New Orleans Hornets niestety przegrali pierwszy mecz w sezonie zasadniczym. Po słabym spotkaniu i dość kontrowersyjnych gwiazdkach sędziów, na własnym parkiecie ulegli Phoenix Suns: 78-93. Gracze z Luizjany na tą chwilę mogą pochwalić się bilansem (2-1), a kolejny mecz zagrają już dzisiaj, o 3:00 czasu polskiego. Ich rywalami będą bardzo nieprzewidywalni Sacramento Kings.
„Szerszenie” osłabieni brakiem Erica Gordona nie potrafili dotrzymać kroku „Słońcom”. Przyczyną porażki była przede wszystkim słaba obrona i fatalna skuteczność. No właśnie, co do skuteczności. Uwaga! Trzymacie się? Hornets rzucali na poziomie zaledwie 28.9% z gry… Z taką skutecznością, nie ma co marzyć o zwycięstwie meczu, tym bardziej grając w domu. Miejmy nadzieje jednak, że to tylko chwilowa niemoc, a w następnym spotkaniu będziemy dwa razy skuteczniejsi.
Powyżej wspomniałem o gwizdkach sędziów, a właściwie o tym jak to „nie gwizdali”… Przykładem jest choćby sytuacja w której Marcin trzyma Okafora za ręce, ten nie trafia, Suns zbierają, po chwili taka sama sytuacja powtarza się po przeciwnej stronie, co? Czy to słychać gwizdek? Niestety takich sytuacji było więcej. Ja jednak nie będę się na ten temat rozpisywał, bo po prostu nie mam ochoty. „Sędziowie” pomogli „Słońcom” ale to nie zmienia faktu, że zagraliśmy beznadziejny mecz, a graczom z gorącego Texasu należała się wygrana.
Trudno w tak słabym meczu wytypować najlepszego gracza. Moim zdaniem był to jednak: Emeka Okafor zdobywca: 10 punktów i 16 zbiórek. Jako ciekawostkę dodam tylko, że oprócz Vasqueza, wszyscy zawodnicy mieli eval na minusie.
„Szerszenie” jak można było się spodziewać wygrali walkę na deskach w stosunku 57-47, gospodarze zebrali aż 24 piłki w ataku, przy zaledwie 10 Phoenix Suns. Najlepszymi zbierającymi byli odpowiednio: u Hornets: Emeka Okafor- 16 zbiórek, Suns: (dość niespodziewanie) Channing Frye, również 16.
Jeśli chodzi o najlepszego strzelca, to był nim Hakim Warrick (6-12 z gry) zdobywca 18 punktów, u Hornets najlepiej zapunktował natomiast Carl Landry- 17 punktów (6-16 z gry).
Gracze z Luizjany po tym meczu powinni wyciągnąć jak najwięcej wniosków. W poniedziałek najprawdopodobniej wróci już, poobijany Eric Gordon, będzie to na pewno duże wzmocnienie. Ja już zacieram ręce na matchup: Marcus Thornton (dawny „Szerszeń”) vs Eric Gordon.