjęły się na poziomie akademickim, że inni trenerzy zaczęli korzystać z jego „nauk” i wprowadzać do własnej sali gimnastycznej. Drużyna z Arizony jest też jedną z lepszych defensywnych ekip. Wydawać się może, że Sean Miller ma w sobie wszystko co potrzebują Pelicans, a jedyny jego minus to brak doświadczenia w NBA.

3. Kto powinien zostać trenerem New Orleans Pelicans?

Maciej: Jeff. Jeff Van. Jeff Van Gundy. Jest doświadczonym trenerem, któr ma już za sobą karierę trenerską w NBA. Jest komentatorem tzw. Play-By-Play. Jest obyty z koszykówką i przez wiele lat swojej komentatorki podglądał róznych trenerów, różne style i mógł na trzeźwo oceniać styl gry w NBA. Steve Kerr porzucił komentatorkę na rzecz posady trenera Golden State Warriors, co opłaciło się i Warriors są teraz jedną z najlepszych ekip w NBA.
Jeff Van Gundy ma świetny kontakt z zawodnikami, jest charyzmatycznym gościem, potrafi wydobyć potencjał z zawodnika, ustawia gracza w takiej pozycji, w której jest najefektywniejszy. Tego brakowało przez ostatnie 5 lat w Pelicans, a JVG to gwarantuje. Jeżeli będzie okazja i Van Gundy będzie zainteresowany posadą w Nowym Orleanie to zatrudnienie tego człowieka jest musem.

Rafał: Fred Hoiberg! I najchętniej napisałbym to z dużych liter. Młody trener, który zaangażowaniem i poświęceniem ciągnie za sobą już od kilku lat uczelnię Iowa State. Jego ofensywne schematy to kompletnie zrewolucjonizowana koszykówka opierająca się głównie na spacingu, ciągłym ruchu piłką i biegania, którego tak bardzo brakowało w Pelicans w sezonie 2014/15. Fred Hoiberg mógłby stać się drugą wersją Steve’a Kerra z nowym podejściem do tej przepięknej gry – a jak rewolucje Kerra przyjęły się w NBA? Wystarczy spojrzeć w tabelę.

To o czym marzę jednak najbardziej to stworzenie w Luizjanie pewnej dynastii – na wzór Spurs czy Bulls. 42-letni Hoiberg będzie mógł wraz z tą drużyną (Anthonym Davisem) dojrzewać i po pewnym czasie sięgnąć po wymarzony tytuł NBA. Fred nie byłby też nową postacią tej ligi, bowiem miał z nią już styczność jako zawodnik z 10-letnim stażem.

Problemem może być jednak jego brak chęci wstąpienia do NBA jako trener, bowiem już od pewnego czasu z niepowodzeniem kilka drużyn chciało ściągnąć go do siebie na ławkę trenerską, a jednymi z ostatnich zainteresowanych są właśnie Chicago Bulls szukający kogoś na miejsce Thibodeau.

4. Kogo widziałbyś u boku głównego trenera (asystenci)?

Maciej: Jeśli chodzi o asystenta to dałbym wolną rękę trenerowi, ale jeżeli miałbym wybrać jaki duet chciałbym zobaczyć w następnym sezonie to marzy mi się JVG+Alvin Gentry, lub Thibodeau+Gentry. Na pewno Alvin Gentry jest jednym z najlepszych asystentów obecnie pracujących w NBA. Pomaga Kerrowi w prowadzeniu Warriors, w swojej karierze trenera, prowadził już drużyny, które topowały tabele ofensywnej efektywności. Pelicans ostatnie 5 lat grali bardzo statycznie, ball movement praktycznie nie istniał, wiele izolacji. Wierzę, iż praca Gentry’ego przyniosłaby bardzo szybko owoce.
Jako kandytata na asystenta wyróżniłbym także Mike’a Malone’a. Nie jestem jednak pewien, iż będzie zainteresowany taką posadą. Z pewnością ma chrapkę na powrót do NBA już na stołek głównego trenera.

Rafał: Wszystko zależy od tego kto pojawi się na głównym stołku. Przede wszystkim jednak cieszę się, że Pellies rozstaną się z Randym Ayersem i ubolewam nad prawdopodobną stratą Bryana Gatesa i Kevina Hansona.

Jednak do rzeczy – jeśli trenerem zostałby Tom Thibodeau to obowiązkiem Della Dempsa byłoby nakłonienie Thibsa na ściągnięcie kogoś znakomitego do kierowania ofensywą. Kimś takim mógłby być Alvin Gentry, który jest jednym z głównych kandydatów na head coacha Pelicans (Demps przeprowadził już z Gentrym nawet rozmowę dot. posady w NOLA). Widziałbym tutaj również Mike’a D’Antoniego lub Kenny’ego Atkinsona – aktualnego asystenta w Atlanta Hawks. Głównie skupiłbym się jednak na przekonaniu do siebie Gentry’ego, który pomógł Riversowi w Clippers i Kerrowi w Warriors i jest topowym asystentem w lidze, który nie radzi sobie już tak fantastycznie jako head coach.

Jeśli w Pelicans pojawi się Fred Hoiberg to idealnym połączeniem byłoby ściągnięcie dla niego coacha Thibodeau. Ten duet mógłby być czymś magicznym i jedynym w swoim rodzaju. Problemem może być jednak to, iż wątpię aby Thibs z głównego trenera jednej z najlepszych ekip chciał się stać asystentem debiutanta. Wówczas wykręciłbym numer do naszego starego znajomego Mike’a Malone’a, który w Nowym Orleanie pełnił już funkcję asystenta od obrony w pierwszym roku Monty’ego Williamsa, a wówczas-Hornets mogli pochwalić się jedną z lepszych defensyw w lidze. Po zwolnieniu z Sacramento Kings być może Malone będzie potrzebował kolejnego roku jako asystent. Alternatywą mógłby być również Scott Brooks, jeśli udałoby się go przekonać do powrotu już w tym roku.