Analiza: Sixers 98 – 135 Pelicans

111613_nopphi_tsmainNew Orleans Pelicans po ciężkim wyjazdowym tripie zakończonym bilansem 0-3 wrócili do siebie. W New Orleans Arena przyjmowali zespół z Filadelfii, 76ers, którzy musieli pogodzić się z mało gościnnymi Pelikanami. Pels zagrali fenomenalne spotkanie i przełamali swoją złą passę wygrywając aż 135 do 98. Znakomity powrót do gry zanotował Ryan Anderson, a swoje dołożyli również Jrue Holiday oraz Anthony Davis.

Pelikany spotkanie rozpoczęły bardzo dobrze. Świetnie w mecz weszli Eric Gordon oraz Jrue Holiday, a w defensywie standardowo drużynę trzymał Anthony Davis. Pels szybko wyszli na prowadzenie, którego już swoją drogą tym dniu nie oddali. Na parkiet wrócił w pierwszej kwarcie debiutujący w tym sezonie Ryan Anderson. Szybko przejął show i trafił kilka czystych jumpshotów z dystansu.

Pellies wygrali pierwszą kwartę 34 – 22. AD miał 5 bloków, Ryno 10 punktów, Jrue 6 asyst, a EG 8 „oczek”.

Po znakomitej pierwszej ćwiartce trudno było marzyć o jeszcze lepszym starcie w drugiej. Mimo to, udało się. Na parkiecie mogliśmy oglądać rywalizację przede wszystkim rezerwowych obydwu drużyn, z której to górą wyszły Pelikany. Genialny popis umiejętności dał Tyreke Evans, który raz po raz zapisywał się na liście strzelców, a Ryan Anderson punktował rywali z dystansu. Bardzo dobrze pod nieobecność odpoczywającego Davisa w obronie spisywał się Jason Smith, który zapisał na swoim koncie aż 2 bloki. Pels 67 – 46 Sixers, co oznaczało najwyższy wynik Nowego Orleanu w pierwszej połowie w tym sezonie.

Trzecia kwarta to raz kolejny popis duetu Jrue Holiday i Anthony Davis. Ten pierwszy wziął się na rozgrywanie na najwyższym poziomie (6 asyst w 11 minut trzeciej kwarty), a ten drugi za zdobywanie łatwych punktów z góry oraz strzeżenie strefy podkoszowej. Kilka punktów dołożyli również Eric Gordon, Al-Farouq Aminu, Jason Smith oraz Anderson, a Pelikanom już w niecałe 36 minut pękło 100 punktów.

W pewnym momencie pojawiła się nawet szansa dla Davisa na triple-double, bowiem na koncie miał już 13 punktów, 9 zbiórek i 8 bloków. Jrue Holiday natomiast zapisał double-double w postaci 14 punktów oraz 12 asyst.

Szansy na skompletowanie dogodnych cyferek zawodnikom nie dał jednak Monty Williams, który stwierdził, że przy ponad 40-punktowej przewadze czas dać szansę głębszym rezerwowym oraz początkowo powracającym do pełni zdrowia Ryanowi Andersonowi. Ryno trafił kilka rzutów z rzędu, zdobył aż 26 punktów. W końcówce swoje do wyniku dołożyli m.in. Austin Rivers oraz Brian Roberts.

Pelicans wygrali to spotkanie bardzo gładko i bardzo wysoko 135 – 98. Była to szósta największa wygrana (pod względem punktowym) w historii organizacji. Rezerwowi Pellies w tym meczu zdobyli 71 punktów, 76ers w sumie 98.

| BOXSCORE |

OCENY:

Jrue Holiday – dziś mogliśmy podziwiać rozgrywającego jakiego chcemy oglądać przez cały sezon. Szybki, agresywny, szukający wciąż gry i kolegów, do których może dograć. Świetnie ścinał po zasłonach i oddawał rzuty z półdystansu. Widać, że powrót Ryana Andersona mocno mu pomógł i dzięki niemu możemy spodziewać się znacznie większej ilości asyst od All-Stara z zeszłego roku. To był najlepszy mecz Jrue Holidaya w barwach Pelicans. Ocena: 5+

Eric Gordon – z typowego zawodnika, który woli mieć piłkę w rękach zmienił się jak na razie w tym sezonie w gracza catch’n’shot i tego, który najczęściej kończy akcję w kontrach. Ma dni, w których wszystkie rzuty znajdują swój cel, ale też takie gdy o to jest bardzo trudno. Dzisiaj miał ten lepszy dzień, trafiał dosłownie wszystko po podaniach Jrue Holidaya i zakończył mecz z 7-12 z gry będąc po cichu drugim najlepszym strzelcem zespołu, zaraz po Rno. Więcej takich meczy EG! Ocena: 5+

