Bez jakichkolwiek problemów drużyna przejęta w tym roku przez Jamesa Hardena wygrała z New Orleans Hornets. Houston Rockets po słabym starcie szybko jednak przejęła prowadzenie i nie oddała go już do końca spotkania. Dzięki fantastycznej obronie, szybkim tempie gry, świetnej postawie Jamesa Hardena i gwizdkom sędziowskim „Rakiety” ograły „Szerszenie” w ich własnej hali 100 – 82.
W mecz o wiele lepiej weszli gospodarze z Nowego Orleanu. Przede wszystkim Eric Gordon w 4 minuty miał 7 punktów po tym jak znakomicie bronił i wymusił dwie straty w kontrach zdobywał punkty po akcjach z „góry” i zza łuku. Hornets wygrywali już 11 – 5, ale jak szybko zrobili sobie tę przewagę tak szybko ją stracili i w kilka minut po akcjach Jamesa Hardena Rockets prowadzili 14 – 11.
„Rakiety” powiększały swoją przewagę dzięki bardzo dobrej obronie i transition offense z którą wyraźnie nie radzili i nie nadążała obrona Hornets. Wystarczyło tylko jedno podanie, a wychodzący do kontry czy to Parsons czy ktoś inny miał już „zaklepane” dwa punkty z góry. „Szerszenie” musiały się za to sporo napocić aby cokolwiek trafić. Po dobrym starcie Hornets przegrali pierwszą kwartę aż 27 – 18 po tym jak w samej końcówce akcję 2+1 zaliczył Greg Smith, a z rogu „trójkę” dodał również Carlos Delfino.
Po starcie 3/3 z gry „Szerszenie” zakończyły na 7/23, czyli na słabiutkiej 30% skuteczności przy czym pozwalali Rockets trafiać z 60% skutecznością. To była zbyt duża różnica aby nawiązać jakąkolwiek walkę w pierwszej kwarcie.
Druga kwarta zaczęła się już trochę lepiej – Hornets bronili, ale i potrafili łatwiej znaleźć receptę na punkty. Monty Williams wciąż nie był zadowolony wziął kolejny timeout po tym jak Chandler Parsons wziął na „plakat” Jasona Smitha, Hornets przegrywali 31 – 22.
Wzięty timeout i wprowadzenie Greivisa Vasqueza z powrotem na parkiet jednak nie pomogło. Rockets WYŚMIENICIE bronili, albo po prostu Hornets tak fatalnie grali. „Rakiety” w przeciwieństwie do „Szerszeni” znakomicie wykorzystywały szerokie dziury w obronie gospodarzy.
Dużą różnicę zrobił jednak Eric Gordon – wprowadził kolejny raz pewność siebie, załatał dziury i głównie po indywidualnych akcjach albo zdobywał punkty albo wymuszał faule. Gdyby nie EJ, Hornets przegraliby to spotkanie już po 24 minutach, ale… Jako, że sędziowie byli z Houston(!!!) i każdy gwizdek był dyktowany pod dyktando Rockets, a w New Orleans Arena zaczął się prawdziwy teatrzyk. W repertuarze mieliśmy kabarety z nieodgwizdaniem faulu Lina na Gordonie, odgwizdanym – nie wiem co – na Hardenie przez Gordona, charge na Davisie i piłka dla Rockets po tym jak odbiła się od nogi Harden z tym, że sędziowie szybko zmienili tę decyzję jak trzech Hornetsów doskoczyło do sędziego z pretensjami, a do pomocy biegł już rozgrzany Monty Williams.
Hornets dążyli jednak po swoje i pomimo rzucających im kłód pod nogi zanotowali run 10-2 i zeszli na 38 – 36. Hornets drugą kwartę wygrali 22 – 21, ale mogło być o wiele lepiej gdyby nie po raz kolejny słabsze zakończenie. Po pierwszej połowie więc to wciąż Rockets utrzymywali się na prowadzeniu 48 – 40. Na parkiecie mieliśmy pojedynek Eric Gordon (16 pkt) vs. James Harden (13 pkt i 7 strat!)
3Q Rockets zaczęli od 5-0, a Hornets mieli znów problemy z tym samym co wcześniej – szybkim przechodzeniem z obrony do ataku „Rakiet”, czego zatrzymać nie potrafiła nasza obrona. Zostawialiśmy również wolnych zza łukiem Hardena czy Parsonsa, a nawet gdy nie trafiali to punkty po zbiórce ofensywnej zdobywał Patrick Patterson. 60 -46 dla Rockets, a zdenerwowany Monty Williams prosi o „czas”.
Sfrustrowani Hornets fatalnym gwizdkami zostali rozbici w trzeciej kwarcie. Po łatwych punktach „Rakiet” i dzięki pomocy sędziów wygrali tę kwartę bez żadnych problemów 30 – 25, a jedyne co mogło się podobać to Austin Rivers w 2-3 akcjach. Hornets 65 – 80 Rockets.
W czwartej kwarcie „Szerszenie” tak bardzo jak chciały tak samo bardzo nie potrafiły. Obrona Rockets była nie do zdarcia, dlatego tyle „głupich” prób przede wszystkim Ryana Andersona, który pomimo tego że zupełnie nie był przygotowany do rzutu odpalał „trójkę”.
Przez chwilę była jeszcze nadzieja bo efektownej akcji Ryno 2+1, ale szybko rozwiał je James Harden robiąc to samo akcje później. Houston Rockets bez żadnych problemów ograli New Orleans Hornets 100 – 82.
STATYSTYKI
Główną przyczyną porażki była słaba postawa Greivisa Vasqueza, który nie pomógł w żaden sposób swojej drużynie. Wenezuelczyk nie zanotował żadnej efektownej asysty czy jakiegokolwiek highlight’u. Zakończył mecz bardzo skromnie z 2 punktami (1/6 FG), 6 asystami i 2 stratami w 24 minuty.
Za porażkę można obwinić też lidera Erica Gordona, który po 16 punktach w pierwszej połowie, w drugiej zdołał zanotować tylko 4 „oczka” i to z dwa z tego pochodziły z rzutów wolnych. Ryan Anderson pomimo 19 punktów, był dziś aż 0-5 zza łuku co mocno odbiło się też na morale drużyny, a co za tym idzie w pewnym momencie oddaliśmy mecz bez walki.
James Harden zdobył 30 punktów (8/15 z gry), 8 asyst i 8 strat. Patrick Patterson miał 18 punktów (8/11 FG) i 13 zbiórek
[więcej nad ranem…]