No Curry? No problem! Golden State Warriors odjechali w daleką podróż w drugiej kwarcie i przejęli kompletne prowadzenie w pierwszym meczu, drugiej rundy playoffs. New Orleans Pelicans nie potrafili znaleźć odpowiedzi na rozpędzonych Mistrzów NBA i przegrali spotkanie 101 – 123. Warriors dokonali tego będąc wciąż bez Stephena Curry’ego, który wróci najprawdopodobniej już na następne starcie tych drużyn.
Pierwsza kwarta Game 1 to prawdziwa wymiana ciosów. Pelicans i Warriors wystawili swoje najcięższe działa już od początku spotkania i niczym w walce bokserskiej, pierwsza runda została poświęcona, aby sprawdzić swojego rywala – czy da radę? Ta pierwsza kwarta udowodniła jednak tylko, że czeka nas bardzo ciężka i ofensywna seria.
Golden State mieli ogromne problemy w bronieniu pick’n’roll Jrue Holidaya, który ukłuł Warriors kilkakrotnie z półdystansu. Jeszcze większy problem mieli jednak z upilnowaniem Anthony’ego Davisa, który trafiał z łatwych pozycji – layupy, alley-oopy i punkty w kontrataku.
New Orleans natomiast nie potrafili poradzić sobie m.in. z Kevin Durantem, który najpierw trafił kilka rzutów będąc bronionym przez Nikolę Miroticia, a następnie z nad głowy Jrue Holidaya. Pels nie mieli na niego żadnej odpowiedzi, a obecność na parkiecie Solomona Hilla kompletnie nie pomagała, ba, wręcz bardzo ułatwiła Warriors zdobywanie punktów.
Po 12 minutach na tablicy wyników mieliśmy 34 – 35 dla Warriors i otwartą grę. Pellies musieli trafiać swoje rzuty i starać się uprzykrzać życie gospodarzom, którzy stanęli do boju bez Stephena Curry’ego.
Po raz pierwszy na wysoką przewagę, 14-punktową, w tym meczu odskoczyli Warriors, który kilkoma dobrymi zagraniami w obronie (blok, przechwyt) mieli okazję przebiec się po Pelicans w szybkim ataku. Nie poskutkował „czas” wzięty przez Alvina Gentry’ego, a Pellies wciąż tracili piłkę i dawali rywalom szansę do łatwych punktów.
W drugiej części drugiej kwarty New Orleans mieli spore pretensje do sędziów, którzy gwizdali łatwe rzeczy dla Warriors, ale nie byli skłonni tego robić dla Pelicans. Pelikany szybko wpadli w problemy z faulami i Durant oraz spółka zdobyli kilka punktów z linii rzutów wolnych. Przewaga Mistrzów NBA rosła z każdą minutą.
W pewnym momencie zrobiła się nam prawdziwa uczta dla fanów Warriors w hali. Golden State było na runie 24-2 i prowadzili już 21 punktami, 76 – 48. Pelicans byli bezbronni i nie wyglądało to dobrze. Pierwszy raz w tych playoffach, Pels wyglądali bez wiary w to, że mogą wygrać ze swoimi przeciwnikami. Głowy w dół i czekanie na koniec tortur.
Wynik nieco złagodził Darius Miller, który równo z syreną trafił „za trzy” z odległości całego boiska. Warriors prowadzili 55 – 76, wygrywając drugą kwartę… 21 do 41. Killer. 76 zdobytych punktów w pierwszej połowie przez Warriors to ich rekord klubowy w playoffach.
Trzecia i czwarta kwarta to delikatne zrywy Pelicans, ale Golden State nie pozwalało już nawet na zrobienie sobie nadziei na jakikolwiek powrót do tego meczu. Warriors kontrolowali spotkanie, kontrolowali tempo i kontrolowali wynik. Mieli Game 1 w garści i zamierzali tego wypuścić. Totalna dominacja. Pod koniec trzeciej kwarty zrobiło nam się nawet 31 punktów przewagi Mistrzów. Game over.
Dla Warriors X-Factorem był Draymond Green w fenomenalnej formie. Green był wszędzie, zapisał na swoim koncie triple-double w postaci 16 punktów, 15 zbiórek i 11 asyst. To wszystko w zaledwie 30 minut. Dorzucił do tego 3 bloki i 2 przechwyty.
Killerem Pelicans okazał się również trafiający rzuty Andre Iguodala – 12 punktów. Fantastyczne spotkanie rozegrali również Kevin Durant (26 punktów, 13 zbiórek) i Klay Thompson (27 punktów, 4-9 za trzy).
Po stronie Pelikanów – najwięcej dał od siebie Anthony Davis z 21 punktami i 10 zbiórkami. Dobrze spisał się też Rajon Rondo, który starał się odnaleźć w tym starciu z Warriors, które może nie należeć do zbyt wygodnych dla naszego rozgrywającego. Rondo miał 9 punktów, 9 zbiórek i 11 asyst.
Dobrze wyglądał też E’Twaun Moore – 15 punktów.
Poniżej oczekiwań? Na pewno Jrue Holiday, który nie radził sobie z ostrą obroną Warriors i trafił tylko 4 z 14 rzutów. Przegrał pojedynek z Klayem Thompsonem, który może okazać się kluczowy w tej serii. Jrue miał 11 punktów, 4 asysty i 3 zbiórki. Mało agresywny i ogrywany był też Nikola Mirotić – 9 punktów i 8 zbiórek.
Warriors obejmują prowadzenie 1-0 w serii. Następne spotkanie we wtorek, w którym najprawdopodobniej Mistrzowie NBA będą już mieli do dyspozycji Stephena Curry’ego.