Al-Farouq Aminu – robił dziś to co do niego należało. Trafił podrasowany rzut z dystansu, wykazał się hustle-points, szybki w kontrach i aktywny na deskach. Chief ze statystykami 10 punktów i 6 zbiórek jest bardzo potrzebny tej drużynie. Ocena: 4

Anthony Davis – to był raz kolejny jego dzień! Nie musiał zbytnio męczyć się w ofensywie, gdzie wszystko robili za niego Gordon, Evans, Holiday i Anderson, ale to co pokazał w obronie kwalifikuje się do nagrody Defensive Player of the Year. Career-high w blokach w postaci 8 zablokowanych rzutów (tylko 4 od rekordu klubu, 12 – Vlade Divac) w zaledwie 28 minut. Miałby bez problemów triple-double, gdyby nie tak ogromna przewaga i wejście rezerwowych na boisko w czwartej kwarcie. Póki co główny rywal do wspomnianej nagrody dla Roya Hibberta. Ocena: 6

Jason Smith – to może być jedyny zawodnik, który indywidualnie mocno straci na powrocie Ryana Andersona. Wychodzi jednak na to, że Smitty ma już murowane miejsce w pierwszej piątce w tym sezonie i zatrzymać mogą go jedynie w tej roli kontuzje. Jason Smith jest w tym roku w prime swojej kariery i widać to gołym okiem. Najbardziej skuteczny zawodnik z gry Pelikanów, który gra na półdystansie. To się nazywa coś. W 21 minut zdobył 8 punktów (100% FG), 7 zbiórek i 3 bloki. Czego chcieć więcej? Ocena: 5-

Ryan Anderson – wrócił i zupełnie odmienił ofensywę Monty’ego Williamsa. Piątka najlepszych zawodników (Jrue, Eric, Tyreke, Anthony i Ryan) wyglądała fenomenalnie i w cięższych meczach będziemy mogli takie zestawienie na parkiecie oglądać zdecydowanie dłużej. Wówczas powinniśmy się przekonać jak bardzo silny jest nasz zespół. Ryno wszedł i zrobił swoje swoim soczystym rzutem – w 26 minut zdobył 26 punktów rzucając 10-16 z gry i 6-10 zza łuku. Co za powrót! Ocena: 6

Tyreke Evans – Reke z pierwszych sezonów w Sacramento chyba powoli wraca. Zagrał dziś kapitalne zawody, a kibice mogli kilkakrotnie oglądać jego efektowne i efektywne popisy pod koszami. Wielokrotnie wkręcił obrońców w parkiet i kończył akcję 2+1. Gdy był na boisku razem z Ryanem Andersonem i ich wspólne pomaganie sobie wyglądało bardzo dobrze i czekam jedynie na więcej minut tej pary wspólnie w rotacji. Zdobył 15 punktów na 60% skuteczności w tylko 22 minuty. Zza łuku powinien jednak ja na razie odpuścić sobie rzucanie – dziś kolejny raz 0/2. Ocena: 5-

Anthony Morrow – po raz pierwszy w tym sezonie nie miał ułożonej ręki tak jak trzeba. Spudłował wszystkie 3 rzuty z gry, ale zdobył mimo to 2 „oczka” z linii rzutów wolnych. Zrewanżował się za to wzmożoną aktywnością w obronie, gdzie przechwycił dwie piłki. Ocena: 3

Brian Roberts – na parkiecie nie grał zbyt długo w optymalnym składzie, dlatego ciężko ocenić go pod względem gry przeciwko „tych prawdziwych” 76ers. Głównie punktował i asystował w czwartej kwarcie, gdzie grały już jedynie głębokie rezerwy. Był dziś jednak piekielnie skuteczny z dystansu i zdobył 14 punktów w 20 minut. Rozdał też 6 kluczowych podań. Ocena: 4

Austin Rivers – podobnie jak Brian Roberts zagrał praktycznie jedynie swoje dobre minuty w czwartej kwarcie, gdzie wyglądał jak All-Star przeciwko zawodnikom rodem z D-League. W 8 minut zdobył 12 puntów i takiego Austina chciałoby się oglądać na co dzień przeciwko poważnym rywalom. Ocena: 4

Lou Amundson – w 14 minut dokonał tego co wymaga od niego Monty Williams. Przechwycił i zablokował po dwie piłki i dorzucił też dwa „oczka”. Ocena: 4