Po kontuzji Solomona Hilla Pelicans stracili jednego ze swoich najlepszych obrońców oraz zawodnika, którego mogli rzucić na najlepszą broń rywali. Nie jest więc dziwnym, iż kierownictwo zespołu postanowiło sprowadzić jego zastępcę. Padło na dobrego znajomego z dywizji oraz jednego z twórców filozofii „grit and grind” – Tony’ego Allena.
Przejście Grizzlies w nowy system pozostawiło Allena na długo bez klubu, ale jak doniósł Shams Charania, bezrobocie Tony’ego właśnie dobiegło końca. Z Pelicans podpisał on roczny kontrakt.
Mimo lat na karku, Allen to wciąż bardzo dobry defensor, dający z siebie wszystko na parkiecie. Nie powinien mieć problemu z przejęciem defensywnych zadań Hilla. Problemem może być jednak jego bardzo niepewny rzut. Pelicans już w poprzednim sezonie mieli problemy z trafieniem trójek, a Allen jest daleki od bycia wybitnym snajperem. Granie nim oraz Rajonem Rondo w tym samym momencie może okazać się rzutowym samobójstwem drużyny z Nowego Orleanu. Warto również wspomnieć, iż będzie on bardzo wartościowym weteranem dla szatni Pels.